Donald Trump przekazał, że nie wybiera się na inaugurację prezydentury Joe Bidena. Zaprzysiężenie nowego prezydenta i wiceprezydent Kamali Harris odbędzie się 20 stycznia. Wcześniej ustępujący prezydent obiecał, że przekazanie władzy nastąpi w uporządkowany sposób.
W środę obydwie izby Kongresu zatwierdziły wybór Joe Biedna na 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Demokrata 3 listopada zwyciężył w wyborach prezydenckich, zdobywając 306 głosów elektorskich. Donald Trump wielokrotnie nie zgadzał się z wynikami wyborów. Zarówno on, jak i jego otoczenie twierdzili, że istnieją dowody na oszustwa wyborcze, których jednak nie przedstawiono.
"Do wszystkich, którzy pytają. Nie wybieram się na inaugurację [Joe Bidena - red.] 20 stycznia" – napisał prezydent Donald Trump. Wcześniej, w nagraniu zamieszczonym na Twitterze, ustępujący prezydent obiecał, że przekazanie władzy nastąpi w sposób uporządkowany.
AP: w inauguracji udział weźmie Mike Pence
Tradycyjnie ustępujący prezydent bierze udział w zaprzysiężeniu swojego następcy. Na uroczystościach inaugurujących prezydenturę Donalda Trumpa w 2017 roku na Kapitolu obecny był Barack Obama wraz z żoną Michelle, ale także inni byli prezydenci: Jimmy Carter, George W. Bush oraz Bill Clinton z żoną, byłą sekretarz stanu i konkurentką Trumpa w wyborach 2016 roku – Hillary Clinton.
Trump będzie pierwszym prezydentem od czasów Andrew Johnsona, który nie stawi się na inauguracji swego następcy – przypomniała agencja Associated Press. Johnson był prezydentem w latach 1865-1869, objął urząd po śmierci Abrahama Lincolna wskutek zamachu.
AP zwróciła uwagę, że Trump nie poinformował, jak zamierza spędzić ostatnie godziny swojej prezydentury. Powołując się na źródła, Reuters podał, że w Białym Domu omawiany jest plan wyjazdu odchodzącego prezydenta z Waszyngtonu przed 20 stycznia oraz że oczekuje się, iż uda się on do swego kurortu na Florydzie.
Według AP w inauguracji Bidena weźmie udział wiceprezydent Mike Pence.
Trump znów tweetuje
W środę Trump zamieścił na Twitterze nagranie z wypowiedzią skierowaną do jego zwolenników oblegających Kongres, w której jednocześnie wezwał tłum do rozejścia się spod Kapitolu i mówił o "skradzionych wyborach". Powtórzył, że zostały one sfałszowane. Twitter zablokował możliwość powielania tej wypowiedzi i dyskusję pod nią, później ogłosił, że konto "@realDonaldTrump" zostało na 12 godzin zablokowane.
W środę stronnicy urzędującego prezydenta wtargnęli do budynku Kongresu, gdzie trwało posiedzenie obydwu izb, które zatwierdzić miały wybór Joe Bidena na prezydenta. Doszło do starć z policją. Zginęło pięć osób, w tym czworo protestujących oraz policjant. W związku z zamieszkami zatrzymano ponad 60 osób.
W czwartek Trump ponownie zaczął umieszczać wpisy na Twitterze. W pierwszym z nich opublikował nagranie, na którym zobowiązał się do płynnego przekazania władzy 20 stycznia. Interpretowane jest to jako rezygnacja z walki o utrzymanie najwyższego urzędu w państwie i zakończenie kontestowania wyników wyborów.
CZYTAJ WIĘCEJ. Oświadczenie Donalda Trumpa >>>
- Kongres zatwierdził rezultaty, inauguracja nowej administracji nastąpi 20 stycznia. Moja uwaga kieruje się teraz w kierunku zapewnienia płynnego, uporządkowanego i bezproblemowego przekazania władzy – oświadczył Trump w nagraniu udostępnionym na Twitterze.
Prezydent potępił "haniebny atak" na Kapitol. - Tak jak wszyscy Amerykanie jestem oburzony przemocą, bezprawiem i chaosem. Natychmiastowo wysłałem Gwardię Narodową i federalne służby bezpieczeństwa, by zabezpieczyły budynek i wypędziły intruzów. Ameryka jest i musi zawsze być krajem prawa i porządku – powiedział prezydent o wtargnięciu jego zwolenników do Kongresu.
W drugim wpisie po odblokowaniu konta prezydent oświadczył, że "75 000 000 wspaniałych amerykańskich patriotów, którzy głosowali na mnie, Amerykę przede wszystkim i Uczynienie Ameryki Znowu Wielką, będą mieli potężny głos słyszany daleko w przyszłości". "Nie będą lekceważeni lub traktowani nieuczciwie w żaden sposób " – napisał.
Na Instagramie i Facebooku konta Donalda Trumpa pozostają zablokowane na czas nieokreślony, ale nie krótszy niż dwa tygodnie, a więc do momentu zaprzysiężenia Joe Bidena.
Źródło: PAP, tvn24.pl