Wniosek o przeprowadzenie referendum w sprawie likwidacji straży miejskiej w Sopocie złożyli przedstawiciele Kongresu Nowej Prawicy. Zebrali 3500 podpisów mieszkańców popierających ich inicjatywę, to o 350 podpisów więcej niż jest wymagane. Rzeczniczka magistratu ocenia, że "jest to inicjatywa polityczna skierowana na promocję nowej, mało znanej partii".
- Straż miejska może nie istnieć, a jej obowiązki mogą przejąć policja oraz firma ochroniarska i służba parkingowa - argumentował wiceprezes Kongresu Nowej Prawicy, Artur E. Dziambor na konferencji prasowej w czwartek w Sopocie. Dodał, że straż "po prostu miastu się nie opłaca".
Jak poinformował, do wniosku dołączono podpisy prawie 3,5 tysiąca osób. Zaznaczył, że wymagane było 3150 podpisów. - Jesteśmy przekonani, że takie referendum będzie w Sopocie zwołane. Mamy ponad 300 podpisów więcej, więc nie ma możliwości, że coś pójdzie nie tak. Maksymalny czas na załatwienie wszystkich formalności to 80 dni, ale myślę, że uda się wcześniej wszystko zorganizować – dodał.
Sprawa polityczna
Rzeczniczka prasowa urzędu miasta w Sopocie, Magdalena Jachim powiedziała dziennikarzom, że "inicjatywa zwołania referendum w sprawie odwołania sopockiej straży jest działaniem czysto politycznym, nastawionym na promocję nowej, mało znanej partii politycznej".
Podkreśliła, że "postulaty organizatorów, aby wszystkie zadania i budżet straży miejskiej przekazać policji są niemożliwe do spełnienia". - Zgodnie z prawem - samorząd nie ma żadnego wpływu i nie może finansować działalności policji - tłumaczyła.
Inicjator referendum przekonuje, że nie chce aby referendum przerodziło się w walkę polityczną. – Prosiłem wszystkich, żeby nie przekazywać tego jako sprawę polityczną. Szanuje prezydenta za to co robi dla Sopotu, ale w tej jednej kwestii się z nim nie zgadzam – mówił Dziambor.
14 tys. interwencji rocznie
Jachim poinformowała, że rocznie z budżetu miasta przeznacza się na działalność straży ok. 1,2 mln zł. Straż ma 21 etatów; dysponuje dwoma samochodami, z których jeden jest przystosowany do przewozu chorych i rannych zwierząt. Dodała, że sopocka straż miejska podejmuje rocznie prawie 14 tys. interwencji, z czego 3 tys. - na wniosek mieszkańców. Dotyczą one głównie bezpieczeństwa osób i mienia, porządku i spokoju publicznego. Ponad 80 proc. interwencji zakończyło się pouczeniem lub rozmową wyjaśniającą.
50 tys. za referendum
Koszt zorganizowania referendum wynosi ok. 50 tys. zł. Rzeczniczka prasowa urzędu miasta w Sopocie poinformowała zarazem, że "szanując opinie sopocian, którzy złożyli podpisy pod wnioskiem, władze miasta rozpoczynają dyskusję i rozpoczną konsultacje społeczne na temat zadań straży w mieście". Zapowiedziała, że w oparciu o głosy mieszkańców powstanie program reorganizacji sopockiej Straży.
80 dni na zorganizowanie referendum
Urzędniczka wyjaśniła, że zgodnie z przepisami, złożony wniosek zostanie przekazany przez prezydenta miasta do przewodniczącego Rady Miasta Sopotu. Przewodniczący powoła komisję, która zajmie się weryfikacją tego wniosku. W ciągu 30 dni od wpłynięcia wniosku do przewodniczącego, radni muszą podjąć uchwałę o ogłoszeniu referendum bądź o odrzuceniu wniosku, jeśli nie spełnia on wymogów formalnych. Uchwała musi być opublikowania w dzienniku urzędowym woj. pomorskiego i w ciągu 50 dni od daty publikacji musi odbyć się referendum. Głosowanie będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział minimum 30 proc. uprawnionych; w Sopocie jest to ok. 9,5 tys. osób.
Niezależnie od wyniku referendum ostateczną decyzję o likwidacji straży miejskiej podejmuje rada miasta, ponieważ straż nie jest organem wybranym przez mieszkańców i w Sopocie działa jako jeden z wydziałów urzędu miasta.
Autor: ws//ec / Źródło: TVN24 Pomorze / PAP
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24