- Takie rzeczy są wpisane w ten sport. Chłopaki po prostu czasami się łamią - tak o wypadku norweskiego zawodnika mówią organizatorzy próby przeskoczenia na skuterze gdańskiej fontanny Neptuna. Okazuje się jednak, że o przedsięwzięciu nie poinformowali nawet konserwatora zabytków, który odpowiada za pomnik.
Zgodę na zorganizowanie tej ekstremalnej imprezy wydał gdański Zarząd Dróg i Zieleni. Jak tłumaczy jego rzeczniczka, organizator "złożył w ZDiZ oficjalny wniosek o zajęcie pasa drogowego na zasadach wyłączności". - Takie same wnioski składają wszyscy, którzy chcą zająć część Długiego Targu na określony cel - wyjaśnia Katarzyna Kaczmarek.
Według rzeczniczki w przypadku prośby o zajęcie pasa drogowego, organizator nie musiał przedstawiać informacji o tym, czy impreza będzie miała zabezpieczenie medyczne. Urzędnicy uznali również, że skoku nad kilkusetletnią gdańską fontanną nie należy konsultować z konserwatorem zabytków, ponieważ prośba dotyczy tylko "pasa drogowego".
"Mogli uszkodzić symbol Gdańska"
O sprawie nie poinformowano Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, który odpowiada za zabytkową fontannę. - Sprawdziliśmy cały rejestr wniosków, które do nas wpłynęły w tym roku i nie znaleźliśmy powiadomienia o takiej imprezie - powiedział Mariusz Tymiński, rzecznik PWKZ w Gdańsku.
Według niego w przypadku takiego wydarzenia konieczna była zgoda konserwatora zabytków. - To były tzw. inne działania przy zabytku. Trzeba się zastanowić, czy takie eventy przy Neptunie powinny mieć miejsce. Przecież to symbol Gdańska, a jak pokazało życie, mógł wczoraj ucierpieć - wyjaśnia.
Na razie urzędnicy badają sprawę i jeszcze nie wiedzą, czy wyciągną konsekwencje wobec organizatora.
Na miejscu nie było ratowników medycznych?
Norweski zawodnik upadł na betonowe płyty chodnika podczas próby przeskoczenia na skuterze fontanny Neptuna na gdańskim Długim Targu. Po bolesnym lądowaniu potrzebował pomocy, jednak karetka z ratownikami pojawiła się dopiero po chwili. Świadkowie zdarzenia twierdzą, że ratownicy pojawili się po przejeżdżali tamtędy przypadkiem. - Jechali do innego wezwania, podczas imprezy w ogóle nie było widać żadnego zabezpieczenia medycznego, które podczas takich wyczynów powinno być pod ręką - mówi świadek wypadku.
Organizatorzy zapewniają jednak, że ratownicy medyczni cały czas byli w pobliżu i w każdej chwili mogli pojawić się na miejscu. - Tam było mało miejsca i dlatego nie było widać karetki - mówi Przemysław Szymański, organizator pokazu.
Według organizatorów takie ryzyko jest normalne w tym sporcie. - Chłopaki sobie łamią kostki i to jest po prostu część zabawy. Stain jest na siebie bardzo zły, że nie wystąpi w mistrzostwach. Wczoraj po prostu dodał za dużo gazu i nie skoncentrował się odpowiednio - wyjaśnia Szymański.
Jak powiedział Szymański "Stain miał być wisienką na torcie podczas mistrzostw we freestyle motocrossie". - Miał skakać w specjalnym pokazie z Marceliną Zawadzką, teraz musi zastąpić go zawodnik rezerwowy - powiedział.
Policja sprawdzi rampę i skuter
Sprawą wypadku zajęła się gdańska policja, która zabezpieczyła sprzęt, żeby sprawdzić, czy wszystko było odpowiednio przygotowane do ekstremalnego skoku.
- Sprawdzamy monitoring miejski. Zabezpieczyliśmy skuter, który będzie dziś badany przez biegłego, sprawdzimy, czy zostały zachowane środki bezpieczeństwa. Organizator miał pozwolenie na imprezę zamkniętą z wyłączeniem pasa ruchu - powiedziała sierż. sztab. Lucyna Rekowska z gdańskiej policji.
Zobacz jak zawodnik skakał nad sopockim molo:
Tu skakał norweski zawodnik:
Autor: ws / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Ergo Arena