Niewymieniony z nazwiska przedstawiciel republikanów w rozmowie z "Washington Post" przekazał, że od miesięcy trwały nieporozumienia z Secret Service w zakresie dbania o bezpieczeństwo Donalda Trumpa. - Służby nie traktowały poważnie sygnałów, które do nas spływały - opowiada gazecie anonimowy polityk. Eksperci grzmią o "katastrofalnej porażce" i zastanawiają się, jakim cudem uzbrojony zamachowiec mógł znaleźć się tak blisko przemawiającego kandydata.
Anonimowy rozmówca to - jak twierdzi "Washington Post" - znaczący polityk Partii Republikańskiej zaangażowany w organizację kampanii wyborczej Donalda Trumpa.
W rozmowie z dziennikarzami gazety przekazał, że "od kilku miesięcy" trwały nieporozumienia i problemy w komunikacji z Secret Service, czyli organu zajmującego się między innymi zapewnieniem bezpieczeństwa najważniejszym osobom w państwie i ich rodzinom. - Zespół Donalda Trumpa podnosił, że agenci nie traktowali poważnie gróźb gwałtownych protestów i demonstracji. Strony przestały sobie ufać - zaznaczył rozmówca gazety.
Ruben Gallego, kongresmen republikanów z Arizony, podkreślał w rozmowie z Politico, że "odpowiedzialni za planowanie, zatwierdzanie i realizację tego ewidentnie niewystarczającego planu bezpieczeństwa (dla Donalda Trumpa - red.) będą musieli zeznawać przed Kongresem i ponieść odpowiedzialność za swoje czyny".
Bardzo krytycznie o zabezpieczeniu sobotniego wiecu Donalda Trumpa mówił na antenie CNN Andrew McCabe, były zastępca dyrektora FBI. Na antenie stacji podkreślał, że jedno z najbardziej podstawowych zadań służb bezpieczeństwa to jest sprawdzenie wszystkich miejsc, z których może przyjść zagrożenie dla osoby chronionej.
- Trzeba wyeliminować wszystkie miejsca widoczne w linii wzroku od osoby chronionej: wszystkie dachy okolicznych budynków, okna. Organy ścigania zazwyczaj umieszczają ludzi wokół takich budynków oraz na ich szczycie albo instalują przeszkody uniemożliwiające atak z oddali - przekazał McCabe. - Myślę, że w najbliższym czasie pojawi się wiele pytań, dlaczego te kroki nie zostały podjęte - podkreślił.
"Jakim, k***a, cudem?"
Dobitnie wypowiadają się też byli i obecni funkcjonariusze Secret Service, z którymi rozmawiał "Washington Post". Rozmówcy gazety zaznaczają, że są "zszokowani", że napastnik mógł otworzyć ogień, znajdując się tak blisko mównicy, przy której przemawiał Trump. - Jakim, k***a, cudem wniósł karabin tak blisko? - mówi jeden z rozmówców amerykańskiej gazety.
Do sprawy odniósł się też Jason Chaffetz, były przewodniczący Komisji ds. nadzoru i odpowiedzialności Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych. Przypomina, że już w 2015 roku komisja wydała raport, w którym podkreślano, że Secret Service popełnia błędy przy organizacji swoich działań i jest zbyt obciążona zadaniami.
- To była katastrofalna porażka. Jestem głęboko zaniepokojony, że problemy, na które zwracaliśmy uwagę przed laty, dalej są aktualne i najpewniej przyczyniły się do tego, że doszło do zamachu - podkreślił.
Świadkowie: alarmowaliśmy, że tam jest facet z bronią
BBC opublikowało rozmowę z uczestnikiem wiecu, podczas którego został raniony Donald Trump. Rozmówca brytyjskiej rozgłośni opowiadał, że uczestnicy sobotniego wydarzenia widzieli napastnika na dachu jednego z budynków.
- Zauważyliśmy gościa czołgającego się na dachu budynku obok nas, 50 stóp dalej. Miał karabin, wyraźnie go widzieliśmy - mówił rozmówca BBC.
Zaznaczał, że o uzbrojonym mężczyźnie powiedzieli policji, ale "funkcjonariusze nie wiedzieli, co się dzieje". - To wielka porażka służb. Nie rozumiem, czemu nie sprawdzono wszystkich okolicznych dachów - zaznaczał rozmówca BBC.
Secret Service się tłumaczy
Rzecznik prasowy Secret Service Anthony Guglielmi w rozmowie z "Washington Post" przekazał, że zabezpieczenie sobotniego wiecu w dużej mierze opierało się na współpracy z lokalną policją.
Agenci Secret Service mieli poszerzyć standardowe możliwości policji poprzez zapewnienie obecności silnie uzbrojonego zespołu, który - jak zaznaczał Guglielmi - skutecznie ewakuował Trumpa. To snajperzy Secret Service mieli też zlokalizować i zabić napastnika.
Zapytany o rolę lokalnej policji w zabezpieczeniu wydarzenia, George Bivens, podpułkownik policji stanowej Pensylwanii, powiedział reporterom, że przy tego typu wizytach VIP-ów korzystają z instrukcji Secret Service. - Secret Service zawsze jest liderem w zabezpieczaniu czegoś takiego, współpracujemy z nimi, ale to oni wydają polecenia — powiedział Bivens.
Chcą silniejszej ochrony dla kandydatów
Członkowie Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych Ritchie Torres (demokraci) i Michael Lawler (republikanie) ogłosili w niedzielę, że zaproponują projekt zmian prawnych, którego celem będzie wzmocnienie ochrony trzem kandydatom na prezydenta USA - Joe Bidenowi, Donaldowi Trumpowi i Robertowi F. Kennedy'emu.
"Próba zabójstwa byłego prezydenta Trumpa jest mrocznym momentem w historii naszego narodu. W miarę pojawiania się kolejnych doniesień staje się jasne, że potrzebna jest większa ochrona dla wszystkich głównych kandydatów na prezydenta. Właśnie dlatego planujemy wprowadzić dwupartyjne przepisy zapewniające prezydentowi Joe Bidenowi, byłemu prezydentowi Donaldowi Trumpowi i kandydatowi na prezydenta Robertowi Kennedy'emu Jr. wzmocnioną ochronę Secret Service. Cokolwiek innego byłoby niedźwiedzią przysługą dla naszej demokracji" - zaznaczyli politycy we wspólnym oświadczeniu.
Źródło: tvn24.pl, "Washington Post", CNN, Politico
Źródło zdjęcia głównego: The Washington Post