Ponad 10 tysięcy demonstrantów, którzy od kilku miesięcy domagają się odejścia premier Yingluck Shinawatry, otoczyło w poniedziałek siedzibę rządu w Bangkoku. Rolnicy zagrozili, że zaczną szturmować tymczasową siedzibę rządu, jeśli premier do nich nie wyjdzie.
- Yingluck nie będzie miała możliwości pracować - powiedział przywódca protestów, były wicepremier Suthep Thaugsuban. - Użyjemy szybkoschnącego cementu, żeby zamknąć wejścia do siedziby rządu, by nie mógł pracować - powiedział dziennikarzom przywódca protestujących studentów Nittitorn Lamrue. Według AFP manifestanci zaczęli budować betonowy mur przed ogrodzeniem kompleksu budynków rządowych.
Rolnicy kontra prewencja
W piątek setki funkcjonariuszy sił prewencji zlikwidowały miasteczko namiotowe wokół siedziby rządu; nie doszło do starć ani aresztowań. Jednak natychmiast po tej interwencji antyrządowi demonstranci zaczęli od nowa stawiać barykady z opon i worków z piaskiem. Fiaskiem zakończyły się niedzielne rozmowy między przedstawicielami policji a protestującymi mające na celu osiągnięcie porozumienia w sprawie otwarcia budynków administracji państwowej i dróg na północy Bangkoku - okupowanych od miesięcy przez demonstrantów.
Ciemne interesy pani premier?
Od jesieni Yingluck stawia czoło ruchowi kontestacji, głównie na ulicach Bangkoku, który żąda jej ustąpienia. Premier jest postrzegana jako reprezentantka interesów przebywającego poza krajem brata Thaksina Shinawatry, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu. Były szef tajlandzkiego rządu został zaocznie skazany w 2008 r. na więzienie za korupcję.
Chcąc wyjść z kryzysu politycznego, władze ogłosiły rozpisanie przedterminowych wyborów. Opozycja chciała odłożenia głosowania do czasu przeprowadzenia reform politycznych w kraju. Antyrządowi demonstranci domagają się powołania "rady ludowej", której zadaniem byłoby wprowadzenie reform niezbędnych do ukrócenia korupcji w polityce. Przedterminowe wybory nie pozwoliły wyjść z impasu politycznego.
Autor: MIEŚ / Źródło: PAP