Podejrzenia, że prezydent Rosji Władimir Putin mógłby ingerować w wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych wywołują zaniepokojenie - pisze we wtorek w komentarzu redakcyjnym "Washington Post", podkreślając że byłby to pierwszy taki przypadek.
"Punkty za wzajemnie wyniszczający skandal, który zdezorganizował Partię Demokratyczną w przededniu konwencji, powinny pójść na konto Władimira Putina" - ocenia amerykański dziennik, przywołując wcześniejsze oceny ekspertów w dziedzinie cyberbezpieczeństwa. Według nich rosyjscy hakerzy rządowi są najpewniej odpowiedzialni za włamanie do systemu komputerowego Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej (DNC) i ujawnienie maili z serwera DNC o tym, żeby wesprzeć kampanię prezydencką republikanina Donalda Trumpa.
"Reżim Putina chciał ingerować"
"WP" odnotowała, że maile, które w piątek opublikował demaskatorski portal WikiLeaks pokazują, iż działacze formalnie bezstronnego DNC w rzeczywistości pomagali Clinton w prawyborach, w których rywalizowała ona z senatorem Bernie Sandersem. Maile "pojawiły się w sieci w piątek, w idealnym momencie, aby wprowadzić niezgodę między zwolennikami Clinton i Sandersa, gdy zmierzali na konwencję do Filadelfii" - pisze gazeta. "Co nie było dla nikogo zaskoczeniem, maile pokazały, że działacze DNC sprzeciwiali się próbie opanowania partii przez Sandersa. Szefowa DNC Debbie Wasserman musiała złożyć rezygnację i - jak najprawdopodobniej zamierzała Rosja - kampania Clinton otrzymała cios" - zauważa "WP".
"Reżim Putina chciał ingerować w politykę wewnętrzną wielu krajów europejskich - od Ukrainy i Mołdawii, po Włochy i Francję. Ale wyraźna próba mieszania się w wybory prezydenckie w USA jest pierwszym takim przypadkiem" - podkreśla gazeta. I dodaje, że "może to odzwierciedlać zuchwałą agresywną politykę, jaką Putin prowadzi w stosunkach międzynarodowych od powrotu na urząd prezydenta w 2012 roku", a także "prawdopodobnie ujawnia ocenę Moskwy, która uważa, że zbierze obfite geopolityczne plony, jeśli Donald Trump zostanie prezydentem".
Moskwa liczy na Trumpa?
"WP" przypomina, że potencjalne korzyści, jakie Trump oferuje Putinowi, zostały jasno i wiele razy wyartykułowane przez samego kandydata republikanów w listopadowych wyborach prezydenckich. "Najważniejszym celem Rosji jest osłabienie i zniszczenie NATO" - pisze dziennik i przypomina, że Trump nazwał Sojusz przestarzałym.
"Putin marzy o przywróceniu dominacji nad częściami dawnego Związku Sowieckiego" - wskazuje "WP", nawiązując do słów Trumpa o tym, że w przypadku ataku Rosji na trzy kraje bałtyckie zdecyduje on, czy przyjść im na pomoc dopiero po rozpatrzeniu, czy wypełniają zobowiązania wobec USA. Ponadto - jak pisze waszyngtoński dziennik - "Putin chce, by Stany Zjednoczone traktowały Rosję jako równe sobie supermocarstwo z niekwestionowaną sferą wpływów" - zauważa gazeta, przypominając, że Trump wielokrotnie chwalił Putina i zapowiadał, że będzie z nim współpracował.
"To prokremlowskie odchylenie jest bezprecedensowe w Partii Republikańskiej i oznaczałoby niebezpieczne przesunięcie w polityce USA" - podkreśla "Washington Post". Gazeta zwraca uwagę, że "wciąż nieznany jest pełen zasięg interesów finansowych Trumpa w Rosji", a także, że przynajmniej trzech głównych doradców Trumpa czerpało z powiązań biznesowych i politycznych w Rosji. Jest wśród nich szef kampanii Trumpa Paul Manafort, który pracował dla byłego prorosyjskiego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza i innych oligarchów z krajów byłego ZSRR.
"Sztuczki w stylu KGB"
Jak wskazuje dziennik, "niektórzy politolodzy mają wątpliwości, że sztuczki w stylu KGB spowodują ostatecznie przeciągnięcie głosów w (...) wyborach prezydenckich w USA, zwłaszcza gdy Moskwa ledwie starała się ukryć to, że była ich autorem. Jednak fakt, że Putin próbuje jest godne uwagi i niepokojące, tak samo jak motywacja Trumpa, który pozwolił mu na to, żeby ingerował" w wewnętrzne sprawy USA.
Autor: mm//gak / Źródło: PAP