Koniec ery plakatów wyborczych oraz obklejonych lamp i słupów przy głównych drogach w Gdyni. Władze miasta mają już dość nielegalnego umieszczania materiałów wyborczych, więc zakazały reklamowania się komitetom wyborczym w pasach dróg miejskich.
Niespełna rok temu władze Gdyni zakazały wieszania reklam m.in. na Estakadzie Kwiatkowskiego, Placu Kaszubskim i ul. Świętojańskiej. Powód? Estetyzacja miasta oraz troska o bezpieczeństwo uczestników ruchu drogowego. Gdańsk i Sopot nie poszły w ślady Gdyni, za to ta, idzie teraz o krok dalej.
Zakaz na terenach miejskich
- Zakazaliśmy umieszczania plakatów i haseł wyborczych w pasie dróg będących pod pieczą Zarządu Dróg i Zielni w Gdyni oraz na innych terenach miejskich. Absolutnie nie wnikamy w, to co znajduje się na prywatnych działkach - informuje Katarzyna Gruszecka-Spychała, wiceprezydent Gdyni.
Jak zapewnia wiceprezydent, nie utrudni to komitetom wyborczym promowania swoich kandydatów, a to dlatego, że w mieście ustawiono 81 tablic na publikacje urzędowych obwieszczeń oraz 25 tablic do bezpłatnego użytku dla komitetów.
- To rozporządzenie ma dotyczyć wszelkich wyborów i referendów. Chcemy, żeby to się stało zasadą - dodaje wiceprezydent.
Jak będą karać?
Zdaniem Gruszeckiej-Spychały miasto nie będzie miało problemów z egzekwowaniem zakazu umieszczania reklam na terenach miejskich. Urzędnicy zamierzają korzystać z obowiązującej ordynacji wyborczej oraz nowelizowanej ustawy o krajobrazie.
- Będziemy postępować tak, jak nas do tej pory nauczyło doświadczenie. Materiałów wyborczych oczywiście nie można niszczyć, ale jeśli zawieszono je nielegalnie, to mamy prawo je usunąć. Potem docieramy do konkretnych komitetów, które promują danego kandydata - opowiada Gruszecka-Spychała.
- Będziemy sprawdzać czy rozporządzenie władz miasta jest respektowane - zapewnia Danuta Wołk-Karaczewska, rzeczniczka gdyńskiej Straży Miejskiej. Ci, którzy nie będą się stosować do zakazu będą najpierw pouczani przez funkcjonariuszy. Dopiero potem będą im grozić mandaty.
"Takie były postulaty mieszkańców"
Zakaz wieszania reklam to również spełnienie wieloletnich postulatów mieszkańców Gdyni, którzy mieli dość szpecenie miasta.
- To nie tylko źle wyglądało, ale było też niebezpieczne. Wielokrotnie dochodziło do sytuacji, gdy obklejano sygnalizacje czy słupy ze znakami. Kierowcy mogli mieć kłopot z dostrzeżeniem oznakowania. Zdecydowaliśmy się zaostrzyć dotychczasowe zasady, bo te nie do końca się sprawdzały - twierdzi wiceprezydent.
Kto to posprząta?
Po każdych wyborach urzędnicy zwracali uwagę na to, że po głosowaniach ulice są zaśmiecane przez pozostałości po plakatach. Oprócz tektury, na ulicach pozostają także druty, którymi mocowano plakaty do słupów. Po wyborach komitety mają miesiąc, żeby wszystko uprzątnąć, ale jakoś się do tego nie kwapią.
Miasto musi wtedy sprzątać na swój rachunek. Komitety powinny się z rozliczyć z magistratem i odebrać swoje rzeczy. Mimo to w magazynach często zalegają resztki plakatów z minionych kampanii. Ja twierdzą urzędnicy na niektórych ulicach polityczne materiały reklamowe wiszą nawet kilka lat.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: CBY-SA 3.0 / Pomeranian/Wikipedia