Po katastrofie ukraińskiego samolotu w Teheranie władze Iranu długo zaprzeczały zarzutom o zestrzelenie maszyny. Prawda ujrzała światło dzienne dopiero kilka dni po tragedii. Dziennikarze "New York Timesa" ujawniają kulisy irańskiej "anatomii kłamstwa" oraz drogę do jego ostatecznego obnażenia.
Amerykański dziennik "New York Times" przeprowadził wywiady z irańskimi dyplomatami, byłymi i obecnymi członkami irańskiego rządu, wysokimi rangą przedstawicielami Gwardii Rewolucyjnej, a także osobami z bliskiego otoczenia najwyższego przywódcy ajatollaha Alego Chamenei. Dziennikarze przeanalizowali także oficjalne oświadczenia i doniesienia państwowych mediów w Iranie, relacjonujących katastrofę - a jak się potem okazało, zestrzelenie - ukraińskiego boeinga. Dzięki zebranym informacjom udało im się ułożyć chronologię wydarzeń, które nastąpiły po tragedii 8 stycznia i trwającą wewnątrz irańskich władz debatę na temat strategii ukrywania odpowiedzialności Teheranu za śmierć 176 osób.
Wtorek
Około północy 7 stycznia Iran szykował atak rakietowy na dwie irackie bazy, w których stacjonowali amerykańscy żołnierze - Al Asad oraz lotnisko wojskowe w Irbilu. Spodziewając się odwetu, Strażnicy Rewolucji - osobny od wojska rodzaj sił zbrojnych w Iranie, odpowiedzialny bezpośrednio przed ajatollahem Chamenei - rozmieścili w pobliżu lotniska w Teheranie mobilne jednostki obrony przeciwlotniczej.
Irański atak był zemstą za zabójstwo przez Amerykanów najważniejszego irańskiego generała, przywódcy elitarnej jednostki Al Kuds Kasema Sulejmaniego, który zginął pięć dni wcześniej w Bagdadzie. Dowódca sił powietrznych Gwardii Rewolucyjnej, gen. Amir Ali Hadżizadeh, powiedział później, że jego jednostki poprosiły urzędników w Teheranie o zamknięcie przestrzeni powietrznej Iranu i uziemienie wszystkich lotów, jednak bezskutecznie - donosi amerykański dziennik. Jak przekazali "New York Timesowi" anonimowi irańscy wojskowi i urzędnicy, władze Iranu obawiały się, że zamknięcie kluczowego lotniska wywoła panikę i przekonanie, że wojna ze Stanami Zjednoczonymi jest nieuchronna.
Informatorzy dziennika twierdzą, że władze kraju miały również nadzieję, iż obecność w irańskiej przestrzeni powietrznej samolotów pasażerskich powstrzyma Waszyngton przed ewentualnym kontratakiem. Jak pisze "NYT", w ten sposób Teheran "przeobraził niczego nieświadomych podróżnych w ludzkie tarcze".
Środa
Po wystrzeleniu przez Gwardię Rewolucyjną rakiet w stronę irackich baz, irańskie centralne dowództwo obrony powietrznej wydało ostrzeżenie przed amerykańskimi samolotami bojowymi, które miały wystartować ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W kierunku Iranu zmierzać miały już też pociski samosterujące dalekiego zasięgu. Ostrzeżenie dotarło do dowódcy wyrzutni rakiet w pobliżu lotniska w Teheranie. Wojskowy nie usłyszał jednak kolejnego komunikatu. Ten informował, że alarm był fałszywy.
Niedługo później z portu lotniczego w irańskiej stolicy wystartował samolot ukraińskich linii lotniczych. Gdy irański wojskowy dostrzegł maszynę na niebie, próbował skontaktować się ze swoim dowództwem, by otrzymać zgodę na ostrzał. Nie mogąc połączyć się z przełożonymi, w związku z zakłóceniami lub brakiem zasięgu, mężczyzna - którego tożsamość nie została do tej pory ujawniona - odpalił w kierunku maszyny dwie rakiety w odstępie 30 sekund.
Generał Hadżizadeh, który przebywał na zachodzie kraju, skąd nadzorował atak na Amerykanów w Iraku, dowiedział się o wszystkim przez telefon. Zanim przybył do Teheranu, poinformował o pomyłce trzech najważniejszych irańskich wojskowych: naczelnego dowódcę irańskiej armii, który jest także szefem dowództwa centralnej obrony powietrznej gen. Abdolrahima Musawiego, szefa sztabu sił zbrojnych Iranu gen. Mohammada Bagheriego oraz naczelnego dowódcę Gwardii Rewolucyjnej gen. Hosejna Salamiego.
Jak ujawnia amerykański dziennik, wspomnieni przywódcy wojskowi utworzyli tajny komitet śledczy, który składał się z przedstawicieli Gwardii Rewolucyjnej, armii oraz członków wywiadu i ekspertów od cyberbezpieczeństwa. Mieli oni zakaz rozmawiania o sprawie z kimkolwiek spoza tej grupy. Komitet rozpoczął własne, poufne dochodzenie w sprawie: zbierał dowody i przesłuchiwał świadków - w tym dowódcę, który odpalił rakiety. Jak twierdzi "NYT", grupa badała również wersję, według której to Stany Zjednoczone albo Izrael zhakowały irański system obrony przeciwpowietrznej.
Jednak jeszcze w środę nad ranem - jak pisze "New York Times" - komitet ustalił, że samolot został zestrzelony w wyniku "ludzkiego błędu". - Nie byliśmy pewni tego, co się stało, aż do wschodu słońca w środę - poinformował później w oświadczeniu skierowanym do irańskiego parlamentu generał Salami.
Gdy potwierdzono już przyczynę katastrofy, dowódcy najpierw poinformowali ajatollaha Chamenei. Tymczasem prezydent Hasan Rowhani oraz inni członkowie rządu wciąż nie znali prawdy - podaje "NYT". Źródło dziennika w Gwardii Rewolucyjnej twierdzi, że nie informowano opinii publicznej o okolicznościach katastrofy, gdyż obawiano się, że kraj, od miesięcy wstrząsany masowymi protestami, "nie udźwignie więcej kryzysów".
Jednak teoria o zestrzeleniu samolotu stawała się coraz bardziej popularna w mediach za granicą. W środę wieczorem rzecznik sił zbrojnych Iranu mówił państwowej telewizji, że doniesienia te są "absolutnym kłamstwem".
Czwartek
W czwartek do Teheranu zaczęli przybywać ukraińscy śledczy, a przywódcy zachodnich państw twierdzili, że mają dowody na winę Iranu. Kolejni irańscy urzędnicy - w tym szef lotnictwa cywilnego Iranu oraz rzecznik irańskiego rządu - wydawali tymczasem oświadczenia stanowczo zaprzeczające teoriom o zestrzeleniu boeinga. Wysuwano nawet sugestie o spisku i wojnie psychologicznej Zachodu. Jak pisze "New York Times", prywatnie urzędnicy państwowi byli jednak pełni wątpliwości.
Niczego nieświadomi prezydent Rowhani i szef irańskiej dyplomacji Mohammad Dżawad Zarif odbierali telefony od kolejnych zagranicznych przywódców, ale nie mieli im do powiedzenia nic zbieżnego z prawdą. Presję na rząd, by wyjaśnić sprawę, wywierali także sami Irańczycy. Wielu pasażerów lotu 752 miało irańskie pochodzenie. Ich rodziny także domagały się prawdy. Teza o zestrzeleniu samolotu przez Gwardię Rewolucyjną - m.in. za sprawą mediów społecznościowych - zaczęła zdobywać popularność.
Jak twierdzą informatorzy "New York Timesa", prezydent Rowhani wielokrotnie wzywał dowódców wojskowych do złożenia wyjaśnień, ale jego apele pozostawały bez odpowiedzi. Członkowie jego rządu mieli kontaktować się ze swoimi źródłami w wojsku, które konsekwentnie twierdziły, że zarzuty stawiane Iranowi są fałszywe. - Czwartek był wariacki - wyznał później na konferencji prasowej rzecznik irańskiego rządu. - Rząd wykonywał telefony jeden za drugim i kontaktował się z siłami zbrojnymi pytając, co się stało. Odpowiedź na wszystkie pytania brzmiała, że żaden pocisk nie został wystrzelony - relacjonował.
Piątek
Prezydent Iranu poznał prawdę dopiero w piątek - twierdzi "New York Times". Jak relacjonowały w rozmowie z dziennikiem osoby z otoczenia prezydenta, po rozmowie z generałami Rowhani był wściekły. Zażądał, aby Iran natychmiast ogłosił, że popełniono tragiczny błąd i zaakceptował konsekwencje. Wojskowi twierdzili, że prawda może doprowadzić do kolejnych protestów i dalszej destabilizacji kraju.
Jak pisze "NYT", Rowhani zagroził wówczas swoją rezygnacją. Prezydent wskazywał, że Kanada - skąd pochodziła większość pasażerów - oraz Stany Zjednoczone - producent boeinga - zostali zaproszeni do kraju w celu zbadania katastrofy i w końcu sami ujawnią swoje dowody na winę Iranu. Kłamstwo ma krótkie nogi - przekonywał. Jego zdaniem złapanie władz Iranu na kłamstwie zniszczyłoby reputację Islamskiej Republiki i podważyło zaufanie publiczne do rządu, co pogłębiłoby trwający w kraju kryzys.
Spór rozwiązał ajatollah Chamenei, który nakazał rządowi przygotowanie publicznego oświadczenia z informacją, co naprawdę wydarzyło się 8 stycznia nad Teheranem.
Przygotowano dwa oświadczenia: rządu i armii. Niektórzy mieli sugerować, by zrzucić winę na Izrael lub Stany Zjednoczone, oskarżając je o zablokowanie irańskich radarów lub zhakowanie sieci komunikacyjnych. Dowódcy wojskowi byli jednak przeciwni takiemu rozwiązaniu. Generał Hadżizadeh miał powiedzieć, że dopuszczenie do zhakowania systemu obrony powietrznej przez wroga jest większym powodem do wstydu niż przyznanie się do błędu.
Sobota
O godzinie 7 rano w sobotę irańska armia wydała oświadczenie, w którym przyznano, że boeing 737 Ukraińskich Linii Lotniczych został zestrzelony przez Iran w wyniku "ludzkiego błędu".
Źródło: New York Times
Źródło zdjęcia głównego: Ali Mohammadi/Bloomberg/Getty Images