Jego jachtem miotał sztorm, kapitan Tomasz Cichocki stracił przytomność, został ranny, ale sam się opatrzył i zaszył ranę - z problemami, ale jednak udało mu się samotnie opłynąć świat. Dopiero co wrócił do domu, a już planuje kolejny rejs.
Tomasz Cichocki jest 16. Polakiem, który samotnie opłynął świat pod biało-czerwoną banderą. Swój samotny rejs rozpoczął 1 lipca 2011 roku. Zakończył 8 maja 2012 r. we francuskim Breście.
W piątek przypłynął na uroczyste przywitanie w sopockiej Marinie. Jego jacht o nazwie "Polska Miedź" będzie udostępniony dla zwierzających, a każdy będzie mógł porozmawiać z żeglarzem.
Początkowo Cichocki planował opłynąć świat bez zawijania do portów. Niestety, wyczyn się nie powiódł. W połowie października kapitan musiał przerwać rejs i zawinąć do Port Elizabeth w RPA.
Spotkania z wielorybami
Żaglarz obrał niezwykle trudną trasą wokół trzech groźnych przylądków. Na swojej drodze często spotykał wieloryby.
- Starałem się ich unikać, bo miałem zbyt małą jednostkę na spotkanie z tymi olbrzymami - tłumaczy reporterowi TVN24 Adamowi Kasprzykowi Cichocki.
Walczył z żywiołem i bólem
Pod koniec września żeglarz miał wypadek podczas sztormu i stracił przytomność. Sam jednak opatrzył i zszył ranę głowy.
Raz jego łódka obróciła się też do góry dnem, a w listopadzie został na kilkadziesiąt dni bez łączności ze światem zewnętrznym.
"On się urodził, żeby opłynąć świat"
Na koniec rejsu dookoła świata czekała także żona żeglarza, Ewa Cichocka. Jak przyznaje kpt. Cichocki powitanie po zakończeniu rejsu było bardzo emocjonujące. - Będziemy się bardzo długo witać. Opowiemy sobie wiele historii, które zdarzyły się podczas tego rejsu - mówił reporterowi TVN24 kpt. Tomasz Cichocki.
Na pewno będzie co opowiadać, bo jak mówi żona żeglarza Ewa Cichocka oczekiwanie na koniec wyprawy było bardzo trudne. - Ten rok był najtrudniejszym rokiem w moim życiu, miałam najwięcej zmartwień i lęków no i chyba najwięcej tęsknoty - zwierzała się reporterowi TVN24. Dodała, jednak że nigdy nie zwątpiła w sukces męża. - On się po to urodził, żeby opłynąć świat dookoła - dodała Cichocka.
Kolejny cel
Mimo tego, co przeszedł, kapitan nie zrezygnuje z pierwotnych planów: rejsu dookoła świata bez zawijania do portów.
- Zawsze przecież jest coś do zdobycia - mówi kapitan. A swój ostatni wyczyn podsumowuje: - Było ciężko, ale tak piękne, że warte tego wysiłku. Na pewno.
Teraz spotka się z rodziną, w domu. - Zawsze się cieszę, gdy jestem z nimi - mówi.
Autor: aja/mz / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24