- Nic nie jest w stanie wynagrodzić nam tego, co przeżyliśmy, kiedy odjeżdżający pociąg ciągnął wózek z naszym dzieckiem - mówi TVN24 Szymon Szatkowski. Jednocześnie informuje, że przyjał zadośćuczynienie zaproponowane przez SKM, ale będzie starał się jeszcze o odszkodowanie.
Szymon Szatkowski i jego partnerka jeszcze długo nie zapomną chwili, gdy pociąg SKM ruszył z gdańskiego peronu ciągnąc wózek z ich trzymiesięcznym dzieckiem. Rodzina po raz kolejny spotkała się z przedstawicielami przewoźnika. Tym razem nie chodziło o przeprosiny, a odszkodowanie.
- To są trudne rozmowy. Zaproponowaliśmy 2,5 tys. zł na nowy wózek oraz dwa bilety SKM ważne do końca roku na trasie Gdańsk Główny-Wejherowo – informuje Marcin Głuszek, dyrektor ds. marketingu i sprzedaży SKM.
Wózek, bilety, zabawki i wycieczka
Tuż po spotkaniu pan Szymon zapewniał, że na razie jest zadowolony z tego, w jakim kierunku zmierzają rozmowy. Okazało się też, że pieniądze na wózek i bilety to nie wszystko, co zaproponował przewoźnik.
- Dzieciaki mają też dostać zabawki. Dla Rafałka będzie kolejka. Bardzo lubi pociągi, więc padła też propozycja wycieczki jednym ze składów – wylicza Szatkowski.
Chcą pieniędzy?
Pan Szymon przyznaje, że wraz ze swoją partnerką zgodzili się na te propozycje zadośćuczynienia, ale z odszkodowania nie zrezygnują.
- Wydaje mi się, że za te krzywdy, które nas spotkały należy się też odszkodowanie. Poinformowaliśmy o tym SKM. Mamy przygotować oficjalny wniosek, który pewnie przedstawią ubezpieczycielowi – tłumaczy mężczyzna.
"Gazeta Wyborcza" pisała, że rodzina może się domagać 20 tys. zł, ale szczegółów para nie chce zdradzać. – Nie będę tego komentował – ucina pan Szymon.
"To wyglądało tragiczniej niż zapamiętałem"
Moja dziewczyna obejrzała nagranie z monitoringu i się popłakał. To wyglądało gorzej niż zapamiętałem Szymon Szatkowski
W czwartek rodzina mogła też obejrzeć nagranie z trzech kamer monitoringu, które zarejestrowały całe wydarzenie. Oboje bardzo to przeżyli.
- Przeanalizowałem te materiały kilka razy, moja dziewczyna zobaczyła to raz i się popłakała.To wyglądało gorzej niż to zapamiętałem. Byłem też przekonany, że ta SKM-ka jechała trochę wolniej - opowiada Szatkowski.
Mimo to pan Szymon nie żywi urazy do kierownika pociągu, który nie zauważył jak młodzi rodzice wsiadają do ostatniego wagonu. – Nie chcę oskarżać tego pana. Na pewno nie chciałbym też, żeby stracił pracę. Mam nadzieję, że szybko wróci do swoich obowiązków. Może będzie to dla niego przestroga – mówi Szatkowki.
Mężczyzna liczy też, że SKM wyciągnie wnioski z całej sytuacji. Przedstawiciele spółki zapewniali go, że na feralnym łuku na gdańskim peronie będzie stała dodatkowa osoba, która będzie czuwać nad bezpieczeństwem.
Wózek zakleszczony w drzwiach
Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło w miniony czwartek na peronie SKM w Gdańsku Głównym. Do ostatniego wagonu wsiadała rodzina z dwoma wózkami. Kiedy jeden z nich był między drzwiami te się zamknęły, a pociąg ruszył.
Dziecko uratował ojciec, który szybko wyciągnął je z wózka.To, dlaczego pociąg ruszył, zanim wszyscy pasażerowie wsiedli, bada policja.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/i / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Pomorze