Sąd Apelacyjny w Koszalinie utrzymał wyrok w sprawie czterech policjantów, którzy na komendzie znęcali się nad 18-letnim Kornelem. Wszyscy usłyszeli wyroki więzienia w zawieszeniu, mają czasowy zakaz pracy w policji, a także muszą zapłacić odszkodowanie poszkodowanemu. Wyrok jest prawomocny.
- Paralizatora użyto w sposób kompletnie niepotrzebny – stwierdził Marek Mazur, sędzia Sądu Apelacyjnego w Koszalinie, skazując czterech policjantów za wielokrotne rażenie Kornela zatrzymanego w związku z bójką. 18-latek został wprowadzony na 3, 4 minuty do korytarza, w którym nie ma zainstalowanego monitoringu. Tam, by wymusić na nim zeznania, użyty został wobec niego paralizator.
Okres próby dla czterech skazanych
Główny oskarżony – Marcin W. – policjant, który używał paralizatora, został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, zakaz pracy w policji przez dwa lata oraz 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia dla poszkodowanego.
Bartosz M., Zbigniew W. i Kamil K. – którzy przyglądali się znęcaniu nad 18-latkiem – usłyszeli identyczne wyroki: rok więzienia w zawieszeniu na rok próby, rok zakazu pracy w policji oraz po trzy tysiące zadośćuczynienia dla Kornela od każdego z nich.
Wyrok jest prawomocny – sąd apelacyjny w większości podtrzymał wyrok sądu rejonowego, który zapadł w lutym tego roku. Do ponownego rozpatrzenia w Sądzie Rejonowym w Kołobrzegu zwrócona została jedynie kwestia niepouczenia zatrzymanego o jego prawach.
Policjantom groziła kara do 10 lat pozbawienia wolności.
Policjanci się nie przyznali
Pokrzywdzony Kornel Ś. został zatrzymany przez policjantów Komendy Powiatowej Policji w Kołobrzegu w nocy z 17 na 18 lipca 2016 roku w związku z bójką w okolicy Pomnika Zaślubin z Morzem. Miał wówczas 18 lat. Już na komendzie, poza miejscem zdarzenia, jeden z funkcjonariuszy Marcin W. użył wobec niego paralizatora.
Prokuratura w Białogardzie zarzucała funkcjonariuszom stosowanie przemocy wobec zatrzymanego 18-latka, spowodowania u niego obrażeń ciała i wymuszania oświadczeń. Żaden z funkcjonariuszy nie przyznawał się do zarzucanych czynów.
Prokurator zarzucał policjantom także przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków. Według relacji Ryszarda Gąsiorowskiego z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie, policjanci mieli doprowadzić zatrzymanego do budynku komendy, do korytarza, w którym nie ma monitoringu wewnętrznego.
Następnie mężczyzna miał zostać położony chwytem obezwładniającym na podłogę. Policjanci mieli użyć wobec niego paralizatora, chcąc uzyskać informację o tożsamości drugiego współsprawcy zdarzenia, w związku z którym doszło do zatrzymania.
"Jak esesmani"
Według prokuratora, jeden z policjantów raził zakutego w kajdanki młodzieńca paralizatorem przez ubranie i na gołą skórę. W rezultacie Kornel miał 16 punktowych oparzeń (każde użycie paralizatora zostawia dwa ślady, co wskazuje, że porażeń mogło być 8).
- Policjant, który stosował paralizator, ma w zarzucie wskazanie, że to on go stosował. Pozostali trzej funkcjonariusze mają w zarzucie niedopełnienie obowiązków, gdyż nie przeciwdziałali temu, nie zareagowali. Patrzyli na to, co robi kolega, i nie zapobiegli temu - wyjaśnił Gąsiorowski.
Proces w tej sprawie relacjonowaliśmy od początku. Żaden z oskarżonych nie chciał rozmawiać z reporterami. Za to rodzice pokrzywdzonego ostro skomentowali postępowanie funkcjonariuszy.
- Oni się zachowali jak esesmani w trakcie II wojny światowej. Ja tego nie rozumiem, jak można z zimną krwią torturować bezbronnego, skutego człowieka – mówiła pani Iwona, matka 18-latka. – My absolutnie nie pałamy żądzą zemsty. Ja tu walczę o sprawę. Nie chcę takiej policji w tym kraju – dodała.
"Zaraz się z***asz"
18-letni Kornel powiedział im, że do końca życia będzie pamiętał wizytę w komisariacie w Kołobrzegu. - Policjanci rzucili mnie na ziemię i się zapytali, czy sr**em, bo jak nie, to zaraz się zes**m. I razili mnie paralizatorem, próbując wymusić zeznania - mówił. Powtarzał to później w sądzie.
- Na początku zostałem porażony przez koszulkę kilka razy i w pewnym momencie uznali, że chyba za słabo to na mnie działa. Podciągnęli mi koszulkę i wtedy ten drugi policjant temu rażącemu pokazywał, w których miejscach najlepiej razić, żebym najbardziej to poczuł - relacjonował dziennikarzom TVN Kornel.
Po zebraniu dokumentacji, po kilku dniach od zdarzenia, rodzina Kornela zwróciła się do policji o wszczęcie postępowania wewnętrznego w tej sprawie. Po miesiącu uznano, że "nie potwierdzono stosowania paralizatora i siły fizycznej w budynku komendy".
Dymisje po śledztwie dziennikarskim
Zainteresowanie sprawą dziennikarzy TVN doprowadziło do ponownego wszczęcia postępowania. Rzeczniczka prasowa Komedy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie Alicja Śledziona poinformowała nas, że w czerwcu 2017 roku wobec trzech policjantów wszczęto postępowanie dyscyplinarne, zakończone uznaniem ich za winnych.
Wobec czwartego policjanta, który podczas zdarzenia używał paralizatora, także przeprowadzono postępowanie dyscyplinarne. - Ze względu na ważny interes służby 30 sierpnia 2017 roku został on zwolniony z policji – oświadczyła Alicja Śledziona.
Zwolniony został także policjant, który przeprowadzał pierwszą kontrolę, która nie wykazała nieprawidłowości.
- Wydział Kontroli Komendy Wojewódzkiej Policji uznał, że była ona przeprowadzona ze zbyt małą dociekliwością. Funkcjonariusz, który ją prowadził, nie jest już w czynnej służbie. Natomiast wobec osoby nadzorującego postępowanie wyciągnięto konsekwencje dyscyplinarne - wyjaśniła Alicja Śledziona.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa//ec / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24