30-letniemu Bartoszowi D. z Chełmży, który miał torturować małego psa, grozi więzienie. Prokuratorski list gończy za mężczyzną rozpowszechnili w sieci internauci. Obejrzało go już kilka milionów internautów. Mężczyzna nie może się czuć anonimowy i bezkarny. Policja dostaje teraz sygnały nie tylko z Polski, ale też między innymi z Niemiec czy Wielkiej Brytanii.
Wybite zęby, złamana miednica, paraliż – taki w skrócie był stan Fijo, czteromiesięcznego szczeniaka, po tym, co zrobić miał mu jego właściciel. Ku przerażeniu własnej rodziny.
Mężczyzna uciekł, prawdopodobnie obawiając się konsekwencji - nie ma go pod adresem zamieszkania w Chełmży. Prokuratura Rejonowa Toruń-Wschód opublikowała więc wizerunek 30-latka i wystawiła za nim list gończy.
Miliony zobaczyły jego twarz
"Ma brązowe oczy, krótkie, ciemne włosy, 175 centymetrów wzrostu, waży około 100 kilogramów, jest krępej budowy ciała, z lekką otyłością brzuszną. Na prawym i lewym przedramieniu od strony wewnętrznej ma trzy tatuaże z imionami" - wskazano w opisie.
Zdjęcie Bartosza D. obiegło internet. Odzew społeczny był ogromny – ludzie masowo wysyłali sobie list gończy. Tylko na stronie Fundacji dla Szczeniąt "Judyta", która nagłośniła sprawę, artykuł o poszukiwaniach zobaczyło 8 milionów osób. Posypały się również bardzo krytyczne opinie o mężczyźnie.
Na ogromnym oddźwięku skorzystała policja. – Otrzymaliśmy kilkanaście sygnałów, które musimy sprawdzić. Dotyczą one zarówno Polski, jak i zagranicy – zdradza podinsp. Wioletta Dąbrowska z Komendy Miejskiej Policji w Toruniu. Wielu internautów twierdzi, że mężczyzna mieszka w Szkocji i jest tam zatrudniony. Inni mieli widzieć go w Niemczech. Te wątki będą przez funkcjonariuszy sprawdzane.
- Dla tego pana najkorzystniejsze byłoby, gdyby zgłosił się do nas sam i złożył wyjaśnienia – przekonuje podinsp. Dąbrowska.
Policjanci nie wykluczają jednak, że jeśli będzie taka potrzeba, wystąpią o Europejski Nakaz Aresztowania D.
"Szokujący" stan szczeniaka
Do okrutnego pobicia szczeniaka doszło 27 stycznia. Mieszkanka Chełmży (około 20 kilometrów od Torunia) wraz z dwójką dzieci wróciła do domu. Tam zastała psa w kałuży krwi. Jej mąż nie był w stanie wyjaśnić, co się stało. Jak informuje fundacja, najpierw miał twierdzić, że Fija potrącił samochód, potem, że się na niego przewrócił. Nikt w tę wersję jednak nie uwierzył, a mężczyzna uciekł. Wciąż szuka go policja.
To jego żona przekazała psa obrońcom praw zwierząt. – Cały czas nas wspiera i chce, by sprawca został ukarany – twierdzi Małgorzata Brzezińska z fundacji. Podkreśla także wyraźnie, że to dzięki żonie poszukiwanego sprawa wyszła na jaw.
Stan Fijo wciąż jest poważny. Zaraz po zdarzeniu Brzezińska opisywała go tak: "Kręgosłup złamany w czterech miejscach, żebra połamane obustronnie, wybite zęby. To było dla mnie szokujące". Kobieta podkreśla, że na co dzień fundacja opiekuje się psami niepełnosprawnymi, ale z takim przypadkiem jeszcze się nie spotkała.
Sprawcy grożą trzy lata więzienia
Szczeniak nadal nie chodzi, choć w specjalistycznej klinice w Czechach przeszedł operację neurochirurgiczną. Szanse na to, że tylne łapki będą pracować maleją z każdym dniem. Jednak ci, którym los Fija jest bliski, nie tracą nadziei. Obecnie przechodzi on rehabilitację w ośrodku w Bielsku-Białej.
Psu wrócił natomiast humor. – Jest wesołym i przemiłym psiakiem – mówi Brzezińska.
Maksymalny wymiar kary, jaki grozi sprawcy pobicia, to trzy lata więzienia.
Niedawno parlament zaostrzył przepisy za znęcanie się nad zwierzętami. W najbardziej okrutnych przypadkach przewidziana kara to nawet pięć lat więzienia. Prawo to nie weszło jednak jeszcze w życie.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja dla Szczeniąt Judyta