Sąd uniewinnił cztery kobiety - dwie pracownice społeczne i dwie kuratorki sądowe oskarżone o zaniedbania podczas opieki nad Katarzyną W. i jej dziećmi. Dwóch synów kobiety było przez kilka miesięcy bezwzględnie maltretowanych. Rodzina mieszkała wówczas w miejskim ośrodku.
- Urzędniczki wykazały się ponadprzeciętną wrażliwością i pomocą oraz empatią wobec Katarzyny W. – oceniał sędzia Marcin Myszka podczas uzasadniania wyroku w sprawie dwóch pracownic społecznych i dwóch kuratorek sądowych z Drawska Pomorskiego. Wszystkie oskarżone zostały uniewinnione – zdaniem sądu nie zaniedbały opieki nad rodziną Katarzyny W., a wręcz przeciwnie – "wykazały się opiekuńczością".
Sąd zauważył, że w czasie, gdy Katarzyna W. wraz z partnerem znęcali się nad synami kobiety, do oskarżonych docierały pojedyncze sygnały o tym, że może dochodzić do czegoś niepokojącego w miejskim hostelu, gdzie mieszkała rodzina. Jednak za każdym razem Katarzyna W. potrafiła logicznie wytłumaczyć czy to siniaki na ciele synów, czy zgłoszenia sąsiadów o krzykach w ich lokalu.
Przemoc w miejskim hostelu
Kobiety – Anna T. (były zastępca dyrektora ośrodka), Wioleta S. (były pracownik socjalny w ośrodku), Aleksandra B. (kurator zawodowy) oraz Barbara K. (społeczny kurator), oskarżone były o to, że nie dopełniły swoich obowiązków służbowych związanych z nadzorem nad Katarzyną W. i jej dziećmi. Kobieta wraz z konkubentem znęcała się nad chłopcami od stycznia do marca 2016 roku, gdy chłopcy mieli 7 i 9 lat. Oskarżonym kobietom groziło do trzech lat pozbawienia wolności.
Zdaniem sądu matka dzieci skutecznie zmanipulowała oskarżone - sprawiała wrażenie zorganizowanej, zaradnej, dzieci były zadbane. Kobieta schroniła się w miejskim hostelu, bo uciekła od ojca dzieci, który był alkoholikiem i dopuszczał się przemocy.
Dodatkowo sędzia Myszka zwrócił uwagę, że każda z oskarżonych miała wieloletnie doświadczenie w pracy i dobre opinie od przełożonych. Po postawieniu zarzutów zrezygnowały ze swoich funkcji - tę postawę również docenił sąd.
Proces dwóch pracownic Ośrodka Wspierania Dzieci i Rodziny oraz dwóch kuratorek sądowych rozpoczął się w maju przed Sądem Rejonowym w Drawsku Pomorskim (Zachodniopomorskie).
Zareagowali dopiero lekarze
Do torturowania dzieci dochodziło, gdy chłopcy wraz z matką i jej konkubentem mieszkali w hostelu prowadzonym przez Ośrodek Wspierania Dziecka i Rodziny w Drawsku Pomorskim i byli objęci nadzorem kuratora sądowego, opieką psychologiczną i pedagogiczną.
Proces odbywał się za zamkniętymi drzwiami. Na wniosek jednej z oskarżonych sąd wyłączył jawność rozprawy. Jak stwierdził Marcin Myszka, sędzia Sądu Rejonowego w Drawsku Pomorskim, decyzję taką podjął ze względu na dobro poszkodowanych w sprawie dzieci. – Ich dobro jest najważniejsze w tej sprawie – powiedział.
Według ustaleń śledztwa chłopcy byli brutalnie bici pięściami, pasem i różnymi przedmiotami, kopani, rzucani o meble i o ściany. W wyniku pobić dochodziło do łamania im kości. Oblewano ich też wrzątkiem lub przetrzymywano przez wiele godzin w wannie z zimną wodą, zmuszano do jedzenia surowego mięsa i potraw z pikantnymi przyprawami.
Policję zawiadomić mieli dopiero lekarze, gdy młodszy z chłopców trafił do szpitala w krytycznym stanie. Nie uwierzyli matce, że został pobity przez rówieśników.
W czasie, gdy dochodziło do koszmaru dzieci, opiekę nad rodziną sprawować powinny oskarżone kobiety. - Zarzuca się im niedopełnienie obowiązków, działanie w ten sposób na szkodę dzieci, ale także na szkodę interesu publicznego, który wyrażał się w prawidłowym działaniu instytucji powołanych do opieki nad młodzieżą w szczególności znajdującej się w tak trudniej sytuacji życiowej – powiedział nam Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
- Pomimo licznych sygnałów, które dochodziły do przedstawicieli tej instytucji opieki społecznej oraz do przedstawicieli służby kuratorskiej, te sygnały były lekceważone i nie ujawniano przestępstwa, które już wówczas odbywało się na szkodę dwójki dzieci – dodawał prokurator.
Sąd: to usiłowanie zabójstwa
14 grudnia 2018 roku Katarzyna W. została skazana na 15 lat więzienia, a jej konkubent Marek K. – na 25 lat. W jego przypadku warunkowe zwolnienie będzie mogło nastąpić dopiero po 20 latach.
Jak uznał sąd, oboje - działając w porozumieniu - usiłowali zabić jednego z chłopców. Marek K. wielokrotnie z dużą siłą uderzał go po całym ciele, rzucał nim o meble i o ścianę, w wyniku czego chłopiec doznał m.in. urazów głowy, złamania żeber, stłuczenia płuc, złamania kości krzyżowej, obustronnego złamania kości łonowej, obu kości kulszowych i stłuczenia serca.
Mężczyzna miał też zgwałcić obu chłopów.
Para nie może kontaktować się z chłopcami przez 15 lat i musi zapłacić im zadośćuczynienie. W. musi zapłacić 100 tysięcy złotych młodszemu synowi i 50 tysięcy starszemu. K. odpowiednio 150 i 100 tysięcy złotych.
Prokurator generalny Zbigniew Ziobro nie zgodził się z wyrokiem, jaki zapadł 14 grudnia w Sądzie Okręgowym w Koszalinie. - Będziemy konsekwentnie domagać się kary dożywotniego pozbawienia wolności dla mężczyzny - zapowiedział wówczas Zbigniew Ziobro. Prokuratura złożyła w tej sprawie apelację.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24