Wychowali się w Chojnicach (Pomorskie) i opowieści o Dolinie Śmierci słuchali od dziecka. Wiedzieli, że gdzieś tam nadal są szczątki ofiar rozstrzelanych przez Niemców w masowej egzekucji. Po latach postanowili to udowodnić. I się udało. Naukowcy znaleźli trzy jamy grobowe, a w nich prawię tonę ludzkich kości. Ustalili też tożsamość dwóch zamordowanych tam kobiet - Ireny, kurierki Armii Krajowej oraz Anny, z którą prawdopodobnie zginęły jej dzieci i mąż.
Anna Stołowska została aresztowana przez grudziądzkie Gestapo w nocy z 16 na 17 stycznia 1945 roku. Razem z nią Niemcy zabrali prawie całą jej rodzinę - męża Stanisława i dzieci: Marię, Jana i Jerzego Szczepana. Wszyscy trafili do aresztu Gestapo w Grudziądzu. Po kilku dniach zostali przewiezieni do Bydgoszczy i, razem z innymi więźniami, zostali "ewakuowani" w nieznanym kierunku. Ocalał jedynie syn Tadeusz, który tej nocy, gdy zabrali jego rodzinę, był na przymusowych robotach koło Bydgoszczy.
Irenę Szydłowską Gestapo aresztowało 17 stycznia 1945 roku. Była ona kurierką Armii Krajowej. Po kilku dniach od zatrzymania, razem z innymi więźniami, również została wywieziona w kierunku Bydgoszczy i najprawdopodobniej zamordowana. W domu został jej czteroletni syn, który później przez całe życie próbował dowiedzieć się, co dokładnie stało się z jego matką. Nie zdążył niestety poznać szczegółów jej śmierci, zmarł w 2004 roku. Teraz prawdę poznały jednak jego córki, wnuczki Ireny.
Jak ustalili naukowcy, obie kobiety zostały zamordowane przez Niemców w drugiej połowie stycznia 1945 roku razem z wieloma innymi więźniami na Polach Igielskich na obrzeżach Chojnic, nazwanych przez mieszkańców Doliną Śmierci. Ciała ofiar spalono w celu zatuszowania śladów zbrodni. Tożsamość kobiet ustalił doktor Dariusz Burczyk, historyk gdańskiej Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, dzięki znalezionym przez archeologów obrączkom. Na jednej były inicjały Stanisława Stołowskiego, męża Anny i data ich ślubu: 7 września 1915 r. Na drugiej widać było napis "C. S." oraz datę "20.10.1938". Ta należała do Ireny Szydłowskiej, która tego dnia wyszła za Cyryla Szydłowskiego.
Doliną Śmierci nazwali to miejsce mieszkańcy Chojnic i okolic już po pierwszych egzekucjach, które Niemcy zorganizowali tam jesienią 1939 roku. Ta zbrodnia została przez historyków potwierdzona. Mieszkańcy wiedzieli jednak, że ofiar było więcej. W drugiej połowie stycznia 1945 roku widzieli łunę światła, która przypominała ognisko, a na miasto szedł "straszny swąd spalenizny". Podejrzewali, że zginęli tam Polacy, aresztowani wcześniej przez Gestapo. I mieli rację. W tym czasie zginęły właśnie między innymi Anna i Irena.
Prawdę na temat śmierci kobiet udało się ustalić dzięki badaniom w ramach projektu, który na początku nosił nazwę Archeologia Doliny Śmierci.
Od dziecka wiedzieli, co tu się wydarzyło
Prace na obrzeżach Chojnic trwały od 9 maja do 15 grudnia 2020 roku. Projekt Archeologia Doliny Śmierci stworzyli między innymi mieszkańcy Chojnic i okolic, którzy od dziecka słuchali opowieści o tym, co tam się wydarzyło. Badaniami kierował doktor Dawid Kobiałka, który jest związany z Instytutem Archeologii i Etnologii PAN
- Urodziłem się i wychowałem w Chojnicach. Do Doliny Śmierci miałem nieco ponad 400 metrów. Widok na Dolinę z drugiego piętra bloku, w którym mieszkałem miałem codziennie. Chodziliśmy tam zimą z kolegami na sanki, to miejsce było mi dobrze znane - mówi Kobiałka.
Dodaje, że od wielu lat przy pamiątkowym krzyżu i ołtarzu pierwszego września odbywa się msza święta z okazji rozpoczęcia roku szkolnego. Jest ona też upamiętnieniem wybuchu II wojny światowej i ofiar, które jesienią 1939 roku oraz pod koniec stycznia 1945 roku zostały przez Niemców zamordowane.
- Kiedy zostałem już doktorem archeologii miałem głębokie przekonanie, że miejsca masowych mordów, takie jak Dolina Śmierci nigdy nie były, nie są i nie będą w pełni zbadane. Wiedziałem, że te materialne ślady zbrodni muszą gdzieś na obrzeżach Chojnic się znajdować - opowiada Kobiałka. - Masowe mordy pozostawiają masową ilość materialnych śladów, które można odkrywać metodami badań archeologicznych - doprecyzowuje.
Dodaje, że o badaniach myślał już pięć lat temu. Dopiero jednak w 2020 roku udało się zdobyć na nie środki z ministerialnego programu "Groby i cmentarze wojenne w kraju". Zespół badawczy liczył na początku zaledwie kilka osób - większość z nich urodziła się lub wychowała w Chojnicach.
W zespole badawczym byli między innymi: Filip Wałdoch, doktorant archeologii w Poznaniu, jego żona Ewelina Ewertowska, która również jest doktorantką antropologii kulturowej i etnografii w Poznaniu. To ona rozmawiała z mieszkańcami między innymi na temat tego, w jaki sposób chcieliby upamiętnić miejsce, w którym zginęli Polacy. Doktor Przemysław Zientkowski jako urzędnik w ratuszu jest odpowiedzialny za kwestie dotyczące nauki i kultury w regionie - pomaga on organizować kwestie formalne badań. Doktor Joanna Rennwanz jest archeologiem i zajmuje się analizą makroskopowych szczątków roślinnych - w zeszłym roku dowiodła, że zabezpieczone na miejscu prac drewno było sosną zwyczajną, która nie rośnie na tym terenie. Według naukowców, oznacza to, że Niemcy musieli przywieźć drewno, aby zatuszować ślady zbrodni i spalić ciała ofiar - co za tym idzie, te egzekucje były prawdopodobnie skrupulatnie zaplanowane.
Prace od samego początku dokumentuje fotograf Daniel Frymark, również chojniczanin. W badaniach pomagała też Ochotnicza Straż Pożarna w Chojnicach.
- Członkiem zespołu badawczego był również mój kuzyn policjant Daniel Nita, który jest obecnie studentem archeologii. Poza tym bardzo pomagał nam mój tata Józef Kobiałka. Przez ostatnie osiem miesięcy trzy razy w tygodniu jeździł do Doliny sprawdzać, czy na pewno teren przyszłych prac nie jest naruszony - dodaje Kobiałka.
Prawie tona ludzkich kości
Oficjalnie badania terenowe rozpoczęły się 9 maja 2020 roku. Już 13 czerwca odkryto grób ciałopalny. Jak mówi doktor, w dokumentach jest informacja o tym, że gdzieś taki obiekt się znajduje, jednak do tej pory nie była znana konkretna lokalizacja.
Archeolodzy znaleźli również setki artefaktów, które odkrywały kolejne tajemnice zbrodni ze stycznia 1945 roku - między innymi zegarek, który zatrzymał się po godzinie 5. Jeśli badacze potwierdzą, że wskazówki stanęły w momencie zniszczenia zegarka, możliwe, że udało się ustalić godzinę, w której Niemcy strzelali do ofiar w Dolinie Śmierci w drugiej połowie stycznia 1945 roku.
Dzięki odkryciom Naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku prokurator Tomasz Jankowski wszczął oficjalne śledztwo, które ma potwierdzić, czy na Polach Igielskich w 1945 roku dochodziło do egzekucji. Jak ustalili śledczy, w tzw. "kolumnie ewakuacyjnej" były głównie osoby aresztowane pod koniec 1944 roku i na początku 1945 roku na terenie Bydgoszczy, Grudziądza i Torunia.
W krótkim czasie IPN poinformował o ustaleniu tożsamości Ireny Szydłowskiej. 19 lipca śledczy przekazali informację o zakończeniu prac ekshumacyjnych na terenie Doliny Śmierci. Podsumowali wtedy badania i poinformowali o ustaleniu tożsamości drugiej ofiary - Anny Stołowskiej. Męża i dzieci Anny do tej pory nie zidentyfikowano. Naukowcy podejrzewają jednak, że prawdopodobnie zginęli tam wszyscy razem.
Archeolodzy znaleźli trzy jamy grobowe, w których była zdeponowana niespełna tona kości ludzkich i ich fragmentów. Odkryto także ponad 4250 artefaktów lub ich elementów, które należały w większości do ofiar.
Teraz przez kolejne miesiące biegli będą analizować zebrane podczas prac dane.
Instytut Pamięci Narodowej w Gdańsku prosi o kontakt osoby, których krewni stracili życie z rąk funkcjonariuszy i współpracowników III Rzeszy na terenie Chojnic oraz powiatu chojnickiego.
Instytut Pamięci Narodowej w Gdańsku ponawia swoją prośbę do wszystkich osób, których krewni stracili życie z rąk funkcjonariuszy i współpracowników III Rzeszy na terenie Chojnic oraz powiatu chojnickiego, o zgłaszanie się do IPN Oddział w Gdańsku w celu zdania relacji o historii swoich krewnych oraz ewentualnego udostępnienia materiału genetycznego do badań identyfikacyjnych, które będą prowadzone przez Pomorski Uniwersytet Medyczny w Szczecinie. Kontakt: Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Gdańsku, al. Grunwaldzka 216, 80-266 Gdańsk, tel. 58 660 67 30.
Czynności ekshumacyjne i badania archeologiczne prowadzone były przez archeologów, antropologów i etnologów z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN, Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, Uniwersytetu Łódzkiego, biegłą medycyny sądowej Joannę Chociej oraz prokuratorów, historyków i pracowników merytorycznych Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku.
Projekt naukowy, który jest częścią prowadzonego śledztwa pionu śledczego IPN w Gdańsku dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury. Współfinansuje go również Urząd Miasta Chojnice.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: IPN Gdańsk