Celem nikczemnej i zaplanowanej dewastacji pomnika księdza prałata Henryka Jankowskiego jest potęgowanie ideowo-politycznego sporu i dzielenie społeczeństwa – głosi przyjęte w czwartek stanowisko Prezydium Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ "Solidarność". Pomnik jest obecnie naprawiany. Miasto nie chce go stawiać, ale właściciele zapowiadają, że wkrótce i tak stanie na swoim starym miejscu.
"Prezydium Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ "Solidarność" wyraża oburzenie wobec nikczemnej dewastacji pomnika śp. księdza prałata Henryka Jankowskiego, dewastacji zaplanowanej, której oczywistym celem jest potęgowanie ideowo-politycznego sporu i dzielenie społeczeństwa. Z oburzeniem przyjmujemy też stanowisko władz Gdańska, które zamiast potępienia aktu chuligańskiego wandalizmu, zdają się tego typu działania wspierać, wydając zaocznie na śp. księdza prałata wyrok" – głosi stanowisko przesłane mediom.
W nocy ze środy na czwartek trzech aktywistów przewróciło pomnik ks. prałata Henryka Jankowskiego, stojący niedaleko kościoła św. Brygidy w Gdańsku. Nagranie filmowe z tego zdarzenia udostępnił na portalu społecznościowym dziennikarz Tomasz Sekielski. Mężczyźni zostali zatrzymani przez policję i dziś, w piątek, mają zostać przesłuchani.
Pomnik upadł
Na nagraniu widać, jak mężczyźni założyli najpierw na szyję figury pętlę, podważyli cokół i ciągnęli aż pomnik upadł na przygotowane wcześniej opony samochodowe. Miały zapobiec zniszczeniu pomnika, bo, jak zadeklarowali aktywiści, ich "celem jest rozbicie fałszywego i ohydnego mitu Henryka Jankowskiego, nie zaś – materii jego pomnika". Na leżącym pomniku, który oddzielił się od cokołu, ale nie rozpadł, ułożyli strój ministranta i dziecięcą bieliznę. Miał to być symbol cierpienia molestowanych przez prałata dzieci.
W czwartek miasto zapowiedziało, że "z powodów technicznych" pomnik nie wróci na swoje miejsce, a zostanie zabrany do magazynu, ale właściciel pomnika, czyli społeczny komitet jego budowy się na to nie zgodził. Członkowie komitetu chcą, by jak najszybciej wrócił on na swoje miejsce. Pomnik jest obecnie naprawiany, a tymczasem w nocy ktoś czerwoną farbą pomazał jego cokół – pojawiły się słowa "zło", "pedofil".
Związkowcy w swoim oświadczeniu zwrócili uwagę, że w "państwie demokratycznym, którego przecież władze miasta są gorliwymi obrońcami, od wydawania wyroków orzekających o czyjejś winie lub niewinności są określone instytucje i procedury, a nie polityczno-dziennikarskie środowiska".
Domniemują niewinność
"Przypominamy, że to Konstytucja mówi o domniemaniu niewinności do czasu prawomocnego orzeczenia sądu i ochronie elementarnej godności człowieka. Przypominamy wreszcie, że postępowanie prokuratorskie prowadzone wobec śp. księdza prałata zakończyło się umorzeniem w 2004 r., a dziś ksiądz prałat sam już bronić się nie może. Czy tak ma wyglądać walka z nienawiścią i przemocą? Apelujemy o opamiętanie" – czytamy w stanowisku władz gdańskiej "S".
Związkowcy podkreślili, że "pomnik kapelana NSZZ "Solidarność" został postawiony przez komitet społeczny, dzięki pieniądzom ofiarodawców i nie jest własnością miasta". "Natomiast do władz miasta należy skuteczna ochrona takich miejsc przed politycznymi prowokacjami" – zaznaczono.
"Domagamy się od policji i prokuratury szybkiego i skutecznego śledztwa, które doprowadzi do ukarania winnych. Tylko w ten sposób zahamujemy obłędną spiralę prowokacji" – napisali związkowcy w stanowisku, pod którym podpisał się przewodniczący Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ "Solidarność" Krzysztof Dośla, który stał również na czele komitetu społecznego budowy pomnika kapłana.
Stanowisko władz miasta
W wydanym w czwartek oświadczeniu p.o. prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz przypomniała, że już w grudniu 2018 roku prezydent Gdańska śp. Paweł Adamowicz uznał, że nie ma miejsca dla pomnika ks. Henryka Jankowskiego w przestrzeni miejskiej. - Tym samym stanął on po stronie ofiar prałata, podkreśliła Dulkiewicz.
Przypomniała jednak, że władze miasta muszą "działać zgodnie z literą prawa i przyjętymi normami współżycia społecznego".
"Nie może być zatem zgody na akty wandalizmu, które noszą znamiona przemocy symbolicznej. Przewrócenie monumentu jest aktem samosądu, naruszającym polski porządek prawny" – oceniła p.o. prezydent Gdańska, przypominając, że zniszczony pomnik stał na gruncie miejskim, ale jest własnością społecznego komitetu złożonego m.in. z wiernych i przedstawicieli NSZZ "Solidarność".
Dulkiewicz przypomniała, że władze Gdańska podjęły już działania zmierzające do usunięcia pomnika. Przytoczyła też prośbę prezydenta Adamowicza z grudnia 2018 r., żeby usunięcie pomnika odbywało się "z kulturą i uszanowaniem procedur" oraz to, że Adamowicz apelował do społecznego komitetu budowy pomnika o jak najszybsze zdemontowanie monumentu.
Manifestem w legendę
W oświadczeniu Dulkiewicz poinformowała też, że na sesji Rady Miasta Gdańska 7 marca ma stanąć wniosek o odebranie ks. Henrykowi Jankowskiemu honorowego obywatelstwa miasta Gdańska oraz o zmianę nazwy skweru, na którym stał pomnik duchownego.
Trzech mężczyzn, którzy obalili monument, w kilkustronicowym manifeście przekazanym OKO.press napisało, że podjęli działanie, którego celem jest "symboliczne strącenie ze wspólnotowego piedestału fałszywej pamięci i czci osoby Henryka Jankowskiego". Portal podał dane osobowe autorów manifestu i sprawców przewrócenia pomnika. CZYTAJ WIĘCEJ>
W grudniu 2018 roku w "Dużym Formacie", magazynie "Gazety Wyborczej", opublikowano reportaż "Sekret Świętej Brygidy. Dlaczego Kościół przez lata pozwalał księdzu Jankowskiemu wykorzystywać dzieci?", w którym kapelan Solidarności, wieloletni proboszcz parafii św. Brygidy w Gdańsku Henryk Jankowski był oskarżany m.in. o seksualną przemoc wobec nieletnich.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Sekielski