Gdańscy taksówkarze dołączyli do ogólnopolskiego protestu. W środę także wyjechali na ulice.
W Gdańsku zaprotestowali kierowcy trójmiejskich korporacji. Najpierw dojeżdżali pod urząd wojewódzki w powolnym tempie, potem złożyli petycję na ręce władz województwa. Ich protest nie wywołał utrudnień w mieście.
- Metody dyplomatyczne, takie jak petycja, są bardziej kulturalne i nie utrudniają życia mieszkańcom - mówi Jerzy Szajnowicz ze Zrzeszenia Transportu Super Halo Taxi Gdańsk. - Teraz czekamy na reakcję władz.
Nie dla deregulacji
Przewoźnicy walczą z deregulacją ich zawodu.
- Nie chcemy, żeby klienci byli wożeni dookoła, przez nieprofesjonalne osoby, przez naciągaczy. Chcemy też wygody klienta - mówi Andrzej Adamczyk, organizator protestu.
- Minister działa na szkodę i doprowadza do nędzy taksówkarzy i ich rodziny - uważa Janusz Drozd, taksówkarz. - Chciałbym zaprosić ministra Gowina na dyżur do taksówki, on nie ma nie ma pojęcia ile kosztuje utrzymanie samochodu. A egzaminy zawodowe być zaostrzane a nie deregulowane! - - dodaje przewoźnik.
Powalczą o stawki
Taksówkarze walczą też o określenie minimalnych i maksymalnych stawek za kilometr jazdy.
- Chcemy żeby nas wysłuchano i zrozumiano, że ubożejemy - żali się Dariusz Staszewski, taksówkarz. - Ceny paliw rosną, są duże koszta, ja mam 5,4 tys. obrotu, z czego 3 tys. to koszta. Przecież z tego nie można odłożyć na opony, naprawę samochodu czy części, nie wspominając o kupnie nowego auta.
- To szczególnie ważne przed Euro 2012, kiedy nie wszyscy zagraniczni goście będą mieli świadomość, do jakiej taksówki wsiadają i ile można zapłacic za daną trasę - dodaje Adamczyk.
Autor: maz/mz / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24