Zasłoniła matkę własnym ciałem, dziś jeździ na wózku. Taki los zgotował jej ojciec - Jan M. Pijany mężczyzna podczas domowej awantury zabił żonę, a pani Wioletcie wbił nóż w rdzeń kręgowy. Sąd skazał Jana M. na dożywocie. Wyrok nie jest prawomocny.
Przed Sądem Okręgowym w Elblągu zakończył się proces Jana M. Mężczyznę oskarżono o zabójstwo żony i usiłowanie zabójstwa córki, której uszkodził rdzeń kręgowy.
Pani Wioleta utrzymuje się z niewielkiego zasiłku i cały czas walczy o powrót do zdrowia. Lekarze dają jej 70 procent szans na to, że znów będzie mogła stanąć na nogi.
Podczas środowej rozprawy sąd wysłuchał mów końcowych i ogłosił wyrok. Na ławie oskarżonych pojawił się 61-latek. Sąd uznał, że Jan M. jest winny zabójstwa żony i usiłowania zabójstwa córki. Mężczyznę skazano na dożywocie. Ponadto ma zapłacić córce 100 tys. zł zadośćuczynienia. Wyrok nie jest prawomocny.
Mimo że pani Wioleta czekała na wyrok, nie mogła się pojawić na sali sądowej. Wszystko przez silne bóle kręgosłupa. Reporter TVN24 rozmawiała z panią Wioletą przez telefon tuż po ogłoszeniu wyroku. Kobieta przyznała, że jest z niego zadowolona.
- Na sali nie było żadnych emocji. Ojciec raz dzisiaj przeprosił tuż przed ogłoszeniem wyroku. Ale to nie było szczere. To taka gra aktorska, żeby obcy ludzie mu współczuli - powiedziała pani Agata, siostra poszkodowanej.
Dostała nożem, gdy próbowała ratować matkę
W rodzinnym domu pani Wiolety często dochodziło do awantur. Interweniowała policja, rodzina miała "niebieską kartę". Dramat zaczął się ponad rok temu podczas kolejnej awantury domowej. To wtedy jej pijany ojciec zaatakował swoją żonę. - Mama dostała nożem, odwróciłam się, żeby ją złapać, wtedy dostałam cios w plecy - opowiadała przed kamerami kobieta. Zaryzykowała, bo jak mówi: nie mogła postąpić inaczej. - Życie matki było dla mnie ważniejsze niż własne - dodaje.
Bohaterstwo kosztuje
Cios, który zadał jej ojciec, uszkodził rdzeń kręgowy. Kobieta porusza się na wózku inwalidzkim. Choć diagnoza zabrzmiała jak wyrok, lekarze dali jej też nadzieję. Ma 70 procent szans na to, że będzie jeszcze mogła stanąć na nogi. Co prawda przy pomocy kul, ale nie byłaby przykuta do wózka. Dziewczyna musi jednak korzystać z kosztownej rehabilitacji.
W styczniu pani Wioleta pojechała do specjalnego ośrodka w Górowie Iławieckim. Dzięki turnusowi rehabilitacyjnemu jest poprawa, choć niewielka.
- Mięśnie bardzo powoli się regenerują, ale jest lepiej. W tym roku przeszłam o kulach samodzielnie 15 metrów. Był to krok chwiejny, potrzebowałam asekuracji, ale bardzo się z tego cieszę - opowiadała tuż po turnusie. Leczenie cały czas trwa. Kobieta nie raz walczy z wielkim bólem. Zdarza się, że z jego powodu nie jest w stanie opuścić domu.
Po 8 miesiącach przed sąd
Proces 61-latka miał ruszyć 20 lipca 2016 r. Wtedy sprawę odroczono, bo oskarżony nie stawił się w sądzie ze względu na zły stan zdrowia. Jak się okazało, Jan M. przebywał w szpitalu przy Areszcie Śledczym w Bydgoszczy. Kolejny termin rozpoczęcia procesu wyznaczono na 21 września. Jednak i tym razem M. się nie pojawił. Pod koniec stycznia br. biegły lekarz stwierdził, że mężczyzna może już stanąć przed sądem.
Podczas rozprawy 8 marca wyjaśnienia złożył oskarżony oraz jego córka.
Jan M. zadeklarował, że chce brać udział w kolejnych posiedzeniach. Wyrok zapadł 12 kwietnia.
Niektórzy dzwonili, żeby powiedzieć, że "są ze mną"
Dzięki licznym publikacjom w mediach wiele osób otworzyło dla pani Wioli swoje serca. Kobieta otrzymała nie tylko paczki z żywnością czy odzieżą, ale i oferty pracy. Swoją pomoc zaoferowały też kancelarie prawne. Przed rodzinnym domem wkrótce pojawi się też nowy, metalowy podjazd. Dzięki temu będzie mogła sama wejść do domu.
- Wiele osób się do mnie odezwało. Niektórzy po prostu dzwonili, żeby powiedzieć, że "są ze mną". Udało się otrzymać mieszkanie na parterze w gminie Braniewo. Jedna osoba zaproponowała, że pomoże je wykończyć - mówiła pani Wioleta.
Brat pani Wiolety o trudnej sytuacji siostry:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa//ec / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24