Prokuratura bada okoliczności śmierci 27-latka, który zmarł na jednej z ulic w Gdyni podczas policyjnej interwencji. Mundurowi twierdzą, że mężczyzna był agresywny i musieli użyć wobec niego siły. Przekonują też, że gdy w pewnym momencie stracił przytomność, wezwali pogotowie i rozpoczęli reanimację. Są już wstępne wyniki sekcji. Biegły wykluczył śmierć na skutek urazu mechanicznego.
Policyjna interwencja wobec 27-letniego mężczyzny miała miejsce w poniedziałek (26 grudnia) około godziny 4.30 przy ulicy Puckiej w Gdyni.
Z krótkiego komunikatu wysłanego przez podkomisarz Jolantę Grunert z Komendy Miejskiej Policji w Gdyni wynika, że mężczyzna był agresywny, a funkcjonariusze zmuszeni byli użyć wobec niego siły fizycznej oraz założyć mu kajdanki.
"W trakcie interwencji mężczyzna stracił przytomność. Policjanci natychmiast wezwali karetkę i rozpoczęli reanimację mężczyzny, którą prowadzili do czasu przyjazdu ratowników medycznych. Mimo akcji ratowniczej mężczyzna zmarł. Wszystkie okoliczności śmierci mężczyzny są wyjaśniane przez prokuraturę, która od razu została poinformowana o zdarzeniu" – czytamy w komunikacie.
Prokurator: z relacji policjantów wynika, że zaczął uciekać na widok radiowozu
We wtorek około godz. 10 prokurator Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku w rozmowie z tvn24.pl mówił, że z dotychczasowych ustaleń wynika, iż 27-letni mężczyzna jechał samochodem, a gdy zaparkował i wysiadł, na widok radiowozu zaczął uciekać.
- Policjanci pojechali za nim i go zatrzymali. Na początku interwencja przebiegała spokojnie. Z relacji funkcjonariuszy wynika, że po chwili 27-latek zaczął być wobec nich coraz bardziej wulgarny i agresywny. Mundurowi pouczyli go, że jeśli się nie uspokoi, mogą być wobec niego zastosowane środki przymusu – opowiadał prokurator.
W pewnym momencie mężczyzna stracił przytomność
Dodał, że doszło do szarpaniny.
– Mężczyzna zaczął atakować policjanta. Ten próbował zastosować chwyty obronne, jednak 27-latek mu się wyrwał. Ostatecznie policjantom udało się go unieruchomić. W pewnym momencie zauważyli, że mężczyzna ma spłycony oddech i mniej wyczuwalny puls. Wezwali więc pogotowie, a gdy mężczyzna stracił przytomność, rozpoczęli reanimację. Działania te przejęli ratownicy. Reanimacja trwała około 45 minut. Mężczyzny nie udało się uratować – mówił Mariusz Duszyński.
Prawdopodobnie był pod wpływem jakiegoś środka psychoaktywnego
Na miejsce przyjechał prokurator, który zadecydował o przekazaniu ciała do zakładu medycyny sądowej.
Czytaj też: Śledztwo po śmierci 38-latka. Ratusz: parawan policji stał przy przejściu, do upadku doszło w innym miejscu
Dodał, że zabezpieczony został zapis z monitoringu oraz samochód, którym jechał mężczyzna. Przesłuchani zostali też interweniujący policjanci.
Śledztwo w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci
- Zostało wszczęte śledztwo w kierunku artykułu 155 Kodeksu karnego, czyli nieumyślnego spowodowania śmierci, za co grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Będziemy badać działania policjantów pod kątem tego, czy czynności wobec 27-latka zostały podjęte w sposób prawidłowy - podkreślał Mariusz Duszyński.
Są już wstępne wyniki sekcji
Po godzinie 15 prokurator poinformował nas, że są już wstępne wyniki sekcji. - Biegły wykluczył śmierć gwałtowną na skutek urazu mechanicznego. Stwierdził, że przyczyną zgonu była ostra niewydolność krążenia i oddychania w następstwie zatrzymania akcji serca - powiedział prokurator.
Dodaje, że konieczne jest jeszcze wykonanie badań dodatkowych - histopatologicznych i toksykologicznych krwi i moczu na zawartość alkoholu oraz środków odurzających.
- Dopiero gdy będą wyniki tych badań, biegły będzie mógł wydać ostateczną opinię na temat przyczyny śmierci - zaznaczył Mariusz Duszyński.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock