Pięć zarzutów związanych z molestowaniem seksualnym trzech pracownic postawiła gdańska prokuratura 62-letniemu Mariuszowi K., dyrektorowi prywatnego przedszkola w Wejherowie (Pomorskie). Na wniosek prokuratorów sąd podjął decyzję o tymczasowym aresztowaniu podejrzanego.
Jak poinformowała w piątek rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk, zarzuty dotyczące popełnienia przestępstw o charakterze seksualnym postawiła mężczyźnie Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Oliwa. Rzecznik dodała, że z ustaleń śledztwa wynika, iż poszkodowane w tej sprawie zostały trzy pracownice przedszkola, a do przestępstw miało dochodzić w latach 2013-2017.
"Zaczął prawić komplementy..."
Wyjaśniła, że 62-latek, "wykorzystując istniejący stosunek zależności - pokrzywdzone były pracownicami kierowanej przez podejrzanego palcówki przedszkolnej - wielokrotnie doprowadził je do poddania się innej czynności seksualnej".
Rzecznik dodała, że podejrzanemu zarzucono też "usiłowanie doprowadzenia pokrzywdzonej do poddania się innej czynności seksualnej" oraz "usiłowanie doprowadzenia kolejnej pokrzywdzonej do obcowania płciowego". Mężczyźnie grozi do 12 lat więzienia.
TVN 24 dotarła do byłej pracownicy przedszkola. – Prawił komplementy. Z czasem stały się one niestosowne i z podtekstem – opowiada.
Z rozmów z innymi pracownicami placówki dowiedziała się, że potrafił posunąć się nawet dalej, ale ona przez pół roku pracy nie była przez Mariusza K. napastowana.
- Z tego co wiem, przez kilka lat przez to przedszkole przewinęło się 90 kobiet. O czymś to świadczy – zauważa nasza rozmówczyni. – Umiał tak inteligentnie manipulować, że dziewczyny czuły się winne – dodaje po chwili.
Proceder miał trwać kilka lat
62-latek został zatrzymany w czwartek. Nie przyznał się do winy, złożył wyjaśnienia, których treści prokuratura nie zdradza.
Wawryniuk poinformowała, że po postawieniu dyrektorowi zarzutów prokuratura złożyła w gdańskim sądzie wniosek o zastosowanie wobec niego tymczasowego trzymiesięcznego aresztu. Gdański sąd przychylił się do tego wniosku.
Śledztwo w tej sprawie ruszyło w październiku ubiegłego roku, kiedy na policję zgłosiła się pierwsza z ofiar. Ponieważ w toku postępowania okazało się, że pokrzywdzonych jest kilka, a cały proceder miał trwać kilka lat, śledczy nie wykluczają, że poszkodowanych może być więcej.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa / Źródło: TVN24 Pomorze/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock