Koszalińska prokuratura wniosła do Sądu Najwyższego kasację od wyroku uniewinniającego opiekunki społeczne i kuratorki sądowe, które odpowiadały za opiekę nad Katarzyną W. i jej dziećmi. Dwóch synów kobiety było przez kilka miesięcy maltretowanych. Rodzina mieszkała wtedy w miejskim ośrodku.
Kasację do Sądu Najwyższego od prawomocnego już wyroku uniewinniającego cztery prasownice instytucji publicznych wniosła Prokuratura Okręgowa w Koszalinie (Zachodniopomorskie). Wyrok zapadł 21 grudnia 2020 roku przed Sądem Okręgowym w Koszalinie. Sędzia rozpoznawał wówczas apelację prokuratury i utrzymał w mocy wyrok drawskiego sądu rejonowego uniewinniającego kobiety od zarzutu niedopełnienia obowiązków służbowych w związku ze sprawą małoletnich braci torturowanych przez matkę Katarzynę W. i jej konkubenta Marka K.
Według prokuratury, to kuratorka zawodowa Aleksandra P., kuratorka społeczna Barbara K., pracownica socjalna Wioletta S. i ówczesna zastępczyni dyrektora Ośrodka Wspierania Dziecka i Rodziny w Drawsku Pomorskim Anna T. miały nadzór nad Katarzyną W., która miała ograniczone prawa rodzicielskie i jej dziećmi, kiedy rodzina dotknięta przemocą trafiła do ośrodka. To w hostelu prowadzonym przez ośrodek od 16 stycznia do 18 marca 2016 roku matka chłopców i jej konkubent Marek K. torturowali dwóch synów kobiety, on próbował zabić jednego z chłopców i gwałcił obu.
Sądy obu instancji nie podzieliły stanowiska oskarżyciela publicznego, uniewinniając pracownice instytucji publicznych. - W ocenie prokuratora istnieje inna możliwość oceny zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, stąd decyzja o wniesieniu kasacji – powiedział Ryszard Gąsiorowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. Dodał, że zdaniem oskarżyciela publicznego "wina była". Mieli na nią wskazywać także świadkowie.
"Katarzyna W. okazała się potworem, na to oskarżone nie miały wpływu"
Rozprawy w sądach obu instancji toczyły się z wyłączeniem jawności. Media i publiczność mogły być jedynie na ogłoszeniu wyroku. Trzyosobowy skład orzekający sądu odwoławczego 21 grudnia 2020 roku podzielił w całości stanowisko sądu I instancji. Sędzia Renata Rzepecka-Gawrysiak, uzasadniając wyrok, zaznaczyła, że w ocenie sądu wina oskarżonych w tej sprawie nie została udowodniona. - Tę sprawę trzeba oceniać z daty, kiedy to się działo, nie tylko z perspektywy "teraz" – mówiła sędzia.
Powołała się na fragment z uzasadnienia do wyroku I instancji z 12 marca 2020 roku, w którym sędzia Marcin Myszka wyraził ubolewanie nad tragedią, która spotkała braci, jednocześnie wskazał, iż nie można na siłę szukać winnych w oskarżonych. Te, zdaniem sądu, robiły wszystko, co było w ich mocy, starannie, by zająć się Katarzyną W. i jej dziećmi, gdy potrzebowała pomocy, będąc ofiarą przemocy. - To, że w tej sprawie Katarzyna W. okazała się kłamcą, potworem, na to panie oskarżone nie miały wpływu i nikt nie miał. Katarzyna W. była niesamowitą manipulantką. Zmanipulowała, okłamała wszystkich. Każdą sytuację tłumaczyła. Ona była uważana za "matkę kwokę", bardzo dobrą matkę, ukrywała cały czas swój nowy związek – mówiła na sali rozpraw sędzia Rzepecka-Gawrysiak. Dodała, że oskarżone nie tylko nie powinny ponosić odpowiedzialności, to mają prawo czuć się skrzywdzone samym oskarżeniem, bo "potworami w tej sprawie okazali się Katarzyna W. i Marek K.". Wobec Marka K. i Katarzyny W. toczyło się odrębne postępowanie karne. On został nieprawomocnie skazany na dożywocie. Wyrok 14 lat pozbawienia wolności wobec Katarzyny W. jest prawomocny.
Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24