Sąd skazał siedmiu kibiców za udział w bójce z Meksykanami na gdyńskiej plaży. Sześciu z nich usłyszało wyrok 1 roku i 10 miesięcy, jeden został skazany na 2 lata i 2 miesiące bezwzględnego pozbawienia wolności. - O jakiejkolwiek obronie koniecznej nie może być mowy - uzasadniał wyrok sędzia.
Wszyscy skazani muszą też zgodnie z wnioskiem prokuratora wypłacić po 3 tys. zł zadośćuczynienia dwóm pobitym meksykanom. Rodziny i znajomi oskarżonych zareagowały na treść wyroku głośnymi okrzykami "Skandal".
"Nie ma mowy o obronie koniecznej"
Jak powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia Bartosz Kahsin, żaden z zebranych w sprawie dowodów nie potwierdził, aby - jak twierdzili to niektórzy oskarżeni - to cudzoziemcy sprowokowali bójkę na plaży. Niektórzy oskarżeni twierdzili bowiem, że wzięli udział w bójce po tym, jak jeden z kibiców krzyknął "biją naszych". Zdaniem sędziego hasło rzucone przez kibiców "nie mogło być jakimkolwiek powodem do gonienia Meksykanów, którzy mieli być napastnikami".
- O jakiejkolwiek obronie koniecznej w tej sytuacji nie może być mowy. Nie może ona wyglądać w ten sposób, że przez całą plażę biegnie się za rzekomym napastnikiem. Obrona konieczna polega na odparciu bezpośredniego, bezprawnego ataku. Trudno mówić, aby ktoś atakował leżąc twarzą do ziemi, bądź też atakował plecami tego, kto go gonił - tłumaczył.
Według sędziego "osoba leżąca twarzą do ziemi, po której się skacze, nie jest uczestnikiem bójki, ale osobą, która jest brutalnie bita".
Sąd podkreślił, że była możliwość zastosowania wobec oskarżonych kar w zawieszeniu, ale warunkiem tego musiałoby być "zrozumienie zła, jakie wyrządzili" oraz szczera skrucha.
- Plaża miejska oraz sama Gdynia jest miejscem szczególnym. Miasto jest wizytówką i symbolem gościnności, tolerancji i otwartości Polski. Dokonanie takiego przestępstwa, niezależnie od tego, czy grupą pokrzywdzoną byłaby grupa obywateli tego, czy innego państwa, niezależnie od koloru ich skóry, w miejscu, gdzie ludzie wypoczywają, byłoby karane tak samo - mówił sędzia.
Będzie apelacja
Wobec jednego z oskarżonych, Łukasza Z., sąd zastosował surowszy wymiar kary, ponieważ mężczyzna ten ma już dwa prawomocne wyroki i toczą się przeciwko niemu sprawy dotyczące zakazu stadionowego oraz znieważenia policjanta.
Wyrok gdyńskiego sądu nie jest prawomocny. Po jego ogłoszeniu obrońca jednego z oskarżonych Wojciech Cieślak zapowiedział, że złoży apelację. Jego zdaniem, gdyby sprawa była mniej nagłośniona, takich wyroków by nie było.
- Nie chodzi o to, że kibice są aniołkami. Chodzi o to, że to była bójka, starcie dwóch grup. Jedną grupę w ciągu trzech dni puszcza się wolno, a drugiej robi się proces mający cechę procesu pokazowego - powiedział.
Na sali rozpraw adwokat zarzucił prokuraturze, że prowadziła sprawę jednostronnie i stronniczo. Argumentował też, że na oskarżonych urządzono polityczną nagonkę. - Były przecież wypowiedzi prezydenta Gdyni, który już w drugim dniu wiedział, kto jest winny. Były wypowiedzi ministra spraw wewnętrznych (Bartłomieja Sienkiewicza – red.) tego kraju o powierzchowności księgowego z PGR-u, który też wiedział, kto jest winny - mówił.
Prokurator chciał 2 i 1,5 roku więzienia, obrona uniewinnienia
Wobec dwóch, spośród siedmiu zasiadających na ławie oskarżonych kibiców, prokurator chciał kary dwóch lat bezwzględnego pozbawienia wolności. Pozostali mieli trafić za kratki na 1,5 roku.
- Nie ulega wątpliwości, że stroną atakującą byli kibice, a materiał dowodowy nie wskazuje na jakąkolwiek prowokację ze strony obywateli Meksyku - powiedział w mowie końcowej prokuratur Dariusz Ziomek, uzasadniając akt oskarżenia. - Oskarżeni brali udział w zdarzeniu i nawet, jeśli nie wszyscy zadawali ciosy, to uczestniczyli fizycznie w zbiegowisku, co jest współsprawstwem.
Obrońcy wnioskowali z kolei o uniewinnienie, a w przypadku dwóch oskarżonych, którzy wcześniej przyznali się do zarzutów, o kary łagodne lub w zawieszeniu.
"Jednego bili tak, że zemdlał"
Przed ogłoszeniem wyroku zeznawali jeszcze ostatni świadkowie. - Ruch Chorzów zaczął bić Meksykanów, to była banda. Pili piwo. Meksykanie uciekali. Jednego bili tak, że aż zemdlał, był zakrwawiony - powiedział przed sądem 13-letni Marcin z Gdyni.
Zeznawali też dwaj policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Gdyni. - Widziałem tę bójkę na monitoringu miejskim. W trakcie rozprawy odtworzono kilka zapisów z kamer monitoringu miejskiego oraz dwa filmy z telefonów komórkowych plażowiczów.
Bijatyka na plaży
18 sierpnia na plaży w Gdyni grupa Polaków - głównie kibiców Ruchu Chorzów, którzy tego samego dnia wieczorem mieli kibicować swojej drużynie w meczu z Arką Gdynia - pobiła, zdaniem prokuratury, członków załogi szkolnego żaglowca Akademii Marynarki Wojennej Meksyku "Cuauhtemoc". Poszkodowanych zostało dwóch marynarzy.
Proces siedmiu kibiców Ruchu Chorzów rozpoczął się przed gdyńskim sądem w grudniu ubiegłego roku. Dwóch oskarżonych chciało dobrowolnie poddać się karze; sąd się na to jednak nie zgodził. Jednocześnie sąd uchylił wobec nich areszt i są sądzeni z wolnej stopy. Reszta przebywała w areszcie. Pozostali oskarżeni nie przyznali się do pobicia marynarzy, a dwóch wyjaśniło, że sami zostali zaatakowani przez obywateli Meksyku rozbitą butelką. W śledztwie prowadzonym przez gdyńską prokuraturę, podejrzanych o udział w bójce na plaży w Gdyni jest jeszcze sześciu kibiców chorzowskiego klubu.
Tu doszło do bójki w Gdyni:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: md,dp/i / Źródło: TVN24 Pomorze, PAP