Krzysztof Przepiórka, były dowódca grupy szturmowej GROM, powiedział, że ochrona premiera Słowacji Roberto Fico, który został ranny w zamachu, "popełniła błędy". Jest oczywiste, że w sytuacji, jaką mamy w Europie, w Ukrainie, wszystkie służby zajmujące się bezpieczeństwem powinny działać na najwyższych obrotach, a tutaj nie starczyło im koncentracji - ocenił były szef BOR Mirosław Gawor.
- Robert Fico został kilkukrotnie postrzelony po wyjazdowym posiedzeniu rządu w miejscowości Handlova na Słowacji
- Do zamachu doszło, gdy Fico wyszedł do mieszkańców miasta
- Wicepremier Tomas Taraba przekazał, że Fico "nie jest w stanie zagrażającym życiu", a operacja przebiegła dobrze
- Ficę przetransportowano śmigłowcem do szpitala w Bańskiej Bystrzycy
- Zamachowiec został zatrzymany. Według mediów to 71-letni pisarz pracujący w firmie ochroniarskiej
- Przywódcy z całego świata wyrażają skrajne oburzenie zamachem
Zdaniem byłego dowódcy grupy sztormowej GROM ppłk. Krzysztofa Przepiórki ochrona słowackiego premiera "popełniła błędy". - W tego typu operacjach przyjmuje się zawsze czarny scenariusz, to, co może się zdarzyć najgorszego. Do tego scenariusza dopracowuje się planowanie, a później działanie. Chodzi o to, żeby nas nic nie zaskoczyło - powiedział.
Dodał, że ocenia "po medialnych przekazach, choć to na razie tylko spekulacje, że ochrona premiera Słowacji została uśpiona".
Zamach na Roberta Ficę. Przepiórka: brak pierścienia zewnętrznego
- Człowiek, który otworzył ogień do premiera, jest 71-letnim starszym panem. Nie wygląda na zawodowca i w mojej ocenie najprawdopodobniej nim nie był. Po drugie nie zabezpieczono tej wizyty we właściwy sposób - ocenił.
- Ponieważ chyba oceniono, że to jest mała miejscowość, wychodzimy sobie z domu kultury i co się w takiej miejscowości może stać, mamy wszystko pod kontrolą - dodał. Jak ocenił, w miejscu, gdzie doszło do zamachu, "nie było tak zwanego pierścienia zewnętrznego, który w jakiś sposób by weryfikował ludzi".
- Mówię tu o zabezpieczeniu policyjnym, o bramkach pirotechnicznych, bramkach wykrywaczy metali i tak dalej. Ten pierścień nie był zachowany i to w jakiś sposób spowodowało, że ten człowiek przedostał się na pierwszą linię - powiedział wojskowy. Ppłk. Przepiórka zaznaczył, że przed takimi sytuacjami "nie można się całkowicie zabezpieczyć, ale można zminimalizować ryzyko".
Zamach na Roberta Ficę. Przepiórka: zamachowiec obnażył niedociągnięcia
- Nie istnieje stuprocentowy system bezpieczeństwa. Natomiast minimalizacja skutków polega na tym, że przyjmujemy czarny scenariusz. Nie może być bylejakości i "jakoś to będzie".
- Zamachowiec obnażył wszystkie niedociągnięcia, które mogły zaistnieć. Nie zadziałało tak naprawdę nic, jeśli chodzi o ochronę - ocenił były dowódca GROM. Dodał, że mocne spolaryzowanie społeczeństwa na Słowacji powoduje, że "budzą się demony ekstremizmu".
- Frustracja, która narasta wśród obywateli, może powodować, że znajdzie się ktoś taki, kto wyciągnie broń. Brak wytrzymałości ludzi na tego typu sytuację, bardzo silną polaryzację, powoduje takie zachowanie. Bo nie wierzę, choć to na razie tylko spekuluję, że cała ta akcja była starannie zaplanowana - powiedział ppłk. Przepiórka.
Gawor o ochronie Ficy: zaspała
- Jeżeli dostajemy informację, że osoba ochraniana udaje się w dane miejsce, wcześniej jadą tam służby i teren ten zostaje poddany sprawdzeniu pod kątem materiałów wybuchowych oraz wszystkich innych niebezpiecznych rzeczy - powiedział emerytowany generał Mirosław Gawor, były szef Biura Ochrony Rządu.
Dodał, że służby są zobowiązane do tego, aby zarówno przyjazd, jak i odjazd osoby ochranianej odbyły się w bezpieczny sposób.
- Jeżeli spodziewamy się, że może dojść do zgromadzenia publiczności, robimy wszystko, żeby tę publiczność odsunąć jak najdalej - powiedział. Wyjaśnił, że "gromadzących się ludzi należy zmieścić w jednym miejscu i poddać sprawdzeniom".
- Wydzielamy sektor, w którym ludzie się mogą gromadzić, ustawiamy bramkę i każdy, kto wchodzi w ten sektor, przechodzi przez bramkę pirotechniczną. Wówczas mamy gwarancję, że ani broń, ani żelastwo innego typu, które może być zagrożeniem, nie znajdzie się w pobliżu ochranianej osoby - mówił.
Gawor wskazał, że "nad wszystkim powinni czuwać oficerowie ubrani po cywilnemu", którzy będą także "nadzorować zachowanie publiczności". - Wydaje się oczywiste, że ten punkt nie został zrealizowany. Jeżeli na bardzo bliską odległość mógł podejść starszy pan i był w stanie oddać strzały, to znaczy, że pewnych rzeczy nie dopilnowano - podsumował były szef BOR.
- Chłopaki z ochrony zaspali, bo jest dla wszystkich służb oczywiste, że w tej sytuacji, jaką mamy w tej chwili w Europie, w Ukrainie, to wszystkie służby zajmujące się bezpieczeństwem, powinny działać na najwyższych obrotach, a tutaj nie do końca starczyło im koncentracji - ocenił.
Zapytany o to, czy funkcjonariuszy mogło zmylić to, że napastnikiem był starszy, 71-letni mężczyzna, odparł, że zadaniem ochrony jest "działanie profilaktyczne, a nie post factum".
Według generała Gawora na przestrzeni dziejów zdarzały się różne przypadki, łącznie z tym, że wykorzystywano wózek dziecięcy z niemowlakiem do dokonania zamachu, "w związku z tym ani dziecko, ani starsza osoba nie powinny usypiać czujności służb ochronnych". - Tutaj nie ma żadnej taryfy ulgowej, bo jesteśmy przede wszystkim służbą działającą profilaktycznie - mówił były szef BOR.
Źródło: PAP