Rafał P. został rok temu prawomocnie skazany na dwa lata więzienia za znęcanie nad byłą już żoną Karoliną. Do dziś jednak nie trafił za kraty, bo sąd w Bydgoszczy odroczył mu wykonanie wyroku do czerwca.
– Od co najmniej kilku miesięcy Rafał P. powinien siedzieć w więzieniu – mówi mecenas Filip Dopierała, pełnomocnik pokrzywdzonej. Nad kobietą, jak uznały sądy wszystkich instancji, znęcał się jej własny mąż. Wyrok dwóch lat bezwzględnego więzienia uprawomocnił się rok temu.
Rafał P. nie trafił jednak za kraty. Sąd Rejonowy w Bydgoszczy podjął decyzję o odroczeniu wykonania kary do czerwca tego roku. Sąd ma nam udzielić pisemnej odpowiedzi na pytanie, jakie były podstawy odroczenia wykonania wyroku.
- Jesteśmy zaskoczeni decyzją sądu. Z zapadłych wyroków w tej sprawie żaden nie został wykonany do tej pory - mówi nam Dopierała. Mężczyzna nie tylko nie trafił do więzienia, ale nie zapłacił byłej żonie zadośćuczynienia i zalega z alimentami - w tym momencie na 50 tysięcy złotych. - Wymiar sprawiedliwości nie dał rady tym razem wyegzekwować kary i należności wobec mojej klientki - ocenia prawnik. Dodaje, że sąd nie poinformował kobiety o decyzji odroczenia wykonania kary.
"Byłam bita, musiałam go przepraszać"
Sprawa Rafała P. wyszła na jaw pod koniec lutego 2017 roku, kiedy to lokalne media opisały relacje jego ówczesnej żony opowiadającej o biciu oraz psychicznym znęcaniu się. Później w internecie pojawiło się nagranie audio z domowej awantury zarejestrowane przez żonę.
- Po tym, jak byłam pobita, musiałam go przepraszać. Najgorsze było to, że po tym on się uspokajał i potem musiałam przyjść i z nim współżyć. Po takich sześciu godzinach ja musiałam to zrobić - opowiadała kobieta.
Mężczyzna miał jej także grozić śmiercią, jeśli próbowałaby od niego odejść. Odciął ją od rodziny, przyjaciół, zabronił nawet chodzić do psychologa. Wreszcie kobieta uciekła z domu dzięki pomocy bliskich.
Sąd: jednoznaczny materiał dowodowy
Po raz pierwszy 13 sierpnia 2019 roku Rafał P. został uznany za winnego i skazany na dwa lata więzienia. Dodatkowo przez 5 lat miał nie zbliżać się do pokrzywdzonej na odległość mniejszą niż 50 metrów. Sąd zdecydował, że P. ma zapłacić też 75 tysięcy złotych zadośćuczynienia dla byłej żony.
- Zgromadzony materiał dowodowy w tej sprawie jednoznacznie w ocenie sądu wykazał, że mieliśmy do czynienia z długotrwałym znęcaniem fizycznym i psychicznym oskarżonego wobec osoby najbliższej, czyli żony - mówił wtedy sędzia Bartosz Lau podczas odczytywania uzasadnienia wyroku.
Od tego wyroku odwołały się obie strony – pełnomocnicy byłego radnego chcieli uniewinnienia, a poszkodowanej podwyższenia kary do sześciu lat więzienia. Jednak 10 marca 2020 roku Sąd Okręgowy w Bydgoszczy w najważniejszych punktach utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji.
Bo go "prowokowała"
Sędzia Sławomir Ciężki uznał, że materiał dowodowy jednoznacznie wskazuje na jego winę i nie ma podstaw do podważenia wiarygodności zeznań oskarżonej. Uznał, że nie miało, co prawda, miejsca publiczne poniżanie żony przez jej męża, ale nie wpływa to w sposób zasadniczy na ocenę jego czynów, których dopuszczał się, gdy znajdowali się oni w mieszkaniu. Sąd nie znalazł także dowodów na tezę obrony, jakoby nagrania w tej sprawie, których dokonała pokrzywdzona, były w jakikolwiek sposób zmanipulowane.
Rafał P. był bydgoskim radnym z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. W kwietniu 2017 roku, po wyjściu na jaw sprawy znęcania się nad żoną, po interwencji samego Jarosława Kaczyńskiego, został zmuszony do rezygnacji z członkostwa w partii.
Mężczyzna zaraz po tym, jak sprawa wyszła na jaw, udzielił wywiadu naszej stacji, w którym mówił, jak bardzo kocha żonę i dzieci. - Ja bardzo przepraszam, przepraszam po raz wtóry moją małżonkę za to. Przepraszam cię, Karolino, moje dzieci, które być może muszą tego słuchać. Przepraszam całą opinię publiczną. Nie ma słów wytłumaczenia - przyznał w rozmowie z reporterką magazynu "Polska i Świat" TVN24. Jednocześnie tłumaczył, że był wtedy nietrzeźwy, a żona go "prowokowała".
Para rozwiodła się jesienią 2018 roku.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24