Mimo kolejnych badań, nie udało się ustalić, czym zatruły się dzieci na koloniach we Wdzydzach Kiszewskich. - Najprawdopodobniej był to wirus - informuje sanepid i zapewnia, że zarówno dorośli jak i dzieci są już zdrowi. Otwarto też pechową stołówkę. W jedzeniu nie stwierdzono obecności szkodliwych bakterii.
Pod koniec sierpnia 38 osób - dzieci i dorosłych korzystających ze stołówki jednego z pensjonatów we Wdzydzach Kiszewskich - trafiło do kilku pomorskich szpitali. Uskarżali się na bóle brzucha, gorączkę i wymioty. Byli hospitalizowani nawet przez kilka dni.
Stołówkę - po dezynfekcji i ukaraniu właścicieli 500-złotowym mandatem za ogólny stan sanitarny - ponownie otwarto. - Pracownicy zostali dokładnie przebadani. Są zdrowi, więc bez problemu mogli wrócić do pracy -poinformowała Grażyna Greinke, powiatowy inspektor sanitarny.
Przyczyna nieznana
Co było przyczyną zatrucia, ustalić się nie udało, choć badano to dwukrotnie. W jedzeniu ani na sprzęcie ze stołówki nie stwierdzono obecności bakterii chorobotwórczych.
Wyniki badań pracowników ośrodka, dzieci i opiekunów też nie dały odpowiedzi na pytanie, co spowodowało zatrucie. - Jedyną informacją było wykrycie u czterech osób norowirusów, które są przyczyną tzw. grypy żołądkowej - powiedziała Greinke. – Być może miało to wpływ na pogorszenie stanu zdrowia u tych osób, ale nie możemy tego stwierdzić. Najprawdopodobniej był to wirus - dodała.
Tutaj są Wdzydze Kiszewskie:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws/r / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24