Śledczy ustalili tożsamość kolejnej ofiary, która zginęła w styczniu 1945 roku na obrzeżach Chojnic (Pomorskie), w Dolinie Śmierci, jak nazywa się tamtejsze Pola Igielskie. To kobieta aresztowana wraz z mężem i trojgiem dzieci przez Gestapo. Prawdopodobnie wszyscy zginęli rozstrzelani przez Niemców w masowej egzekucji. Archeolodzy IPN odkryli w tym miejscu prawie tonę szczątków ludzkich - kości i ich fragmentów.
Instytut Pamięci Narodowej w Gdańsku przekazał w poniedziałek informację o zakończeniu prac ekshumacyjnych na terenie Doliny Śmierci. Wcześniej, dzięki znalezionej podczas prac obrączce udało się ustalić tożsamość pierwszej z ofiar. Chodzi o Irenę Szydłowską, kurierkę Armii Krajowej. Jak się okazało, naukowcom udało się zidentyfikować także kolejną, drugą już osobę, która również zginęła na obrzeżach Chojnic.
- Na podstawie inicjałów oraz daty ślubu, znajdujących się na jednej z obrączek odnalezionych niedawno przez zespół doktora Dawida Kobiałki, historyk gdańskiej Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu doktor Dariusz Burczyk ustalił, że należała ona do Anny Stołowskiej - przekazał w komunikacie prasowym prokurator Tomasz Jankowski, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku.
"Niemcy zatrzymali wówczas również prawie całą jej rodzinę"
Jak ustalono, kobieta urodziła się 20 maja 1890 roku w Ryszewie.
- Świadczą o tym wygrawerowane na obrączce inicjały jej męża - Stanisława Stołowskiego i data ich ślubu: 7 września 1915 roku - dodał prokurator. Śledczy IPN ustalili też, że kobieta urodziła się 20 maja 1890 roku w Ryszewie. Została aresztowana przez grudziądzkie Gestapo w nocy z 15 na 17 stycznia 1945 roku.
- Razem z Anną Stołowską Niemcy zatrzymali wówczas również prawie całą jej rodzinę, czyli wspomnianego męża Stanisława oraz trójkę ich dzieci: Marię, Jana i Jerzego Szczepana - wyjaśniał Jankowski.
Aresztowana rodzina Stołowskich trafiła do aresztu Gestapo w Grudziądzu. Stamtąd po kilku dniach wszyscy zostali przewiezieni do Bydgoszczy i razem z innymi więźniami "ewakuowani" w nieznanym kierunku. - W świetle ostatnich ustaleń można uznać, że zostali następnie doprowadzeni do Chojnic i zamordowani na terenie Doliny Śmierci, a ich ciała spalono w celu zatarcia śladów zbrodni. Z całej rodziny ocalał tylko syn Tadeusz, który w tym czasie przebywał na robotach przymusowych koło Bydgoszczy - dodał naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku.
Znaleźli prawie tonę kości ludzkich i ich fragmentów
Archeolodzy znaleźli również kolejne szczątki ofiar zbrodni z okresu II wojny światowej oraz należące do nich przedmioty osobiste lub ich fragmenty. - Łącznie podjęto z trzech jam grobowych niespełna tonę kości ludzkich i ich fragmentów. Największa z nich obejmowała powierzchnię dziewięciu metrów kwadratowych, a jej wypełnisko, na które składały się szczątki ludzkie, drewno, węgle drzewne, jak i artefakty, miało miąższość [grubość badanej warstwy - przyp. red.] około 60 centymetrów - przekazał prokurator Jankowski.
Zdaniem śledczych w ujawnionych jamach grobowych znajdowały się szczątki ludzkie pochodzące od 100 do 500 osób.
Dotychczas odnaleziono także ponad 4250 artefaktów lub ich elementów, które należały do ofiar. Są to między innymi obrączki, medaliki z wyobrażeniem Matki Boskiej, srebrne zegarki, okulary, łyżki, sztuczne zęby. - Już na podstawie ogromnej ilości pozyskanych rzeczy ofiar jednoznacznie można stwierdzić, że nie były one rabowane przed egzekucją w Dolinie Śmierci, co najwyżej pobieżnie - dodał prokurator.
Jak przekazał, odkryto również prawie 250 łusek i pocisków od niemieckich pistoletów Walther PPK oraz P08 Parabellum, które stanowiły standardowe wyposażenie niemieckich służb policyjnych w trakcie trwania II wojny światowej.
- Wykorzystanie nowoczesnych metod badań archeologicznych w trakcie prac ekshumacyjnych w Dolinie Śmierci wiązało się także z zabezpieczeniem ponad 100 kilogramów drewna i węgli drzewnych, które stanowiły paliwo użyte to spalenia ciał ofiar mające na celu skuteczne zatuszowanie śladów zbrodni - wyjaśnił prokurator Jankowski.
Próbują ustalić, ile osób zginęło i jak Niemcy zacierali ślady
Pola Igielskie to teren na północnych obrzeżach Chojnic. Doliną Śmierci nazwali to miejsce mieszkańcy już po pierwszych egzekucjach, jesienią 1939 roku. Ta zbrodnia została przez historyków potwierdzona. Dziś jest tam pamiątkowy krzyż i dwa ołtarze. Mieszkańcy wiedzieli jednak, że ofiar było więcej. W drugiej połowie stycznia 1945 roku widzieli łunę światła, która przypominała ognisko, a na miasto szedł "straszny swąd spalenizny". Podejrzewali, że zginęli tam Polacy aresztowani wcześniej przez Gestapo.
Były to jednak jedynie opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie. Armia Czerwona wkroczyła do Chojnic 14 lutego 1945 roku. Z opowieści świadków wynika, że jeszcze w drugiej połowie stycznia tamtego roku Niemcy zabijali tam Polaków. Brakowało dowodów i właśnie to między innymi postanowił potwierdzić doktor Dawid Kobiałka z Fundacji Przyjaciół Instytutu Archeologii i Etnologii PAN razem ze swoim zespołem w ramach projektu Archeologia Doliny Śmierci.
Teraz przez kolejne miesiące biegli będą analizować zebrane podczas prac dane.
- Po zakończeniu ekshumacji w trakcie dalszych badań prowadzonych już przez specjalistę medycyny sądowej - Joannę Chociej podjęta zostanie próba ustalenia prawdopodobnej liczby ofiar. Kolejnym zadaniem należącym do biegłej będzie próba ustalenia mechanizmu zadania śmierci oraz zbadanie metod, jakimi posługiwały się siły niemieckie w celu ukrycia swoich zbrodni - przekazał prokurator.
Dodał, że wyniki wspólnych prac gdańskiego pionu śledczego IPN i biegłych z Fundacji Przyjaciół Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk oraz IAE PAN "mogą się stać jednym z najważniejszych ustaleń, jakie poczyniono w ostatnich latach w sprawie zbrodni niemieckich w czasie II wojny światowej na terenie północnej Polski".
Instytut Pamięci Narodowej w Gdańsku ponownie prosi o kontakt osoby, których krewni stracili życie z rąk funkcjonariuszy i współpracowników III Rzeszy na terenie Chojnic oraz powiatu chojnickiego.
Instytut Pamięci Narodowej w Gdańsku ponawia swoją prośbę do wszystkich osób, których krewni stracili życie z rąk funkcjonariuszy i współpracowników III Rzeszy na terenie Chojnic oraz powiatu chojnickiego, o zgłaszanie się do IPN Oddział w Gdańsku w celu zdania relacji o historii swoich krewnych oraz ewentualnego udostępnienia materiału genetycznego do badań identyfikacyjnych, które będą prowadzone przez Pomorski Uniwersytet Medyczny w Szczecinie. Kontakt: Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Gdańsku, al. Grunwaldzka 216, 80-266 Gdańsk, tel. 58 660 67 30.
Czynności ekshumacyjne i badania archeologiczne prowadzone były przez archeologów, antropologów i etnologów z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN, Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, Uniwersytetu Łódzkiego, biegłą medycyny sądowej Joannę Chociej oraz prokuratorów, historyków i pracowników merytorycznych Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku.
Projekt naukowy, który jest częścią prowadzonego śledztwa pionu śledczego IPN w Gdańsku dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury. Współfinansuje go również Urząd Miasta Chojnice.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: IPN Gdańsk