- Wielokrotnie byłam rażona prądem – tak, że nie mogłam chodzić. Przetrzymywano mnie w izolatce. Nie wiedziałam, czy jest noc, czy dzień. Moja mama przez 90 dni nie wiedziała, gdzie jestem - mówi Sareh, skazana w Iranie na karę śmierci. Udało jej się uciec.
Spotykamy się w Niemczech. To jej pierwszy wywiad dla mediów od ucieczki z Iranu. Od miesiąca jest już bezpieczna, razem ze swoimi dziećmi.
- Zostawiłam za sobą wszystko, nawet śmierć. Teraz zaczynam żyć - mówi Sareh. Jeszcze parę miesięcy temu przebywała w celi śmierci i myślała, że już nigdy nie zobaczy swoich dzieci. Teraz próbują na nowo zbudować swoje życie, choć trauma ostatnich dwóch lat, a właściwie całego życia, co jakiś czas powraca. Tym bardziej że o tym, co dzieje się w Iranie, przypominają płynące stamtąd informacje. W 2023 roku wykonano tam najwięcej (w przeliczeniu na jednego mieszkańca) egzekucji na świecie. Stracono aż 834 osoby, najwięcej od 2015 roku, kiedy wykonano 966 egzekucji - podała Rada Praw Człowieka ONZ (UN Human Right Council).
Cztery dni przed naszym spotkaniem powieszony został 23-letni Mohammad Ghobadlou. Zatrzymano go podczas protestów, które miały miejsce po śmierci Jiny Mahsy Amini we wrześniu 2022 roku.
Amini zmarła po pobiciu przez policję, została zatrzymana z powodu nieodpowiednio założonego nakrycia głowy. Demonstracje po śmierci 22-latki były największymi od 2019 roku protestami w Iranie. W ich wyniku tysiące osób aresztowano, poddano represjom i torturom, a setki skazano na śmierć. Po tej ostatniej egzekucji ponad 60 więźniarek politycznych w więzieniu Evin, uważanym za jedno z najgorszych irańskich więzień dla kobiet, rozpoczęło strajk głodowy, wzywając do zakończenia egzekucji w Iranie. Wśród nich była także Narges Mohammadi, działaczka przeciwko karze śmierci i laureatka Pokojowej Nagrody Nobla w 2023 roku.
"Teraz zaczynam żyć i bardzo mi się to podoba"
Kiedy rozpoczynamy rozmowę, Zahra Seddiqi Hamedani prosi, by zwracać się do niej Sareh Mansouri. Od lat w mediach społecznościowych znana jest jaka Sareh. Ma 32 lata, sprawia wrażenie pewnej siebie, silnej. Często się uśmiecha. Ale z każdym kolejnym wątkiem naszej rozmowy pojawia się na jej twarzy więcej smutku, momentami wzruszenie.
Rozpoczyna od pokazania mi w swoim telefonie filmu z poprzedniego wieczoru. Widać na nim, że jest bardzo szczęśliwa. Tańczy i śpiewa na koncercie w Düsseldorfie do muzyki swojej ulubionej irańskiej piosenkarki Googoosh. - Jej muzyka towarzyszyła mi od dziecka. Dorastałam, słuchając jej piosenek. Kocham ją i zawsze marzyłam o tym, żeby zatańczyć na jej koncercie. Wczoraj spełniłam to marzenie - mówi Sareh.
74 -letnia Googoosh to ikona irańskiej kultury, jej losy odzwierciedlają poniekąd historię Iranu. Przed rewolucją islamską jej kariera była w pełnym rozkwicie. Grała w filmach, jej piosenki śpiewali wszyscy, a kobiety nosiły takie mini jak ona. Po przejęciu władzy w 1979 roku reżim zakazał występów kobiecym artystkom. Googoosh nie koncertowała od 1979 do 2000 roku, kiedy zdecydowała się wyjechać na Zachód. Wtedy ponownie stanęła na scenie.
Życie Sareh wygląda podobnie. Dopóki była w Iranie, nie mogła być sobą i nie mogła kochać, tak jak chciała. - Dorastałam w okropnych warunkach, w opresyjnym kraju, w którym za to kim jestem, zostałam skazana na karę śmierci. Wyjechałam w końcu. Teraz zaczynam żyć i bardzo mi się to podoba - mówi.
Rażona prądem – tak, że nie mogła chodzić
Sareh jest irańską aktywistką LGBTQIA+, obrończynią praw lesbijek, gejów, osób biseksualnych, transpłciowych i interseksualnych. Została aresztowana przez Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej 27 października 2021 r. podczas nielegalnego przekraczania granicy Turcji. Chciała uciec z Iranu, by ratować swoje życie. Była bardzo aktywna w mediach społecznościowych na rzecz praw gejów i lesbijek, bo poprzez swoją historię stała się głosem tej społeczności w Iranie. Kilka miesięcy wcześniej wypowiedziała się na temat złego traktowania osób LGBTQIA+ mieszkających w irackim Kurdystanie w filmie dokumentalnym BBC Persian. Po tym nagraniu zaczęła dostawać groźby.
Wiedziała, że jej czas jest policzony, dlatego chciała wyjechać. - Zatrzymało mnie dziesięciu żołnierzy. Byli ubrani w cywilne ubrania. Zasłonili mi oczy. Krzyczeli na mnie, wyzywali, bili mnie jak piłkę. Siłą zaciągnęli do samochodu i zawieźli do, jak mówili, hotelu - wspomina moment zatrzymania Sareh.
Ale to wcale nie przypominało hotelu.
Po aresztowaniu Sareh trafiła do więzienia w Urmii w prowincji Azerbejdżan Zachodni, gdzie przez 53 dni przebywała w odosobnieniu. Znęcano się nad nią fizycznie i psychicznie. - Wielokrotnie byłam rażona prądem – tak, że nie mogłam chodzić. Przetrzymywano mnie w izolatce. Nie wiedziałam, czy jest noc, czy dzień. Moja mama przez 90 dni nie wiedziała, gdzie jestem - mówi Sareh. O tym, jak była traktowana, pisało też Amnesty International. Według organizacji, która monitorowała jej sprawę, Sareh była "poddawana przesłuchaniom bez dostępu do adwokata, długotrwałemu przetrzymywaniu w izolatce, homofobicznym obelgom, groźbom śmierci i odebrania wolności, odebrania opieki nad dziećmi, co stanowi naruszenie prawa do rzetelnego procesu sądowego i bezwzględnego absolutnego zakazu tortur i innego złego traktowania".
- Chcieli mnie zmusić do współpracy. Ciągle powtarzali, że znam tak wiele osób, bo w Iranie, jeśli jesteś gejem, lesbijką, jesteś przeciwko reżimowi - wspomina Sareh.
16 stycznia 2022 r. Sareh została oskarżona o "szerzenie zepsucia" poprzez "promowanie homoseksualności", "promowanie chrześcijaństwa" i "współpracę z antyirańskimi mediami". Dodatkowo w trakcie procesu oskarżono ją również o udział w działaniach związanych z przemytem kobiet i dziewcząt z Iranu do Iraku w celu wykorzystania seksualnego. 18 lipca 2022 r. państwowe media powiązane ze Strażnikami Rewolucji wyemitowały homofobiczny film przedstawiający Sareh jako "przestępczynię", oskarżając w nim o publikowanie treści internetowych, które według nich "promowały homoseksualność" i prowadziły działania podważające zakazy religijne.
Kara śmierci
5 września 2022 roku Sareh usłyszała wyrok: kara śmierci. Tego dnia jej historia obiegła światowe media, które podały, że została skazana na karę śmierci za "szerzenie zepsucia". To bardzo ogólne oskarżenie, zarzut, z którego chętnie korzysta reżim, a w który można wpisać niemal wszystko. Wyrok został szeroko potępiony przez społeczność międzynarodową, a organizacje praw człowieka apelowały o uwolnienie Sareh, twierdząc, że zarzuty wynikają wyłącznie z jej aktywizmu i tożsamości.
Dwa dni po ogłoszeniu wyroku Sareh próbowała popełnić samobójstwo.
Waham się, by zadać jej to pytanie, ale widząc w rozmowie, jak silną jest osobą, chcę wiedzieć, dlaczego chciała odebrać sobie życie. Zapytałam.
- W więzieniu byłam pod ogromną presją, zresztą grożono mi śmiercią. Kiedy dowiedziałam się o karze śmierci, chciałam popełnić samobójstwo, bo chciałam pokazać im, że nie boję się śmierci i że jestem gotowa umrzeć za to, czego bronię, za swoje prawa. Po tej informacji czułam niewyobrażalny ból, ból niesprawiedliwości, tego, co przeżyją moje dzieci, moja matka, kiedy zostanę stracona. Nie chciałam żyć z tą myślą i z tym cierpieniem. Chciałam to sama zakończyć - odpowiada Sareh.
Po próbie samobójczej Sareh trafiła do szpitala, a potem wróciła do więzienia. Kiedy o tym opowiada, jej oczy robią się szkliste. - Wtedy zrozumiałam, że nie mogę się poddać, że muszę walczyć. Nie tylko dla siebie, ale innych osób, dla dzieci. Dla każdego dziecka w Iranie, które ma podobną historię, jest takie, jaka kiedyś byłam ja. Teraz ja jestem ich głosem i będę o nie walczyć. Zaczęłam więc wierzyć, że odzyskam wolność i zaczęłam być silna - mówi Sareh.
Czuła, że mąż ją gwałci
Sareh była mężatką, rozwiodła się. Ma dwoje dzieci: 11-letniego syna i 15-letnią córkę. Pokazuje mi ich zdjęcia i filmiki. Syn uwielbia tańczyć, na jednym z nagrań tańczą razem. - Może w Niemczech pójdzie na lekcje tańca - mówi Sareh. Jej córka lubi gotować. Lubią gotować razem.
Małżeństwo Sareh było dla niej koszmarem. - Zostałam wydana za mąż w wieku 14 lat. To było małżeństwo z przymusu. Od dziecka czułam, że jestem inna od swoich koleżanek. Nie zdążyłam jeszcze dojrzeć, a już zostałam wydana za mąż. Zrozumiałam wtedy, że jestem lesbijką. To małżeństwo było dla mnie straszne. Za każdym razem, kiedy mąż uprawiał ze mną seks, czułam, że mnie gwałci - wyznaje.
Sareh była z mężem osiem lat. Zdecydowała się jednak na rozwód i zaczęła szukać siebie. - Po rozstaniu poczułam, że muszę poznać siebie, swoje ciało, moje uczucia i robić to, co naprawdę chcę. Poznałam osoby ze środowiska LGBTQIA+. Zobaczyłam wtedy, że mamy takie same historie, że jesteśmy ofiarami tego restrykcyjnego, religijnego myślenia, że jesteśmy skazani na potępienie - mówi Sareh.
- Jeden z moich przyjaciół nie wytrzymał presji, szykan. Odebrał sobie życie. Inna znajoma, lesbijka, miała zostać wydana za mąż. To było małżeństwo przymusowe, tak jak moje. Zanim do niego doszło, odebrała sobie życie - wspomina Sareh. Te dramatyczne wydarzenia dodały jej odwagi. - Poczułam, że nie mogę milczeć, zaczęłam mówić o tym głośno, nagrywać filmiki, wrzucać do mediów społecznościowych. Zaczęłam prowadzić edukację, tłumaczyć ludziom, o co chodzi. Chciałam pokazać, że my tu jesteśmy, że chcemy kochać i mamy do tego prawo - mówi. Nagrania szybko rozniosły się w internecie, a Sareh stała się twarzą środowiska LGBTQIA+. - Otrzymałam dużo wsparcia, pisało do mnie wiele osób, rodzin, ale stało się to dla mnie również niebezpieczne. Dostawałam też groźby. Jednak kontynuowałam - mówi Sareh.
Punktem zwrotnym była wypowiedź Sareh dla BBC Persian w filmie dokumentalnym, w którym opowiedziała o sytuacji osób LGBTQIA+ mieszkających w irackim Kurdystanie. - Przyjaciółka zadzwoniła i ostrzegła mnie. Powiedziała: szukają cię - mówi Sareh. Wtedy zdecydowała się na próbę ucieczki z Iranu, i wtedy została aresztowana.
"Jestem tu, uciekłam śmierci"
Po uwięzieniu Sareh i postawieniu jej zarzutów Amnesty International w Australii wystosowała petycję do tamtejszej ambasady Iranu, wzywającą irańskie władze do natychmiastowego uwolnienia Sareh. Petycję podpisało 46 tys. osób. O jej sprawie pisała też Amerykańska Komisja ds. Międzynarodowej Wolności Religijnej badająca fakty i okoliczności naruszeń wolności religijnej na arenie międzynarodowej. Próby uwolnienia jej z więzienia podejmowała też jej mama. Kilka miesięcy po wydanym wyroku sąd uchylił go i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia przez sąd niższej instancji. Wyrok śmierci Sareh został uchylony, a 18 marca 2023 r. Sareh wyszła za kaucją. Była w Iranie jeszcze kilka miesięcy.
- Skontaktowałam się z niemiecką organizacją, w grudniu 2023 roku udało mi się opuścić Iran. Jestem tu, uciekłam śmierci. Taka jest moja historia. Walczę dalej. Moje dzieci też mnie wspierają. Rozumieją moją historię - mówi Sareh.
Według Amnesty International osoby LGBTQIA+ w Iranie spotykają się z systematyczną przemocą, prześladowaniami i dyskryminacją, a prawo irańskie penalizuje również zachowania seksualne osób tej samej płci. W rezultacie osoby te są niesprawiedliwie więzione, torturowane i oskarżane o przestępstwa przeciwko religii i Iranowi.
Rewolucja przeciwko kobietom
Po protestach po śmierci Mahsy Jiny Amini, które rozpoczęły się we wrześniu 2022 roku, reżim stał się jeszcze bardziej opresyjny. Zatrzymano tysiące osób, które przebywają w irańskich więzieniach. W protestach brały udział kobiety, ale też mężczyźni, bo nie chodziło w nich tylko o hidżab.
- Hidżab stał się tylko symbolem. Symbolem tego reżimu, który od 1979 roku zmienił Iran w państwo terroru - mówi Jasmin Taylor, mieszkająca w Berlinie irańska przedsiębiorczyni, aktywistka na rzecz praw kobiet, autorka książki o sytuacji kobiet w Iranie, która jako nastolatka doświadczyła rewolucji islamskiej z 1979 roku. Mieszkała w Iranie do 17. roku życia. Opuściła kraj 1980 roku.
- Chcemy świeckiego rządu, rządu, który nie ma nic wspólnego z religią. Religia powinna być sprawą prywatną. Kobiety nie są ani za, ani przeciw hidżabowi, lecz każda powinna nosić to, z czym się zgadza i decydować o tym dobrowolnie - mówi Jasmin.
- W dniu 15 sierpnia 2022 r. prezydent podpisał dekret, który obejmuje wprowadzenie technologii rozpoznawania twarzy w celu śledzenia i karania "obnażonych" kobiet lub tych, którzy kwestionują obowiązkowe zasłanianie - poinformował zastępca szefa ONZ ds. praw człowieka. Według Jasmin ta brutalizacja ma jeden cel, utrzymanie się u władzy. - W trakcie protestów zatrzymano według szacunków 12 tys. osób, poddano torturom, setki – egzekucjom. Raporty organizacji międzynarodowych o traktowaniu zatrzymanych osób są przerażające. Reżim chce, żeby ludzie bali się wychodzić na ulice, chce ich zastraszyć - ocenia Jasmin.
Znam Jasmin od kilku lat. Wcześniej rozmawiałyśmy o Iranie, sytuacji kobiet, ale nigdy o jej osobistej historii. Poświeciła jej jeden z rozdziałów swojej niedawno wydanej książki "W imię Boga. Zniewolenie kobiet w Iranie". W trakcie rewolucji islamskiej 16-letnia wówczas Jasmin wraz z przyjaciółką zostały aresztowane, kiedy wyszły ze szkoły. Oskarżono je o nieprawidłowe noszenie hidżabu. Trafiły do więzienia, gdzie były bite, zastraszane, przesłuchiwane. Dzięki pomocy znajomego Jasmin udało się z więzienia uwolnić, została ukarana 70 batami. Jej przyjaciółkę skazano na śmierć, wcześniej została zgwałcona. Po tych wydarzenia Jasmin próbowała popełnić samobójstwo. Uratowała ją mama. Do tych wspomnień nigdy nie wracała. Przeczytałam o tym dopiero w jej książce.
Każdy jej rozdział oparty jest na losach innej kobiety. Służą do przeanalizowania prawa w Iranie: spadkowego, małżeńskiego, rodzinnego, pracy. - Do każdej analizy prawa irańskiego dołączyłam prawo międzynarodowe, by pokazać różnicę miedzy prawem islamskim, szariatem, a międzynarodowymi prawami człowieka. Pokazuję, że kobiety w Iranie nie mają nawet połowy tych praw - mówi Jasmin.
Zapadł mrok
Czy te protesty coś zmieniły? - pytam Jasmin.
- Zmieniło się to, że ludzie są jeszcze bardziej przygnębieni, przestraszeni, zastraszeni. Nie śmieją się. Nie ma radości, bo nikt nie ma prawa do normalnego życia. Ludzie nie chcą czegoś ekstrawaganckiego, chcą normalnego życia. Irańczycy nie są religijni, jak się powszechnie uważa. Irańczycy są najmniej religijni na całym Bliskim Wschodzie. Oczywiście, jeśli nie liczyć duchownych i ich zwolenników, których szacunkowo jest z 10-15 procent, to reszta społeczeństwa nie chce władzy opartej na religii. Irańczycy i Iranki tęsknią za życiem z przed rewolucji, sprzed 1979 roku. Kobiety w Iranie uzyskały prawo wyborcze trzy lata wcześniej niż kobiety w Szwajcarii - wspomina Jasmin.
W ostatnią niedzielę minęło akurat 45 lat od dnia, w którym Ruhollah Chomeini przejął władzę w Iranie, co było końcem monarchii konstytucyjnej i początkiem republiki islamskiej.
Pytam, jak pamięta zmianę, jaka przyszła z rewolucją islamską. - Opisałam ją w książce swoimi oczami, oczami nastolatki. Przed rewolucją świeciło słońce, a kiedy powstała Republika Islamska zapadł mrok. Kobiety z dnia na dzień musiały ubrać się na czarno. Nikt nie mógł świętować, nasze wszystkie uroczystości sprowadzono do jakichś uroczystości religijnych, których nikt nie znał. Nie było już Googoosh. Wyobraź sobie, że kładziesz się spać, wstajesz rano, jest mrok. I od tego czasu nie pojawiło się słońce - mówi Jasmin.
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.
Autorka/Autor: Miłka Fijałkowska
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Miłka Fijałkowska