"Przyczyną tragedii był brak możliwości ewakuacji". Pięć nastolatek zginęło w pożarze

Straż pożarna po tragedii w Kołobrzegu: to wielkie nieszczęście
Spotkało nas wielkie nieszczęście - komendant Suski
Źródło: tvn24

Komendant Państwowej Straży Pożarnej Leszek Suski ocenił, że przyczyną tragedii w Koszalinie był brak dróg właściwej ewakuacji. Poza tym w obiekcie było "wiele innych niedociągnięć". Od rana strażacy kontrolują escape roomy na terenie całego kraju.

- Spotkała nas wielka tragedia. Zginęło pięć młodych dziewcząt. Z wstępnych naszych ustaleń wynika, że w obiekcie było wiele niedociągnięć. Urządzenia grzewcze znajdowały się za blisko materiałów łatwopalnych – powiedział na sobotnim briefingu gen. bryg. Leszek Suski, komendant Państwowej Straży Pożarnej. - W pomieszczeniu znaleźliśmy świece, a instalacje były poprowadzone w sposób prowizoryczny - dodał.

Według komendanta 26-letni mężczyzna, który prowadził działalność, nie przebywał prawdopodobnie w tym momencie w pomieszczeniu, więc nie miał możliwości szybkiego udzielenia pomocy dziewczętom. – Znajdujące się w obiekcie gaśnice nie zostały użyte – podkreśla Suski. Zaznaczył, że zgodnie z regulaminem obiektu dzieci powinny znajdować się pod opieką osoby dorosłej.

Nie było ucieczki

- Do tragedii doszło przede wszystkim na skutek braku zapewnienia właściwej ewakuacji – ocenił komendant. Zgodnie z ustawą przeciwpożarową osoba, która prowadzi taką działalność, powinna zapewnić bezpieczeństwo osobom korzystającym z escape roomu. – Takie bezpieczeństwo nie zostało zapewnione – uważa komendant.

- Pomieszczenie, w którym przebywały te osoby, miało wymiary 7,3 metra kwadratowego. Znajdowało się tam prowizoryczne wyposażenie, dwa fotele, lampa. Coś, co zajmowało również dużo miejsca. Dla samych osób, przebywających w tym pomieszczeniu, miejsca było mało - kontynuował Suski.

Opowiadał również, że akcja ratowników przebiegała błyskawicznie. Po 5 minutach od zgłoszenia strażacy byli na miejscu, pierwsze ofiary wyciągnięto już po 15 minutach od momentu przyjazdu. Zdaniem strażaków zmarły najprawdopodobniej na skutek zatrucia dymem.

W piątek po godzinie 17 w pożarze, który wybuchł w Koszalinie przy ul. Piłsudskiego w pomieszczeniu typu "escape room", zginęło pięć młodych osób. Ofiarami - jak podał szef MSWiA Joachim Brudziński - są 15-letnie dziewczynki, które uczestniczyły w urodzinach jednej z nich. Jedna osoba jest ciężko poparzona – to 26-letni mężczyzna, który stanowił obsługę pokoju. - Po zaopatrzeniu w koszalińskim szpitalu jeszcze w piątek został przetransportowany do centrum oparzeniowego Zachodniopomorskiego Szpitala Specjalistycznego w Gryficach – poinformowała rzecznik koszalińskiej policji podkom. Monika Kosiec.

"Nie było wybuchu butli z gazem"

Rzecznik prasowy zachodniopomorskiej straży pożarnej młodszy kapitan Tomasz Kubiak pytany był później przez dziennikarzy m.in., czy straż pożarna weryfikowała pod względem zabezpieczenia przeciwpożarowego koszaliński lokal, w którym doszło do pożaru.

- Jest to działalność gospodarcza w prywatnym pomieszczeniu. Nie było możliwości, nie było żadnego zgłoszenia, które by pozwalało nam domniemywać zagrożenia i wykonywać jakąkolwiek kontrolę w tym kierunku – odpowiedział Kubiak.

O rozpoczętych kontrolach tego typu pomieszczeń Kubiak powiedział, że "będą one dotyczyć przede wszystkim zabezpieczenia przeciwpożarowego i możliwości szybkiej ewakuacji z tych pokoi uczestników tych gier i zabaw".

Kubiak był pytany także, czy za pożar odpowiedzialny jest wybuch butli z gazem, która miała tam się znajdować. - Straż pożarna podczas swoich działań nie zaobserwowała i nie było wybuchu butli gazowej na miejscu zdarzenia. Co do dokładnych elementów ogrzewania tego pomieszczenia i znajdujących się tam elementów w tej chwili nie mogę się wypowiadać w związku z tym, że prowadzone jest dochodzenie. W tym momencie na miejscu również jest biegły, który to wszystko ocenia – odpowiedział Kubiak.

Rzecznik zachodniopomorskiej straży pożarnej powiedział również, że strażacy mieli problem z wejściem do budynku. - Specyfika takich budynków polega na tym, że bardzo często jest to właśnie trudny dostęp do wewnątrz i zewnątrz. Stąd też strażacy używali specjalistycznego sprzętu i siły fizycznej, żeby się tam dostać – dodał.

-- Okna były zasłonięte tak, jak wskazuje sama nazwa escape room; kwestia ciemności i niemożliwości wydostania się łatwego - na tym polega ta "zabawa" - zaznaczył.

- Pożar był rozwinięty w pomieszczeniu obok pomieszczenia, w którym odnaleziono te ofiary tego zdarzenia – dodał Kubiak.

Trwają kontrole

"Druzgocąca tragedia w Koszalinie. Pięć radosnych, wchodzących w życie Dziewcząt zostało z życia wyrwanych. Niech Pan Bóg ma swojej opiece Ich Rodziców i Najbliższych. RiP" - napisał prezydent Andrzej Duda na Twitterze.

Szef MSWiA Joachim Brudziński zapowiedział w piątek, że w związku z pożarem w koszalińskim escape roomie polecił komendantowi głównemu PSP gen. Leszkowi Suskiemu wszczęcie kontroli przeciwpożarowych we wszystkich obiektach tego typu w kraju. Przy prowadzeniu takiej działalności nie ma wymogu uzyskiwania zgody strażaków.

- Przeprowadzimy kontrole wszystkich tego typu lokalach, których zdobędziemy adresy. Bardzo trudno trafić jest za takimi firmami. Wiele z nich działa bardzo tymczasowo – ocenił Suski. – Apeluję o rozwagę do tych, którzy chcą z nich skorzystać. Jeśli mają państwo jakiekolwiek wątpliwości, proszę zablokować tę działalność – dodał.

Minister zapewnił także, że rodziny ofiar tragedii w Koszalinie mogą liczyć na pełne wsparcie służb podległych MSWiA i administracji państwa, a do Koszalina udał się wojewoda zachodniopomorski.

Autor: eŁKa/gp/kwoj / Źródło: TVN24 Szczecin/PAP

Czytaj także: