Były bydgoski radny z ramienia Prawa i Sprawiedliwości Rafał P. został prawomocnie skazany na dwa lata więzienia za znęcanie się psychiczne i fizyczne nad swoją żoną Karoliną. Tym samym sąd odwoławczy utrzymał wyrok pierwszej instancji. Sprawa wyszła na jaw w 2017 roku, kiedy kobieta udostępniła nagranie jednej z awantur.
13 sierpnia 2019 roku Rafał P. został uznany za winnego znęcania się nad żoną Karoliną i skazany na dwa lata więzienia. Dodatkowo przez 5 lat miał nie zbliżać się do pokrzywdzonej na odległość mniejszą niż 50 metrów. Sąd zdecydował, że P. ma zapłacić też 75 tysięcy złotych zadośćuczynienia dla byłej żony.
- Zgromadzony materiał dowodowy w tej sprawie jednoznacznie w ocenie sądu wykazał, że mieliśmy do czynienia z długotrwałym znęcaniem fizycznym i psychicznym oskarżonego wobec osoby najbliższej, czyli żony - mówił wtedy sędzia Bartosz Lau podczas odczytywania uzasadnienia wyroku.
Od tego wyroku odwołał się oskarżony, który chciał uniewinnienia oraz pełnomocnik poszkodowanej. Kobieta oczekiwała dla męża kary sześciu lat więzienia.
We wtorek Sąd Okręgowy w Bydgoszczy w najważniejszych punktach utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji.
Materiał dowodowy jednoznacznie wskazuje na winę
Sędzia Sławomir Ciężki podkreślił uzasadniając wyrok, że wszystkie apelacje, które zostały złożone, nie mogą być uwzględnione, gdyż orzeczenie Sądu Rejonowego znajduje uzasadnienie w zebranym materiale dowodowym. Adwokat żony b. radnego wnosił przed Sądem Okręgowym o podwyższenia kary więzienia, uznając wyrok pierwszej instancji za rażąco niski. - Nie może być mowy o rażąco niskim wyroku w przypadku kary bezwzględnego więzienia. Sąd pierwszej instancji wziął pod uwagę dotychczasową niekaralność oskarżonego, jak również jego nieposzlakowaną opinię. Czynienie jednak zarzutu nadmiernego wyeksponowania tych kwestii przez sąd pierwszej instancji przy karze bezwzględnego więzienia nie wydaje się zasadne - ocenił sędzia Ciężki. Obrońcy Rafała P. wnosili o uniewinnienie ich klienta. Sędzia Ciężki uznał, że materiał dowodowy jednoznacznie wskazuje na jego winę i nie ma podstaw do podważenia wiarygodności zeznań oskarżonej. Uznał, że nie miało co prawda miejsca publiczne poniżanie żony przez jej męża, ale nie wpływa to w sposób zasadniczy na ocenę jego czynów, których dopuszczał się, gdy znajdowali się oni w mieszkaniu. Sąd nie znalazł także dowodów na tezę obrony, jakoby nagrania w tej sprawie, których dokonała pokrzywdzona, były w jakikolwiek sposób zmanipulowane. Sąd uznał także, że nawiązka orzeczona na rzecz pokrzywdzonej, chociaż ona sama o nią nie wnosiła, została przyznana zgodnie z przepisami. Jednocześnie ocenił, że nie jest zasadnym jej podnoszenie, gdyż kwota 75 tys. zł jest w przypadku zapłaty jednorazowej kwotą wysoką i dotkliwą.
Koniec politycznej kariery
Rafał P. był bydgoskim radnym z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. W kwietniu 2017 roku zrzekł się mandatu.
Sprawa Rafała P. po raz pierwszy światło dzienne ujrzała pod koniec lutego 2017 r., kiedy lokalne media zamieściły relację jego żony mówiącej, że się nad nią znęcał. Później w internecie pojawiło się nagranie głosowe z domowej awantury zarejestrowane przez żonę, a sprawa stała się bardzo głośna w mediach. P. po pierwszych publikacjach zrezygnował z członkostwa w klubie radnych PiS i partii.
- Po tym, jak byłam pobita, musiałam go przepraszać. Najgorsze było to, że po tym on się uspokajał i potem musiałam przyjść i z nim współżyć. Po takich sześciu godzinach ja musiałam to zrobić - opowiadała kobieta.
"Mówił, że mnie znajdzie i zabije"
Mówiła, że mąż groził jej również na wypadek, gdyby chciała od niego odejść. - Jak kiedykolwiek spróbuję odejść od niego, to on mnie znajdzie, obojętnie gdzie mnie znajdzie, i mnie zabije, i wszystkich nas pozabija, i powiedział, że nie będzie patrzył, czy jest radnym, czy nie radnym - opowiadała.
W pewnym momencie miał też, na oczach dzieci, zaatakować matkę kobiety. Wtedy wyprowadziła się ona z domu. Założyła niebieską kartę. - On nalegał, bym ją zamknęła. Przed zespołem psychologów zachowywał się tak, żeby wszyscy widzieli, że jest idealnym mężem. I niebieska karta została zamknięta. Ja się zgodziłam na to, bo też chciałam walczyć o to, by mieć pełną rodzinę. Wprowadziłam się znowu do męża – opowiadała.
Wtedy znęcanie miało wrócić, a P. miał odciąć ją od rodziny. – To trwało tyle lat, bo chciałam walczyć o poprawę relacji w małżeństwie. Szukałam pomocy. Zachowanie męża chciałam skonsultować z psychologiem. Jak się mąż o tym dowiedział, zabronił mi tam chodzić. Każda moja próba szukania pomocy była tłamszona - mówiła pani Karolina.
O tym, że kobieta ma być ofiarą przemocy domowej, dowiedzieli się jej przełożeni z pracy. Dopiero oni przekonali ją i pomogli jej uciec od męża.
Przepraszał żonę
Sam Rafał P. zaraz po tym, jak sprawa wyszła na jaw, również nie unikał kamer. - Ja do tej pory ponad wszystko kocham żonę i kocham moje dzieci. Natomiast odnosząc się do samego nagrania: jest drastyczne. Ja bardzo przepraszam, przepraszam po raz wtóry moją małżonkę za to. Przepraszam cię, Karolino, moje dzieci, które być może muszą tego słuchać. Przepraszam całą opinię publiczną. Nie ma słów wytłumaczenia. Nawet to, że byliśmy na balu karnawałowym i byłem pod wpływem alkoholu, nie tłumaczy mnie z tego - przyznał w rozmowie z reporterką magazynu "Polska i Świat" TVN24.
Z drugiej strony mężczyzna twierdził, że "był prowokowany poprzez środkowe palce". - Żona znała moje słabe punkty (...). Dyskredytowała mnie niejednokrotnie, wiedząc, co robiłem dla rodziny, jak bardzo się starałem - stwierdził.
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24