W rejonie wyspy Yeonpyeong znów słychać strzały, donosi Reuters, powołując się na relacje świadków. Armia Korei Południowej twierdzi, że odgłosy ognia artyleryjskiego dobiegają z terytorium Korei Północnej. W Seulu atmosfera jest napięta - doszło do zmiany na stanowisku ministra obrony. Poprzedni stracił posadę, bo nie dość ostro zareagował na wcześniejszy ostrzał wyspy.
Piątkowe relacje z wyspy są sprzeczne. Świadkowie donoszą o słupach dymu unoszących się na terytorium północy i dochodzącym stamtąd dźwięku strzałów artyleryjskich. Południowokoreańska telewizja YTN twierdzi natomiast, że wystrzelone pociski spadły do morza na północ od spornej granicy. Wojsko uważa zaś, że ostrzał nie był wymierzony w wyspę.
Podgrzanie zimnej wojny
Wcześniej Phenian ostrzegał, że planowane manewry Południa i USA doprowadzą półwysep "na skraj wojny". - Te ćwiczenia wojskowe amerykańskich imperialistów i ich południowokoreańskich marionetek są zwrócone przeciwko Korei Północnej - głosi oświadczenie komunistycznych władz w Phenianie.
Manewry mają rozpocząć się w najbliższą niedzielę u wybrzeży Korei Południowej. Weźmie w nich udział między innymi amerykański lotniskowiec atomowy "George Washington". Ich przeprowadzenie jest reakcją na wtorkowy ostrzał wyspy Yeonpyeong na Morzu Żółtym. Korea Północna wystrzeliła na nią około 170 pocisków artyleryjskich. 90 spadło do morza, a 80 na ląd. Według najnowszych danych południowokoreańskich zginęły cztery osoby, a 18 zostało rannych. Armia Korei Południowej odpowiedziała 80 pociskami wystrzelonymi w kierunku stanowisk artylerii Korei Północnej
Po wtorkowym incydencie obydwa kraje znajdują się w stanie dużego napięcia. Phenian i Seul nawzajem obarczają się winą i grożą potężnym odwetem w wypadku kolejnego starcia.
Kara za umiarkowanie
Stanowisko stracił minister obrony Korei Południowej, któremu zarzucano niewłaściwą reakcję na atak z północy. Krytycy domagali się bardziej zdecydowanej odpowiedzi w tym wysłania samolotów, aby zniszczyły stanowiska artylerii Korei Północnej. Minister bronił się, twierdząc, że mogło by to wywołać "wojnę totalną".
W miejsce Kim Te Junga prezydent Korei Południowej Li Miung Bak powołał na stanowisko ministra obrony 61-letniego Kim Kwan Dzina, byłego przewodniczącego kolegium połączonych szefów sztabów. Wcześniej lokalne media spekulowały, że stanowisko to obejmie Li Hi Won, dotychczasowy doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa.
Pół wieku spięć
Napięcie pomiędzy państwami koreańskimi rośnie od marca, kiedy w tajemniczych okolicznościach zatonęła południowokoreańska korweta "Cheonan". Seul oskarżył Phenian o storpedowanie jednostki, na której zginęło 46 marynarzy. Latem Korea Południowa i USA przeprowadziły duże manewry morskie, które także zirytowały północ.
Od początku lat 50-tych obydwa kraje nieustannie są w stanie wojny, ponieważ nigdy nie udało się podpisać układu pokojowego po wstrzymaniu działań zbrojnych w 1953 roku.
Źródło: PAP, Reuters