- W życiu nie wygrają ze mną, dlatego, że po mojej stronie jest prawda - powiedział w niedzielę były prezydent Lech Wałęsa. W sobotę PAP poinformował, powołując się na źródła zbliżone do kierownictwa IPN oraz Kolegium IPN, że przygotowana przez Instytut Sehna w Krakowie opinia potwierdza współpracę Lecha Wałęsy z SB. Źródła te nie określiły, jakiego okresu miałaby dotyczyć ta współpraca.
- Jeszce nie ma stanowiska, a wy już bredzicie ile się da. To Kiszczak zrobił donosy na mnie, a nie ja na niego i na podstawie tych donosów powstała ta sprawa - powiedział Lech Wałęsa.
Jak podkreślił, sam publikuje zeznania świadków, dokumenty i fakty w tej sprawie. - Kiszczak, na którego jest tyle dowodów, ze zbrodniami włącznie, który chciał mnie zabić, na to też jest dowód i jemu niektórzy dają wiarę. I to jest tragiczne w tym wszystkim - powiedział były prezydent. - W życiu nie wygrają ze mną, dlatego że po mojej stronie jest prawda - przekonywał.
Według niego dokumenty zostały podrobione, świadczą o tym między innymi błędy w opisach, numeracji stron, która nie zgadza się z latami, w których miały powstać. - Oni nawet nie wiedzą, jak powstały te dokumenty - ocenia były prezydent.
Pełna informacja w sprawie opinii Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna w Krakowie ws. teczki TW "Bolka" ma zostać przedstawiona we wtorek 31 stycznia podczas planowanej konferencji prasowej.
PAP: opinia potwierdza współpracę
Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP w źródłach zbliżonych do Biura Prezesa IPN oraz do Kolegium IPN, opinia ws. dokumentów z teczki TW "Bolka", które znaleziono po śmierci gen. Czesława Kiszczaka w jego domu, potwierdza współpracę Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa. Opinia liczy ok. tysiąca stron. Według źródeł PAP tylko co do paru dokumentów zgłoszone są wątpliwości, nie mają jednak one znaczenia dla tej oceny. Źródła te nie określiły jakiego okresu dotyczy ta współpraca.
Szef pionu śledczego IPN Andrzej Pozorski nie potwierdził, ani nie zaprzeczył informacjom w tej sprawie.
Biegli Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna w Krakowie prowadzili badania z dziedziny pisma porównawczego dotyczące teczki TW "Bolek" od maja 2016 r. W teczce jest m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy z SB, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek". Były prezydent zanegował autentyczność dokumentów przejętych przez IPN od wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku.
Opinię w sprawie dokumentów z teczki TW "Bolek" biegli Instytutu Sehna w Krakowie mieli wydać do 31 stycznia 2017 r. IPN informował, że wiąże się to "ze znaczną ilością materiału dowodowego podlegającego badaniu".
"Jestem czysty jak łza"
Ekspertyzę teczki TW "Bolek" zlecono w ramach śledztwa prowadzonego przez białostocki pion śledczy IPN w sprawie podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach "Bolka", w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej. Wszczęto je w lutym ub. roku po pierwszych wypowiedziach Wałęsy o sfałszowaniu akt z teczki, m.in. pokwitowań odbioru pieniędzy. Po tym jak w kwietniu Wałęsa zanegował autentyczność okazanych mu dokumentów rękopiśmiennych z teczki TW "Bolka", IPN zlecił ekspertyzy z dziedziny pisma porównawczego.
Pod koniec listopada ub.r. portal Onet poinformował, że Lech Wałęsa odmówił prokuraturze IPN przekazania próbek pisma. Śledczy IPN podali jednak, że odmowa przekazania próbek pisma nie wpłynie na jakość ekspertyzy.
Przed tygodniem na konferencji IPN Wałęsa oświadczył, że ani na sekundę nie był "po tamtej stronie". - Jestem czysty jak łza - dodał. Kategorycznie zaprzeczył autentyczności dokumentów przejętych przez IPN od wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku. - Udowodniłem na papierach wszelkich i IPN udowodnił, że podrabiano na mnie papiery z nazwiskami włącznie. Teraz chwycono się Kiszczaka i teczek Kiszczaka. Przecież dobrze wszyscy wiedzą, że ten Kiszczak dał polecenie, by zniszczyć wszelką dokumentację. Są protokoły, spisy, nazwiska - argumentował.
- Wszystko zostało zniszczone, nie było żadnej i nie ma teczek. Nie było i nie ma, bo nie mogło być - podkreślał dawny przywódca Solidarności. Tłumaczył też, że jego rozmowy nagrywała komunistyczna bezpieka, potem spisywała i podpisywała pseudonimem "Bolek".
Prof. Paczkowski: to bez znaczenia
Podczas konferencji Wałęsa rozmawiał w obecności mediów z historykiem prof. Andrzejem Paczkowskim. Prof. Paczkowski zgodził się, że część dokumentów dotyczących było przez SB podrabianych. - Nawet mniej więcej wiadomo, które były podrabiane - dodał. Dopytywany przez dziennikarzy o autentyczność przedstawionych przez IPN dokumentów z tzw. szafy Kiszczaka, zaznaczył jednak, że w jego opinii "to są autentyczne materiały".
Prof. Paczkowski podkreślił, że z punktu widzenia historii Polski agenturalność Wałęsy jest bez znaczenia.
- Problem polega tylko na tym, czy można podzielić czyjąś biografię na fragmenty i o każdym mówić osobno, czy nie. Że jeden element biografii zasłania wszystkie inne i czyni je nieważnymi. Z punktu widzenia historii Polski - generalnie, nawet tylko od XX w. - naprawdę jest absolutnie bez znaczenia, czy Lech Wałęsa był "Bolkiem" czy nie. Nie ma znaczenia. Dla pana Wałęsy to ma znaczenie, oczywiście, dla wielu innych osób też. Ale z punktu widzenia historii, to naprawdę nie ma znaczenia, bo to nie oddziałało, generalnie, na bieg wydarzeń. Taka jest moja opinia - powiedział prof. Paczkowski.
Z kolei we wtorek sprawę komentował w rozmowie z dziennikarzami historyk dr hab. Sławomir Cenckiewicz, który od wielu lat bada przeszłość Lecha Wałęsy. Pytany przez dziennikarzy o ewentualną dokumentację dotyczącą Wałęsy z wykazu opublikowanego przez IPN we wtorek (wykaz dotyczy dokumentów wyłączonych z tzw. zbioru zastrzeżonego w 2016 r.) Cenckiewicz powiedział, że w sprawie współpracy Wałęsy z SB nie ma nic bardziej przekonującego niż teczka personalna tajnego współpracownika. - Już nic takiego wielkiego jak to, co zostało znalezione w mieszkaniu Czesława Kiszczaka, nie będzie - podkreślił.
Historyk zwrócił też uwagę, że Wałęsa przed zarzutem agenturalności broni się konsekwentnie i od wielu lat.
- Ta postawa czasami przyjmuje groteskowe formy, ale jak powiedziałem, jest konsekwentna; tzn. Lech Wałęsa konsekwentnie zaprzecza, że był tajnym współpracownikiem SB (...). To jest w dużej mierze zgodne z instrukcjami pracy operacyjnej SB, które mówią wprost, że byli tajni współpracownicy już po wyrejestrowaniu powinni absolutnie, konsekwentnie zaprzeczać, że kiedykolwiek mieli związki ze służbami specjalnymi - powiedział Cenckiewicz.
Dokumenty z domu Kiszczaka
Sześć pakietów dokumentów, w tym teczkę personalną i pracy TW "Bolka", prokuratorzy IPN zabezpieczyli 16 lutego ub.r. po tym jak dokonali przeszukania w domu wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku. IPN ujawnił wówczas, że jest tam m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy z SB, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek", a według opinii eksperta archiwisty z IPN dokumenty są autentyczne.
22 lutego IPN udostępnił teczki "Bolka" dziennikarzom i historykom. Są w nich m.in. liczne doniesienia "Bolka" wobec poszczególnych osób, notatki funkcjonariuszy SB ze spotkań z nim z lat 1970-1976 r. oraz pokwitowania odbioru pieniędzy od SB. Większość tych dokumentów - których jest kilkadziesiąt - jest napisana odręcznie.
IPN wysłał Wałęsie oficjalne powiadomienie o możliwości zapoznania się z nową dokumentacją o nim. Według ustawy o IPN, każdy ma prawo do wniesienia do dokumentów IPN na swój temat własnych uzupełnień, sprostowań, uaktualnień, wyjaśnień oraz dokumentów.
W 2000 r. Sąd Lustracyjny orzekł, że Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb specjalnych PRL. Wałęsę lustrował sąd z urzędu, jako kandydata w wyborach prezydenckich. IPN nie może wnieść o wznowienie tego postępowania w związku z ujawnieniem nowych dokumentów. Ustawa lustracyjna przewiduje bowiem, że po 10 latach od wyroku nie można wznowić postępowania lustracyjnego na niekorzyść osoby lustrowanej. O sądową autolustrację może zaś wnieść sam Wałęsa. Indagowany, czy wystąpi o swą lustrację, Wałęsa odparł: "Jak będzie taka potrzeba, to tak".
Autor: ws/pm / Źródło: TVN24 Pomorze, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24