Sąd Rejonowy w Szczecinie skazał na kary pozbawienia wolności w zawieszeniu i grzywny osoby, które znęcały się nad świniami w rzeźni w Szczecinie. Zwierzęta były przeciągane za nogi i uszy między innymi za pomocą łańcuchów, bite poganiaczami w niedozwolone miejsca ciała. Sędzia uzasadniając wyrok stwierdziła: jako społeczeństwo udajemy, że nie wiemy o tym, jak hodowane są zwierzęta.
W poniedziałek skazano dziewięć osób, które brały udział w transporcie i uboju zwierząt w rzeźni w Szczecinie. Jedną z nich jest weterynarz, który został oskarżony o to, że dopuszczał do takich sytuacji, nie reagował i nie zgłosił tych faktów organom nadzoru.
To właśnie on otrzymał najbardziej surowy wyrok – pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok, zakaz posiadania zwierząt domowych na rok, zakaz pracy jako weterynarz przez trzy lata oraz nakaz zapłacenia grzywny i nawiązki dla Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami – obie w wysokości 5,5 tysiąca złotych.
"Przerażający zapach"
Pozostałym ośmiu skazanymi osobom wymierzone zostały kary pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz kary grzywny w wymiarze od 2 do 2,2 tysiąca złotych. Co do jednej osoby warunkowo umorzono postępowanie, a jedną osobę – drugą weterynarz, która nadzorowała ubój – uniewinniono.
Wyrok jest nieprawomocny.
W trakcie uzasadniania wyroku sędzia Monika Orzechowska stwierdziła, że "winę za to wszystko ponosimy wszyscy, bo udajemy, że nie wiemy o tym, jak hodowane są zwierzęta. Zwierzęta nie są raczej teraz hodowane, a produkowane".
– Świnia ma lepszy węch niż pies, jest bardziej inteligentna. Zapach krwi w rzeźni musi być dla niej wszechogarniający i śmiertelnie przerażający – zwracała uwagę sędzia. Przypomniała także, że nawet jednorazowe uderzenie zwierzęcia jest znęcaniem.
Wyrok przełomowy
– Dla nas jest to wyrok przełomowy, bo skazany został za brak reakcji lekarz weterynarii – skomentowała nam po wyroku Katarzyna Korszewska, przedstawiciel Fundacji Viva!, która sprawę nagłośniła i występowała w sprawie jako jedna ze stron. Łukasz Musiał z Fundacji już zapowiedział nam, że będą składać apelację. – Chcemy wyższych kar – powiedział.
Sprawa wyszła na jaw w czerwcu 2017 roku. Obrońcy praw zwierząt przedstawili wówczas nagrania wykonane z ukrycia od lutego 2016 roku przy wyładunku świń na terenie rzeźni. Na filmach widać, jak podczas rozładunku zwierzęta są bite i kopane – również po głowie, dźgane, ciągnięte za uszy i nogi. Zwierzęta kwiczą z cierpienia. – Jeśli zwierzę nie było w stanie iść, ładowano je na wózek służący według przepisów do transportu trucheł. Poganiaczy używano także ze zbyt wielką siłą i w nieprawidłowy sposób – opowiadał nam wówczas Musiał.
Sprawa "incydentalna"
Andrzej Pawelczak, rzecznik firmy, która jest właścicielem rzeźni, w rozmowie z nami przekonywał, że nie wszystkie filmy zostały nagrane w ich firmie. Ekolodzy dementowali te informacje.
– Zdarzenia zarejestrowane na filmach są incydentalne. Do jednej rzeźni przyjeżdża dziennie 4-5 tysięcy świń. Nagranie takiego materiału w ciągu kilkunastu miesięcy jest dowodem, że skala jest marginalna – komentował Pawelczak.
Przyznał jednak, że dochodziło do nieprawidłowości. – Jeden pracownik niewłaściwie traktował zwierzęta. Został on już odsunięty od pracy ze zwierzętami – mówił Pawelczak. Przekonywał, że pozostałe osoby widoczne na filmach to pracownicy firmy transportowej.
Źródło: TVN24 Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: Inicjatywa na rzecz Zwierząt Basta!