Dzień po przeszukaniu domu mężczyzny podejrzanego w sprawie zaginięcia 9-letniej Maelys de Araujo, śledczy rozpoczęli badanie pobliskiego jeziora Aiguebelette w Sabaudii we Francji. Trwa 10. dzień poszukiwań.
26 sierpnia 9-letnia Maelys była z rodzicami i starszą siostrą na weselu we francuskiej miejscowości Pont-de-Beauvoisin. Po raz ostatni widziano ją w sali zabaw dla dzieci około 3. nad ranem 27 sierpnia, potem zniknęła bez śladu. Psy straciły trop na parkingu obok miejsca, w którym odbywało się przyjęcie.
W związku z zaginięciem 9-latki zatrzymano 34-letniego uczestnika wesela, Nordahla L., w którego samochodzie znaleziono materiał DNA Maelys. Mężczyzna miał wzbudzić podejrzenia już w czasie wesela, bo spędzał dużo czasu z dziewczynką, a w pewnym momencie imprezy zniknął.
We wtorek śledczy przeszukali dom podejrzanego. Pobrano próbki, które zostaną zbadane.
Przeszukują jezioro obok domu podejrzanego
Dziesiątego dnia poszukiwań - w środę - wysiłki śledczych skupiają się na pobliskim jeziorze Aiguebelette. Płetwonurkowie pojawili się nad jego brzegiem około godziny 10. Poszukiwania prowadzą specjaliści z Walencji i Aix-les-Bains. Policjanci mają nadzieję, że uda się znaleźć jakieś wskazówki dotyczące tego, co stało się z dziewczynką.
"20 minutes" pisze, że zespoły poszukiwawcze przeszukują jezioro z wykorzystaniem echosondy.
Jezioro Aiguebelette leży w departamencie Sabaudia we wschodniej Francji, około 20 kilometrów od miasta Pont-de-Beauvoisin, gdzie odbywało się wesele i po raz ostatni widziano Maelys. Znajduje się jednak bardzo blisko domu jedynego podejrzanego w tej sprawie - 34-letniego Nordahla L.
Jezioro Aiguebelette ma powierzchnię 5 kilometrów kwadratowych i w niektórych miejscach ma głębokość nawet 70 metrów.
Dotychczas zbadano kilka stawów i cieków wodnych, głównie w okolicy sali weselnej.
Przyjaciółka nie wyklucza "nieszczęśliwego wypadku"
"Le Parisien" dotarł do przyjaciółki Nordahla L., która zna go od 10 lat. To u niej mężczyzna zamieszkał między wypuszczeniem go z aresztu w piątek i ponownym aresztowaniem w niedzielę.
Kobieta ujawniła, że 34-latek jest byłym żołnierzem i - w jej ocenie - stał się ofiarą splotu nieszczęśliwych okoliczności. Oświadczyła, że Nordahl to osoba, na której "można polegać". - Jest solidną osobą, na którą zawsze można liczyć, na przykład przy przeprowadzce - powiedziała.
Kobieta nie ma wątpliwości, że jej przyjaciel jest niewinny. - Wśród naszych znajomych są osoby, które są obojętne na dzieci, i takie, które kochają je, rozmawiają z nimi, droczą się z nimi od czasu do czasu. Dzieci to lubią, ale nigdy nie było w tym nic niezdrowego - stwierdziła.
Przyjaciółka podejrzanego była pytana o dokładne wysprzątanie przez L. samochodu dzień po zaginięciu dziecka. Stwierdziła, że Nordahl na dwa tygodnie przed weselem chwalił się, że sprzedaje auto i ma kupca. Na desce rozdzielczej mimo to śledczy zabezpieczyli DNA dziecka.
Kobieta powiedziała, że nie wierzy, by Nordahl umyślnie zrobił coś dziecku. Jako jedną z hipotez bierze jednak pod uwagę "nieszczęśliwy wypadek". Na przykład to, że mężczyzna potrącił dziecko, cofając samochodem, po którym doszło do "ataku paniki".
Autor: pk/adso / Źródło: francetvinfo.fr, 20 minutes, Le Parisien