Po dwa lata więzienia dostali oskarżeni w procesie w sprawie pożaru w koszalińskim escape roomie, gdzie zginęło pięć nastoletnich dziewczyn. W Sądzie Okręgowym w Koszalinie zapadł wyrok w sprawie tragedii, do której doszło w styczniu 2019 roku.
Koszaliński sąd skazał Miłosza S. na karę dwóch lat pozbawienia wolności oraz 10-letni zakaz prowadzenia działalności gospodarczej usługowej związanej z kulturą, sportem i rekreacją. Taki sam wyrok usłyszał Radosław D.
Na ławie oskarżonych zasiadły także dwie kobiety: Małgorzata W. i Beata W. Zostały skazane na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata oraz zakaz prowadzenia działalności gospodarczej przez 10 lat.
Sędzia przeczytała, że według ustaleń sądu oskarżeni dopuścili się popełnienia zarzucanych im czynów, w czasie i sposób opisany w akcie oskarżenia. - Tym samym wyjaśnienia oskarżonych sąd uznał za zmierzające wyłącznie do uniknięcia odpowiedzialności karnej za te czyny - dodała.
Reporterka Alicja Rucińska powiedziała na antenie TVN24, że na poczet kary więzienia sąd zaliczył obu oskarżonym czas spędzony w areszcie. - Tym samym spędzą w więzieniu najbliższe cztery miesiące - wyjaśniła. - Już w momencie ogłaszania przez sąd wyroków można było usłyszeć szepty, a nawet szlochy niezadowolenia ze strony rodzin dziewczynek, które zapowiadają walkę o sprawiedliwość - dodała.
Mama jednej ze zmarłych dziewczynek powiedziała w rozmowie z naszą dziennikarką, że nie zgadza się z wyrokiem sądu. - Nic nie przywróci życia mojemu dziecku, ale należy wymierzyć jakąś sprawiedliwość. A takiej nie ma - dodała.
Sąd orzekł o wypłacie w sumie dwóch milionów złotych nawiązek rodzicom pięciu nastolatek, które zginęły w pożarze w escape roomie. Czworo skazanych nieprawomocnie w tej sprawie musi solidarnie zapłacić po 200 tys. zł każdemu z rodziców.
Materiał o tragicznym zdarzeniu oraz rozmowa z rodzicami zmarłych nastolatek pojawi się w czwartek wieczorem w programie "Uwaga!".
CZYTAJ TAKŻE: "Zdążyła zadzwonić. Powiedziała: tata, pożar!". Nastolatki zginęły w escape roomie, rodzice przerywają milczenie
Tragedia w trakcie urodzin nastolatki
4 stycznia 2019 roku w godzinach popołudniowych pięć nastolatek, uczennic klasy III d gimnazjum nr 9 (obecnie SP nr 18): Julia, Karolina, Wiktoria, Małgosia i Amelia, świętowały urodziny jednej z nich w koszalińskim escape roomie.
- W urodziny miałem być z dziećmi i je pilnować. Niestety, ze swojej poprzedniej firmy dostałem służbowe polecenie, żeby przyjechać - powiedział tata jednej z dziewczyn. - Do dzisiaj noszę ten ciężar i pewnie będę go nosił do końca życia, bo miałem być wtedy z dziećmi – przyznaje.
W pewnym momencie doszło do pożaru. Pierwsze zgłoszenie o pojawieniu się ognia wpłynęło do operatorki numeru alarmowego o godzinie 17.13. Wiadomo też, że same nastolatki też dzwoniły. Dały radę powiedzieć, że się pali, a one są uwięzione w środku i czekają na pomoc. - Jest straszny dym, co mamy robić? - krzyczały, nim połączenie zostało zerwane.
Wszystkie zatruły się tlenkiem węgla
Kiedy strażacy ugasili pożar, powiadomili dziennikarzy i przybyłych na miejsce rodziców o śmierci wszystkich znajdujących się w środku dziewcząt. Prokuratura ustaliła, że przyczyną pojawienia się ognia był ulatniający się gaz z butli zasilających piecyki w budynku.
Pożar miał uniemożliwić także pracownikowi escape roomu dotarcie do uwięzionych dziewczyn. Mężczyzna został poparzony, nie otworzył dziewczętom drzwi. One same mogły to zrobić dopiero po rozwiązaniu ostatniej zagadki. W obiekcie nie było dróg ewakuacyjnych. Jedyne okno w pomieszczeniu od wewnątrz było zabite deskami, a od zewnątrz było okratowane. Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla.
10 stycznia 2019 roku nastolatki zostały pochowane na koszalińskim cmentarzu komunalnym.
Prokuratorskie śledztwo i akt oskarżenia
Śledztwo Prokuratury Okręgowej w Koszalinie trwało dwa lata. Akt oskarżenia objął cztery osoby: Miłosza S., jego babcię Małgorzatę W., matkę Beatę W. oraz Radosława D. To osoby, które prowadziły, organizowały i pracowały w koszalińskim escape roomie. Miłosz S., pochodzący z Poznania, był głównym organizatorem escape roomu i pierwszym podejrzanym w sprawie. Takie same zarzuty usłyszały w październiku 2019 roku jeszcze trzy osoby: Małgorzata W., babcia organizatora escape roomu, która rejestrowała działalność, Beata W., matka podejrzanego, która współprowadziła działalność oraz Radosław D., pracownik escape roomu, który był na miejscu, gdy pożar wybuchł.
Zarzucono im umyślne przekroczenia przepisów przeciwpożarowych oraz nieumyślne spowodowania śmierci pięciu osób. Nikt z oskarżonych nie przyznał się do winy.
Źródło: TVN24, tvn24.pl