Z uwagi na "zawiłość sprawy" dopiero za tydzień zapadnie wyrok w procesie siedmiu kibiców Ruchu Chorzów oskarżonych o pobicie w ub.r. na plaży w Gdyni meksykańskich marynarzy. Rozprawa odwoławcza w tej sprawie odbyła się we wtorek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku.
Pod koniec stycznia Sąd Rejonowy w Gdyni skazał kibiców na kary bezwzględnego więzienia. Jednemu z nich wymierzył 2 lata i 2 miesiące więzienia, zaś pozostałym sześciu - roku i 10 miesięcy. Wobec Łukasza Z., sąd pierwszej instancji zastosował surowszy wymiar kary, ponieważ mężczyzna ten miał już dwa prawomocne wyroki oraz toczyły się przeciwko niemu sprawy dotyczące zakazu stadionowego oraz znieważenia policjanta.
Zgodnie z wnioskiem prokuratora gdyński sąd zdecydował też, że oskarżeni mają zapłacić po 3 tys. zł zadośćuczynienia każdemu z dwóch pokrzywdzonych obywateli Meksyku.
"Nie bili bez powodu"
Apelację od wyroku gdyńskiego sądu złożyli obrońcy wszystkich oskarżonych. Wnieśli oni o złagodzenie wyroku, kary w zawieszeniu, uchylenie wyroku bądź uniewinnienie.
- Rzecz, która mnie najbardziej ubodła w wyroku sądu niższej instancji to stwierdzenie, że oskarżeni działali bez powodu, gdy tymczasem była to reakcja na okrzyk "naszych biją". Uznanie, że chęć udzielenia komuś pomocy jest bójką błahą, czy bez powodu, uderza w podstawy funkcjonowania społeczeństwa, niezależnie od tego, czy było zebranie maryjne, czy klub kibica – argumentował na sali rozpraw Wojciech Cieślak, obrońca skazanego na karę roku i 10 miesięcy więzienia Wojciecha W.
Jego zdaniem, cała sprawa na etapie przygotowawczym i podczas procesu miał charakter pokazowy. - Miano wyrazić w ten sposób determinację organów ścigania w walce z patologią. Wykreowano wroga zewnętrznego, "kibola", z którym państwo musi walczyć, a nawet wygrać - dodał.
"Cieszą się dobrą opinią"
Inni adwokaci podkreślali m.in., że w sprawie zastosowano niesłusznie odpowiedzialność zbiorową. Jako przykład podano m.in. dwóch oskarżonych Piotra P. i Krystiana J., którzy przyznali się do zarzutów i chcieli dobrowolnie poddać się karze. Gdyński sąd na to się jednak nie zgodził i wymierzył tym dwóm kibicom także kary bezwzględnego więzienia.
Oskarżony pokazuje blizny
Część obrońców argumentowała, że oskarżeni są młodymi i niekaranymi jeszcze osobami, które w swych miejscach pracy cieszą się dobrą opinią.
Na sali rozpraw było trzech oskarżonych, z których jeden, Sławomir M., poprosił w ostatnim słowie o uniewinnienie. Na korytarzu sądowym w rozmowie z dziennikarzami pokazywał blizny na brzuchu. Tłumaczył, że rany zadali mu rozbitą butelką marynarze z Meksyku, a zatrzymany został przez policję w szpitalu. - Nie zostałem rozpoznany na żadnym monitoringu, nie brałem udziału w tej bójce - przekonywał.
Nie przyznali się do pobicia
Prokurator Barbara Wnętrzak-Damianos wnioskowała o odrzucenie apelacji obrońców.
- Prokuratura nie skarżyła wyroku, uznając, że był on słuszny. Sąd wymierzył karę surową, ale adekwatną do stopnia zawinienia i społecznej szkodliwości czynu – podkreśliła.
18 sierpnia 2013 r. na plaży w Gdyni grupa kibiców Ruchu Chorzów, którzy tego samego dnia wieczorem mieli kibicować swojej drużynie w meczu z Arką Gdynia, pobiła, zdaniem prokuratury, członków załogi szkolnego żaglowca Akademii Marynarki Wojennej Meksyku "Cuauhtemoc".
Podczas procesu większość oskarżanych nie przyznała się do pobicia marynarzy, a dwóch wyjaśniło, że sami zostali zaatakowani przez obywateli Meksyku rozbitą butelką.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/mz / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Pomorze