"Zielone ludziki" wśród rosyjskich chuliganów? Podejrzenia angielskich mediów


Brytyjski rząd podejrzewa, że wielu z chuliganów, którzy zaatakowali angielskich kibiców podczas Mistrzostw Europy we Francji przynależy do rosyjskich służb mundurowych, które uczestniczą w "wojnie hybrydowej" na Ukrainie - donosi "The Guardian".

Według informacji brytyjskiej gazety, rząd obawia się, że przemoc jakiej dopuścili się rosyjscy chuligani została usankcjonowana przez Kreml. Trwające śledztwo dziennikarskie bada ich powiązania z reżimem Władimira Putina.

Zmiana narracji

Jak czytamy, znaczna liczba osób, które uczestniczyły w skoordynowane atakach do jakich doszło w Marsylii i Lille została już zidentyfikowanych w rosyjskich "służbach mundurowych". I nie ma w tym przypadku, bowiem w ocenie ekspertów Kreml chce zademonstrować rosyjską siłę na arenie międzynarodowej, jednocześnie budując narrację wewnątrz kraju, że reszta świata jest przeciwko nim.

- Wygląda na to, że to kontynuacja wojny hybrydowej wykorzystywanej przez Putina - przyznało w rozmowie z "The Observer" źródło z brytyjskiego rządu zaangażowane w sprawę.

Świadczyć o tym ma chociażby działalność w sieci. "The Guardian" przypomina, że po starciach w Marsylii, fałszywe konta na Twitterze udostępniały informacje jakoby fani z Rosji byli prowokowani do ataków. Sprawę skomentował zresztą także wiceprzewodniczący Dumy Federacji Rosyjskiej Igor Lebiediew, który pochwalił swoich rodaków. "Dobra robota chłopaki, tak trzymać!" - napisał.

Walka o życie

W wyniku starć o życie walczą dwaj angielscy fani, Andrew Bache z Portsmouth i Stewart Gray z Hickley w hrabstwie Leicestershire.

Szef brytyjskich operacji policyjnych podczas Euro 2016 Mark Robert powiedział, że to najpoważniejsze i najlepiej skoordynowane ataki, jakie widział w ciągu ostatnich 10 latach. Odkąd zaczął specjalizować się w przemocy towarzyszącej piłce nożnej.

Wskazywał także na "wyposażenie" około 150 rosyjskich fanów, którzy są odpowiedzialni za wybuch agresji na stadionie w Marsylii. Mieli oni mieć osłony na szczękę, rękawice używane przez zawodników sztuk walki oraz bandany.

Po tych wydarzeniach z Francji wyrzucono Aleksandra Szprygina, skrajnie prawicowego lidera rosyjskich kibiców. Został on zatrzymany w autobusie jadącym z Marsylii do Lille, gdzie w środę odbył się mecz podopiecznych Leonida Słuckiego ze Słowacją.

Podobną karę jak w przypadku Szprygina zastosowano także w stosunku do 19 innych Rosjan.

"The Guardian" przypomina, że Szprygin towarzyszył oficjalnej delegacji rosyjskiej na mistrzostwach, a w 2010 roku został także sfotografowany w towarzystwie Putina podczas pogrzebu kibica. Według relacji innych mediów, Aleksandr Szprygin jest współpracownikiem wspomnianego już Igora Lebiediewa.

Putin się śmieje

Zatrzymania Rosjan zostały skrytykowane przez Moskwę, która nazwała je "dyskryminacją rosyjskich obywateli" i "pobudzaniem antyrosyjskich nastrojów, które mogą pogorszyć relacje pomiędzy Francją i Rosją".

Rosyjskie władze wezwały do siebie francuskiego ambasadora.

W piątek z przemocy podczas Euro naśmiewał się Putin. Choć, jak przyznał, przemoc była hańbą, to dodał, że nie wie "jak 200 fanów (z Rosji - red.) mogło pokonać kilka tysięcy Anglików". Jednocześnie rosyjski prezydent wezwał do jednakowego traktowania wszystkich osób łamiących prawo, niezależnie od narodowości.

Przypomnijmy, że w związku z burdami wywołanymi przez chuliganów, Komisja Dyscyplinarna Europejskiej Unii Piłkarskiej (UEFA) podjęła decyzję o dyskwalifikacji reprezentacji Rosji uczestniczącej w mistrzostwach Europy, zawieszając jednocześnie wykonanie kary do czasu ewentualnego powtórzenia się chuligańskich zajść na stadionie.

Dodatkowo UEFA nałożyła na Piłkarską Federację Rosji grzywnę wynoszącą 150 tysięcy euro.

Autor: mb/kk / Źródło: The Guardian