Śledztwo w sprawie tragicznego wypadku belgijskiego autokaru, który rozbił się w Szwajcarii, skupia się na ewentualnym błędzie lub chorobie kierowcy. Szwajcarska prokuratura wykluczyła usterkę techniczną autobusu - podał w sobotę dziennik "La Libre Belgique".
Powołując się na szwajcarskiego prokuratora Oliviera Elsiga gazeta podaje, że na końcowym odcinku jazdy autobusu, czyli ok. 75 metrach, śledztwo nie wykazało żadnych śladów hamowania. Wcześniej śledczy wykluczyli usterkę techniczną autokaru lub problem wewnątrz pojazdu, defekt szosy oraz zbytnią prędkość.
Winny kierowca? - Od tej pory skłaniamy się w śledztwie ku przyczynie związanej z kierowcą - poinformował prokurator. Chodzi o ewentualną chorobę lub odwrócenie uwagi 34-letniego mężczyzny. Po wstępnych wynikach sekcji zwłok kierowcy wykluczono u niego atak serca i obecność alkoholu w organizmie.
Ustalono także, że nie doszło do przekroczenia prędkości, bo ta dopuszczalna w tunelu wynosiła 100 km/godz. Śledczy będą więc koncentrować się na innych możliwych przyczynach, jak choroba lub odwrócenie uwagi. Testy toksykologiczne mają ustalić ewentualną obecność leków, których efekt może utrzymywać się przez wiele godzin. Rezultaty badań mają być znane do końca lata. Belgijska tragedia
13 marca 2012 roku autokar z uczniami belgijskich szkół uderzył w ścianę tunelu na autostradzie w kantonie Valais (niem. Wallis) w Szwajcarii, skąd dzieci wracały do Belgii z nart. W autobusie były 52 osoby. Z nieznanych przyczyn pojazd zjechał na prawo i uderzył czołowo w betonową ścianę zatoki awaryjnej. Zginęło 22 uczniów i sześć osób dorosłych, w tym dwóch kierowców.
Autor: pk/tr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Arch. TVN24