Zamach, którego nie było?


Publiczne radio algierskie zaprzeczyło doniesieniom zachodnich agencji informacyjnych, jakoby dzień po niedzielnym krwawym zamachu, w którym zginęło 13 osób, w Algierii znów wybuchła bomba.

Jak wcześniej podawała agencja Reuters, powołując się na służby bezpieczeństwa Algierii, bomba wybuchła na dworcu autobusowym w mieście Bujira (120 km na wschód od Algieru) i zabiła 20 osób.

Kilkadziesiąt minut później publiczne radio algierskie zdementowało te informacje, a agencja Reuters wycofała się z niej.

Seria zamachów

Z pewnością jednak doszło do niedzielnych eksplozji na stacji kolejowej w Beni Amrane w prowincji Bumardas (50 km na wschód od Algieru). Pierwsza bomba zabiła co najmniej dwie osoby, w tym francuskiego inżyniera pracującego nad projektem modernizacji stacji.

Drugi ładunek zdetonowano, gdy na miejscu zajścia znaleźli się funkcjonariusze sił bezpieczeństwa i ratownicy.

Na razie nikt nie przyznał się do zamachu, ale do serii wcześniejszych zamachów w Algierii - w tym do grudniowego jednoczesnego zamachu na sąd i biuro ONZ w Algierze, w którym zginęło 41 osób - przyznała się Al-Kaida Islamskiego Maghrebu.

Źródło: PAP, tvn24.pl