Toruński sąd utrzymał w czwartek karę 1,5 roku bezwzględnego więzienia dla Bartosza D. za pobicie ze szczególnym okrucieństwem psa Fijo. Zwierzę miało m.in. powybijane zęby, złamaną szczękę i kość udową, a także dotkliwy uraz kręgosłupa, który doprowadził do paraliżu tylnych łap. Wyrok jest prawomocny.
O tym, że Bartosz D. ma spędzić w więzieniu 1,5 roku zadecydował w marcu 2019 roku Sąd Rejonowy w Toruniu. Dodatkowo mężczyzna dostał zakaz posiadania zwierząt przez 10 lat i miał zapłacić 26 tysięcy złotych na rzecz fundacji opiekującej się zwierzętami.
W czwartek Sąd Okręgowy w Toruniu utrzymał w mocy wyrok w zakresie kary więzienia.
Apelacje
Apelacje od wyroku sądu pierwszej instancji złożyły wszystkie strony postępowania. Prokuratura i oskarżyciele posiłkowi wnosili o surowszą karę, czyli 3 lata więzienia.
- To był szczeniak, bezbronny. Nie można przejść obojętnie. Będziemy walczyć o to, żeby zwierzęta miały swoje prawa - mówiła przed czwartkową rozprawą Małgorzata Brzezińska z Fundacji dla Szczeniąt Judyta, która zajmowała się Fijo po zdarzeniu.
Z kolei obrońca Bartosza D. wniosła o jego uniewinnienie, wskazując, że nie zostały wyjaśnione wątpliwości dotyczące przebiegu zdarzeń i winy oskarżonego.
Sąd Okręgowy zdecydował jednak o utrzymaniu w mocy wyroku sądu pierwszej instancji w zakresie kary więzienia. Bartosz D. został prawomocnie skazany na 1,5 roku pozbawienia wolności. Sędzia Piotr Szadkowski uzasadniając wyrok podkreślił, że jest on surowy.
Według Katarzyny Topczewskiej, pełnomocnika Fundacji Judyta, nie zachodzą żadne okoliczności łagodzące w tej sprawie, a najwyższy wymiar kary mógłby pełnić funkcję odstraszającą dla potencjalnych sprawców przestępstw przeciwko zwierzętom. - Jest duży niedosyt po tym wyroku. Mieliśmy nadzieję, że jednak będzie on bardzo mocnym sygnałem dla innych - mówiła.
Sąd Rejonowy obciążył też oskarżonego nawiązką w wysokości 3 tys. zł na rzecz fundacji, którą sąd odwoławczy podniósł do 10 tysięcy. Bartosz D. pierwotnie musiał także wpłacić na rzecz fundacji prawie 26 tysięcy złotych tytułem naprawienia szkody, ale w drugiej instancji uchylono to rozstrzygnięcie z uwagi na przeprowadzoną zbiórkę przez fundację, która pozwoliła na zgromadzenie znacznie większej sumy.
"Sprawca działający ze szczególnym okrucieństwem"
Do okrutnego pobicia szczeniaka doszło 27 stycznia 2018 roku. Mieszkanka Chełmży (województwo kujawsko-pomorskie) wraz z dwójką dzieci wróciła do domu. Tam zastała psa w kałuży krwi. Jej mąż nie był w stanie wyjaśnić, co się stało. Jak miała przekazać Fundacji Judyta, jej mąż najpierw miał twierdzić, że psa potrącił samochód, potem, że się na niego przewrócił. Kobieta nie uwierzyła i zawiadomiła policję. Wtedy mężczyzna uciekł.
Policja rozpoczęła poszukiwania. Za mężczyzną wydano nawet list gończy. Dopiero 9 marca 2018 roku został zatrzymany w Ostaszewie, kilkanaście kilometrów od domu, w którym, zdaniem prokuratorów, miało dojść do skatowania Fijo. D. był zaskoczony, że policjanci go namierzyli. Nie stawiał oporu.
Prokurator oskarżył Bartosza D. o to, że "działając ze szczególnym okrucieństwem, znęcał się nad zwierzęciem". Miał uderzać czteromiesięcznego psa po całym ciele. W efekcie Fijo nigdy nie będzie mógł chodzić – jego tylne łapy są sparaliżowane.
Przed sądem Bartosz D. konsekwentnie nie przyznawał się do winy, twierdząc, że przewrócił się na psa w mieszkaniu, gdy był pijany. Jako winnych jego problemów z wymiarem sprawiedliwości wskazywał dziennikarzy.
Sąd w marcu 2019 roku uznał te tłumaczenia za całkowicie niewiarygodne. W uzasadnieniu wskazał również, że Bartosza D. nie można traktować "jako ofiarę tej sprawy, na którą się kreuje, ale działającego ze szczególnym okrucieństwem sprawcę".
Pies Fijo był m.in. operowany w Czechach i rehabilitowany w Portugalii. Pozostanie jednak niepełnosprawny i wymaga szczególnej opieki.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Źródło: TVN24/PAP