W momencie przyjścia do szkoły uczniowie wyłączają telefony lub włączają tryb samolotowy, a następnie chowają komórkę do saszetki, którą przykładają do blokad, ustawionych przed wejściem do szkoły.
Wiesława Hnatewicz, dyrektorka szkoły, wyjaśniła, że zgodę na takie rozwiązanie wyraziła rada pedagogiczna, rodzice i sami uczniowie. - Bardzo nam zależy, żeby uczniowie potrafili się skupić na zajęciach czy żeby mogli prowadzić komunikację na przerwach. Międzyuczniowskie relacje są dla nas bardzo ważne. Telefon nam bardzo w tym wszystkim przeszkadza, bo uczniowie się zamykają czy chodzą z telefonami do toalety - powiedziała.
"Dzieci same chciały odłączyć się od telefonów"
Jeden z uczniów powiedział nam, że jeśli sytuacja tego wymaga, to można odblokować saszetkę w sekretariacie. - Telefon jest cały czas przy mnie, nie rozprasza mnie. Gdy był w sekretariacie to cały czas się o niego bałem, a jak jest w plecaku, to czuję się lepiej - wyjaśnił nam.
- Ten pomysł bardzo mi odpowiada, bo były osoby, które pomimo odgórnej prośby o zanoszenie urządzeń do sekretariatu, nie robiły tego. Sama też pewnie bym tak robiła - powiedziała nam uczennica.
CZYTAJ TEŻ: Twoje dziecko spędza czas w ten sposób? Mogą mu grozić poważne problemy
Anna Grabowska, przewodnicząca rady rodziców, sołtys Mielenka Drawskiego, wyjaśniła, że zarówno dzieci jak i rodzice poparli zaproponowany pomysł. - Dzieci same chciały odłączyć się od telefonów, nie mieć tej pokusy zaglądania do plecaka i to się udało. W szkole obowiązuje zakaz noszenia telefonów, a wiadomo, że rodzice chcą się móc skontaktować ze swoimi pociechami, tym bardziej że mieszkamy na wiosce i trzeba mieć kontakt cały czas - dodała.
Fundatorem saszetek była rada rodziców, koszt jednej saszetki to 80 złotych.
Według producenta systemu szkoła w Mielenku Drawskim jest pierwszą publiczną szkołą, która korzysta z tego rozwiązania.
Autorka/Autor: MR/tok
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24