Chociaż prawie wszystkie głosy oddane w niedzielnych wyborach regionalnych i samorządowych w Hiszpanii zostały już policzone, wciąż nie wiadomo, kto będzie rządził w większości regionów. Głosowanie potwierdziło przełamanie modelu dwupartyjnego. Teraz przed zwycięzcami, rzadko mogącymi liczyć na absolutną większość, trudne negocjacje.
W dziewięciu spośród 13 nowo wybranych parlamentów autonomicznych rządząca krajem konserwatywna Partia Ludowa (PP) uzyskała największą liczbę mandatów, co nie oznacza jednak, że będzie mogła utworzyć rządy. PP nie udało się bowiem utrzymać absolutnej większości w żadnej ze wspólnot autonomicznych.
O tym, kto stanie na czele autonomicznych parlamentów, zadecydują zatem pakty z pozostałymi ugrupowaniami: Hiszpańską Socjalistyczną Partią Robotniczą (PSOE), która wygrała w dwóch wspólnotach autonomicznych, również nie uzyskując absolutnej większości, Ciudadanos (Obywatele), którego wynik oceniany jest jako nieco niższy od oczekiwanego, i Podemos (Możemy), które w większości parlamentów autonomicznych sytuuje się na trzecim miejscu pod względem liczby przedstawicieli.
Kto teraz?
Nie wiadomo, czy dwa najnowsze na hiszpańskiej scenie politycznej ugrupowania będą chciały wchodzić w koalicje z tradycyjnymi partiami, ryzykując utratę poparcia ze strony swoich wyborców na kilka miesięcy przed wyborami do krajowego parlamentu. W wyborach samorządowych najbardziej zacięta walka dotyczyła wyborów burmistrzów stolic prowincji, w tym dwóch największych hiszpańskich miast – Madrytu i Barcelony. Hiszpanie nie wybierają burmistrza w wyborach bezpośrednich – zostaje nim lider listy, która uzyska w radzie miasta najwięcej mandatów lub największe poparcie innych ugrupowań. W Madrycie kandydatura Esparanzy Aguirre z PP zdobyła o jeden mandat więcej niż Manueli Carmeny popieranej przez Ahora Madrid (Teraz Madryt), czyli koalicję ugrupowań sytuujących się na lewo od PSOE, w tym także Podemos. Jednak być może to właśnie Carmena ma szanse rządzić Madrytem – gdyby PSOE poparło jej kandydaturę na to stanowisko, zdobyłaby absolutną większość.
W Barcelonie najwięcej głosów uzyskała kandydatura Ady Colau. Colau, szefowa ruchu walczącej z eksmisjami Platformy Dotkniętych Hipoteką, popierana była w wyborach przez szeroką koalicję ugrupowań lewicowych, w tym Podemos, i ruchów społecznych. Jej główny rywal, Xavier Trias z Konwergencji i Związku (CiU), konserwatywnego ugrupowania popierającego niepodległość Katalonii i rządzącego w regionie, w radzie zdobył o jeden mandat mniej i mógłby objąć rządy jedynie gdyby stworzył sojusz dający mu absolutną większość, co nie jest prawdopodobne. - To zwycięstwo Dawida przeciwko Goliatowi - powiedziała kandydatka na burmistrza po ogłoszeniu wyników. Zwycięstwo lewicy to cios dla premiera Katalonii Artura Masa z CiU, który zapowiadane na 27 września wybory autonomiczne w regionie przedstawia jako plebiscyt dotyczący odłączenia się Katalonii od Hiszpanii. Chociaż Colau popiera przeprowadzenie referendum niepodległościowego w Katalonii, nie wiadomo, jak jej wybór wpłynie na rozwój sytuacji w regionie. W pozostałych stolicach prowincji, między innymi Walencji, Sewilli czy Saragossie sytuacja jest podobna. To, czy rządzić będzie PP, PSOE, czy też lokalna koalicja ugrupowań lewicowych oparta na ruchach społecznych, Podemos i w niektórych miejscach Zjednoczonej Lewicy (IU), zależy od zdolności koalicyjnych tych ugrupowań. Wyjątki stanowią dwie stolice prowincji baskijskich. W Bilbao konserwatywna, opowiadająca się za baskijską niepodległością Baskijska Partia Nacjonalistyczna (PNV) utrzymała absolutną większość. W San Sebastian o stanowisko burmistrza mogą ubiegać się kandydaci PNV, lewicowego niepodległościowego Zjednoczonego Kraju Basków (EH Bildu) oraz regionalnej gałęzi PSOE w Kraju Basków (PSE).
Zmiany?
Hiszpańskie partie polityczne mają za sobą pierwszy sprawdzian w wyborach regionalnych. Rosnąca siła nowych ugrupowań na scenie politycznej pokazuje, że Hiszpanie chcą zmian. Jednak kolejnym, być może ważniejszym sprawdzianem przed wyborami parlamentarnymi zimą 2015 r. będą decyzje koalicyjne, które partie będą zmuszone podjąć. Wyborcy będą się bacznie przyglądać zwłaszcza dwóm ugrupowaniom, które zyskały ich poparcie, obiecując nową jakość w polityce – Podemos i Ciudadanos. W najbliższych dniach okaże się, czy są gotowe współpracować z dotychczasowymi beneficjentami systemu dwupartyjnego, PP i PSOE.
Autor: mtom / Źródło: PAP