Na czwartek zaplanowano sekcję zwłok 15-miesięcznej dziewczynki, która kilka dni temu zmarła w dziennym punkcie opieki w Kołobrzegu. Badanie przeprowadzili specjaliści w Pomorskim Uniwersytecie Medycznym w Szczecinie.
- Sekcja zwłok została przeprowadzona, na ten moment biegli nie są w stanie powiedzieć, co było przyczyną śmierci dziecka, nie ma ono żadnych widocznych czy wewnętrznych obrażeń, które mogły doprowadzić do śmierci. Zostały pobrane materiały do dalszych badań - poinformowała w czwartek Ewa Dziadczyk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
"Spała, nagle zrobiła się sina"
W poniedziałek przed południem do prywatnego punktu opieki dziennej w Kołobrzegu (woj. zachodniopomorskie) wezwano pogotowie. Pomocy potrzebowała kilkunastomiesięczna dziewczynka.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że po spacerze dziecko zasnęło. - Z relacji opiekunki wynika, że dziewczynka spała, gdy nagle zrobiła się sina. Zostały wezwane służby. Pierwsi na miejscu byli strażacy, oni rozpoczęli resuscytację - przekazała oficer prasowa kołobrzeskiej policji st. sierż. Pamela Borkowska.
Na miejsce zadysponowano również karetkę i lotnicze pogotowie ratunkowe. Niestety dziecka nie udało się uratować.
Z takich punktów korzysta 17 tysięcy dzieci
Prywatne punkty opieki to forma opieki dla kilkulatków - alternatywa dla żłobków i klubów dziecięcych. Jak ustaliła reporterka Faktów TVN, w całym kraju działa 3 tysiące takich placówek, a korzysta z nich 17 tysięcy dzieci.
Każde takie miejsce musi spełniać określone wymogi m.in. te dotyczące wyszkolenia personelu - również te dotyczące znajomości udzielania pierwszej pomocy. Zgodnie z przepisami, w takim miejscu może przebywać maksymalnie ośmioro dzieci. W miejscu, w którym doszło teraz do tragedii, mogło przebywać pięcioro dzieci.
Z danych kołobrzeskiego urzędu miasta wynika, że placówka była regularnie kontrolowana raz w roku i nie stwierdzono uchybień. Każda kontrola musi być zapowiadana. Kolejna wizyta urzędników miała się odbyć w tym tygodniu.
Według ustaleń śledczych, w poniedziałek w punkcie w Kołobrzegu było 12 dzieci i jedna opiekunka. Kobieta miała tłumaczyć, że to dzieci znajomych, które przyszły na bal, który organizowała. Prokuratura będzie sprawdzać, czy większa niż dopuszczalna liczba dzieci w punkcie, mogła mieć wpływ na ich bezpieczeństwo i czy ta kwestia mogła mieć związek z tragedią, do której doszło.
Postępowanie jest prowadzone w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Nikt nie usłyszał zarzutów.
Autorka/Autor: aa/tok
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: miastokolobrzeg.pl