Wiceszef wywiadu wojskowego Ukrainy w wywiadzie dla brytyjskiego dziennika "Guardian" oświadczył, że "obecnie toczy się wojna artylerii", którą Ukraina przegrywa. Mówił również o sposobach ataków Rosjan i sytuacji na froncie.
Wadym Skibicki z Zarządu Głównego Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy (HUR) powiedział, że strona ukraińska zużywa 5-6 tysięcy pocisków artyleryjskich dziennie, a jej zapasy są praktycznie na wyczerpaniu.
Według niego rosyjska przewaga pod względem środków artyleryjskich to obecnie 10-15 do jednego, dlatego dostawy zachodniego sprzętu, przede wszystkim artylerii rakietowej dalekiego zasięgu, to sprawa kluczowa. - Obecnie to wojna artylerii. Na froncie zdecyduje się przyszłość, a my pod względem artylerii przegrywamy – zaznaczył Skibicki.
- Wszystko zależy od tego, jakiej pomocy udzieli nam Zachód - podkreślił wojskowy.
USA zapowiedziały przekazanie Ukrainie wyrzutni HIMARS o zasięgu do 70 km, analogiczne wyrzutnie (tylko na gąsienicach i z 12 zasobnikami) ma przekazać Wielka Brytania. Również Niemcy zapowiedziały przekazanie czterech swoich zestawów takiej broni – Mars 2. "Guardian" pisze, że według prezydenckiego doradcy Ołeksija Arestowycza Ukraina potrzebuje 60 takich wyrzutni, a więc znacznie więcej, niż dotąd obiecały kraje zachodnie.
"Rosja zaczęła używać starych, radzieckich rakiet"
Skibicki jest przekonany, że w najbliższej przyszłości na froncie kluczowa pozostanie właśnie artyleria, zaś rosyjskie ataki prowadzone z użyciem kosztownych pocisków precyzyjnych (takich jak Iskander czy Kalibr) utrzymają się na obecnym poziomie.
W porównaniu z pierwszym miesiącem wojny Rosja zmniejszyła intensywność ataków rakietowych, co wynika z tego, że wyczerpuje swoje zapasy pocisków zdolnych pokonywać duże odległości i atakować cele w głębi Ukrainy. Każda taka rakieta kosztuje od kilkuset tysięcy do kilku milionów dolarów.
- Zauważyliśmy, że Rosja przeprowadza mniej ataków i zaczęła używać rakiet Ch-22, czyli starych, radzieckich, z lat 70. – powiedział Skibicki. Z powodu sankcji - ocenił - Rosja nie będzie miała możliwości szybkiego odbudowania zapasów swoich pocisków rakietowych dalekiego zasięgu.
Obecnie takich pocisków Rosja wystrzeliwuje 10-14 dziennie (takie dane podawał w maju naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Walerij Załużny). "Każda rakieta leci od 40 do 90 minut, w zależności od tego, skąd jest wystrzelona. Nie wiemy, gdzie one trafią" – powiedział Skibicki, dodając, że Rosja używa także bombowców dalekiego zasięgu, które mogą atakować całe terytorium Ukrainy, nie opuszczając rosyjskiej przestrzeni powietrznej.
Skibicki o sytuacji na froncie i możliwych scenariuszach
Mówiąc o sytuacji na froncie, Skibicki wskazał, że główne siły rosyjskie skoncentrowane są obecnie w Donbasie, próbując zająć całe obwody ługański i doniecki. Tam toczą się najcięższe pojedynki artyleryjskie.
Na północnym wschodzie kraju, w okolicach Charkowa, siły rosyjskie prowadzą głównie działania obronne po udanej ukraińskiej kontrofensywie w maju. Sam Charków jest teraz mniej zagrożony, jednak o ostrzałach informują codziennie zarówno władze miasta, jak i regionu. W obwodach zaporoskim i chersońskim, na południowym odcinku frontu, Rosjanie okopują się i umacniają, budują podwójne, a nawet potrójne linie obrony, co sprawia, że odzyskanie tych terytoriów będzie trudniejsze.
Mało tego, jeśli Rosjanie zajmą Donbas, będą mogli wykorzystać jego terytorium do dalszego ataku na Odessę, Zaporoże, Dniepr. - Ich celem jest cała Ukraina i jeszcze więcej – ocenił Skibicki.
Według ukraińskiego wywiadu Rosja posiada wystarczające zasoby, by kontynuować wojnę na obecnym poziomie jeszcze przez kolejny rok i nie potrzebuje w tym celu produkować dodatkowego uzbrojenia czy mobilizować żołnierzy.
Skibicki nie wykluczył też "zamrożenia" przez Rosję wojny na jakiś czas, by przekonać Zachód do zniesienia sankcji. - Ale potem zaczną znowu. Spójrzcie na ostatnie osiem lat – powiedział, nawiązując do wojny w Donbasie, którą Rosjanie rozpoczęli w 2014 roku, a osiem lat później wznowili na pełną skalę.
Źródło: PAP