Mariusz Wilczyński wygrał konkurs na stanowisko komendanta straży miejskiej w Czersku. Wczoraj burmistrz przekonywał, że zdecydowało o tym jego doświadczenie zawodowe. Dziś, w rozmowie z nami przyznaje, że wie, iż Wilczyński w przeszłości stracił prawo jazdy za punkty. - Słyszeliśmy też, że był jakiś incydent, w którym miał naruszyć regulamin i został odwołany, ale musimy to sprawdzić – zastrzegł burmistrz Czerska.
Strażnicy w Czersku wciąż czekają na nowego szefa, po tym jak poprzedni stracił stanowisko po aferze z lawetą. W środę drugi już konkurs na to stanowisko wygrał Mariusz Wilczyński z Malborka. Zwycięzca poprzedniego, rozstrzygniętego w połowie lipca, zrezygnował… po kilku dniach pracy.
Zwyciężyło doświadczenie zawodowe?
Tym razem zgłosiło się trzech kandydatów. Po wygranej Wilczyńskiego, burmistrz Czerska przekonywał, że zwyciężyło jego doświadczenie zawodowe.
Zapytaliśmy w czwartek burmistrza, czy ma na myśli jego zabrane prawo jazdy, czy odwołanie ze stanowiska zastępcy komendanta straży miejskiej w Malborku.
- Wiedzieliśmy o tym, że stracił prawo jazdy za punkty. Jak każdy kierowca mógł nazbierać sobie 26 punktów – powiedział w rozmowie z tvn24.pl Marek Jankowski.
Przyznał jednocześnie, że "słyszał też, że podczas jego (Wilczyńskiego) pracy miało dojść do jakiegoś incydentu, po którym była mowa o naruszeniu regulaminu pracy". - Ale musimy to sprawdzić – zastrzegł burmistrz Czerska.
Właśnie za "naruszenie regulaminu pracy" Wilczyński został w 2012 roku odwołany ze stanowiska zastępcy komendanta straży miejskiej. Media lokalne podawały nieoficjalnie, że chodziło o pełnienie służby pod wpływem alkoholu. Jednak byli przełożeni zwycięzcy konkursu twierdzą, że nie pamiętają, dlaczego go odwołali.
- Nie pamiętam o co dokładnie chodziło wtedy. Być może wiązało się to z jakimś trudnym momentem w życiu pana Wilczyńskiego - powiedział tvn24.pl Andrzej Rychłowski, burmistrz Malborka.
Czekają na opinię komendanta wojewódzkiego
Wygrana w konkursie nie oznacza, że Mariusz Wilczyński zdobył już stanowisko. – Jego kandydaturę musi zaopiniować komendant wojewódzki policji. Ma na to 14 dni, jeśli opinia będzie pozytywna podpiszemy umowę – zapewnia Marek Jankowski.
Pościg za autem na lawecie
Mężczyzna tłumaczył, że jego auto nie było uczestnikiem ruchu, więc nie może odpowiadać za wykroczenie. Nie ma także obowiązku wskazywania, kto kierował lawetą. Wtedy miał usłyszeć, że sprawa zostanie skierowana do sądu. Za niewskazanie kierowcy panu Piotrowi mogło grozić do 5 tys. zł grzywny.
Pracę stracił ówczesny komendant Jarosław Szwil, który teraz walczy o stanowisko przed sądem.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws/i / Źródło: TVN24 Pomorze