|

Dla "Naszych chłopców" nie ma miejsca w Polsce "prawdziwej"

"Nasi chłopcy" - wystawa w Muzeum Gdańska
"Nasi chłopcy" - wystawa w Muzeum Gdańska
Źródło: Adam Warżawa/PAP
Kto będzie teraz decydował o tym, co znaczy być Polakiem? Kto nim jest, a kto nie jest? Dlaczego znana pisarka powinna "spadać do Reichu"? Czy Pomorzanie mają się wstydzić i nie wspominać tego, że ich dziadkowie walczyli w Wehrmachcie albo byli ormowcami? Awantura wokół wystawy w gdańskim muzeum pokazuje nam, że zaczynamy stąpać po cienkim lodzie. Co z tym zrobimy? Trudne pytanie. Ale najwyższy czas je sobie zadać.Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • Ci, którzy mówią, że "nasi" walczyli w Wehrmachcie, są zdrajcami ojczyzny i nie są godni być Polakami - twierdzą politycy prawicy.
  • Fakty są takie, że mieszkańcy przedwojennego Pomorza zostali przez hitlerowców uznani za Niemców i musieli walczyć w niemieckich mundurach; czy tego chcieli, czy nie.
  • Pisarka, której dziadek służył w niemieckim wojsku, spotyka się z falą hejtu: "spadaj do Reichu" - piszą do niej nieznajome osoby.
  • Kryteriów wykluczenia z polskiej wspólnoty jest więcej, to także na przykład fakt współpracy z milicją czy aparatem bezpieczeństwa w latach powojennych.
  • Zdaniem historyka i socjologa, obecne rozbudzanie nastrojów nacjonalistycznych ma się stać narzędziem prawicy do zdobycia władzy - to realizacja projektu ideologicznego.

Piątek, 11 lipca. W Muzeum Gdańska wernisaż wystawy "Nasi chłopcy". Jest poświęcona losom mieszkańców Pomorza, którzy służyli w czasie II wojny światowej w niemieckich formacjach wojskowych. Nikt nie spodziewał się, że zyska aż taki rozgłos. Choć organizatorom zapewne nie na takim rozgłosie zależało.

"To jawna realizacja niemieckiej narracji, a prowadzą ją przecież instytucje, które powinny strzec polskiej pamięci historycznej. Tego rodzaju wystawy to próba przekłamania historii. 'Nasi chłopcy' bronili Polski i ginęli od niemieckich dział, a nie zakładali mundury Wehrmachtu czy SS. To nie jest tylko źle zorganizowana wystawa - to polityczna prowokacja i kolejny dowód, że 'strażnicy pamięci' spod znaku Koalicji 13 grudnia realizują niemiecką agendę historyczną" - napisał na portalu X Mariusz Błaszczak, przewodniczący klubu parlamentarnego PiS.

"Może jacyś chłopcy od Dulkiewicz i jej kolegów służyli Hitlerowi, ale nasi nie! To jest niebywały poziom zidiocenia i zdrady sprawy polskiej. Tytuł tej wystawy jest obrzydliwy, mylący i bulwersujący" - ocenił Tobiasz Bocheński, europoseł PiS.

"Z tych wszystkich instytucji, które tę wystawę (…) wy…leni na zbity pysk powinni być wszyscy. Od dyrektora po gościa, który przynosił tym szujom kanapki. Wszyscy. Nikt z nich nigdy więcej nie powinien dostać pracy w jakiejkolwiek polskiej instytucji. Nigdy nie powinien dostać wypłaty w złotówce, bo nie jest godzien, by na jego dłoni spoczął orzełek odprowadzony z naszych podatków" - czytamy w jednym z portali, a słowa te są cytowane przez główne prawicowe media.

To tylko przykłady. Podobnych opinii w prawicowych mediach, i wypowiadanych przez polityków prawicy, jest cała lawina. Lawina nienawiści.

Pomorskie historie

Działo się to w jednym z kaszubskich miasteczek. Młody urzędnik, sprzątający mieszkanie komunalne, przez przypadek natrafił na zdjęcie mężczyzny w mundurze Wehrmachtu. Wiedział, kto jest na zdjęciu, czyj ojciec, bo znał mężczyznę, który tu mieszkał wcześniej. Poruszony znaleziskiem, udał się do niego, chcąc oddać rodzinną pamiątkę.

"To zdjęcie znalazłem… Przyszedłem do pana, żeby je zwrócić…" - powiedział w drzwiach. Reakcja starszego człowieka była zaskakująca. Zatrzasnął drzwi przed nosem pełnemu entuzjazmu młodemu człowiekowi. Wcześniej zaś wykrzyczał, że to nie jego ojciec, że nie chce mieć z tym nic wspólnego, żeby dać mu spokój i że jest przecież prawdziwym Polakiem.

Czytaj także: