Organizacja pozarządowa Reporterzy bez Granic (RSF), zajmująca się ochroną dziennikarzy i wolnością słowa, twierdzi, że ma dowody na to, iż rosyjscy żołnierze dokonali egzekucji dziennikarza Maksa Levina w lesie niedaleko Kijowa 13 marca.
Maks Levin, ukraiński fotoreporter, który współpracował z wieloma głównymi zachodnimi stacjami informacyjnymi, w tym z Reutersem i BBC, zaginął 13 marca podczas relacjonowania rosyjskiego ataku na stolicę Ukrainy - Kijów. Jego ciało zostało odnalezione 1 kwietnia.
Prokuratura Rejonowa w Wyszogrodzie, potwierdzając śmierć fotografa, napisała w oświadczeniu w kwietniu, że został zamordowany przez żołnierzy rosyjskich dwoma strzałami. Poinformowano, że w sprawie wszczęto śledztwo.
Organizacja pozarządowa Reporterzy bez Granic (RSF) poinformowała, że wysłała na Ukrainę dwóch śledczych w dniach 24 maja - 3 czerwca, którzy stwierdzili, że Levin i jego przyjaciel "zostali rozstrzelani z zimną krwią".
"Dowody przeciwko siłom rosyjskim są przytłaczające" - stwierdziła organizacja pozarządowa w podsumowaniu, które opisuje CNN.
"Zapłacili życiem za swoją walkę o rzetelną informację"
Organizacja stwierdziła, że na miejscu zdarzenia znaleziono kilka kul i łuski po nabojach oraz dokumenty potwierdzające tożsamość przyjaciela i żołnierza, który towarzyszył Levinowi. Zidentyfikowano również 14 odłamków pocisków w samochodzie, którym podróżowali.
Reporterzy bez Granic podali, że znaleźli również kilka przedmiotów z możliwym dowodem DNA, świadczącym o obecności rosyjskich żołnierzy w pobliżu miejsca zbrodni, a także, co istotne, zlokalizowała pocisk tuż obok miejsca, w którym znaleziono ciało Levina.
"Analiza zdjęć z miejsca zbrodni, obserwacje poczynione na miejscu zdarzenia oraz pozyskane dowody rzeczowe jednoznacznie wskazują na egzekucję, która mogła być poprzedzona przesłuchaniami lub nawet aktami tortur" - powiedział o raporcie dyrektor generalny RSF Christophe Deloire. "W kontekście wojny silnie naznaczonej propagandą i cenzurą Kremla, Maks Levin i jego przyjaciel zapłacili życiem za swoją walkę o rzetelną informację" - dodał.
Reporterzy bez Granic poinformowali, że przekazali swoje ustalenia, jak również wszystkie dowody, do Prokuratury Generalnej Ukrainy.
CNN podało, że Rosja konsekwentnie zaprzecza, jakoby od czasu inwazji na Ukrainę atakowała ludność cywilną, w tym dziennikarzy, pomimo przytłaczających dowodów na to, że jest inaczej. Stacja dodała, że nie była w stanie niezależnie zweryfikować ustaleń RSF.
Odznaczony pośmiertnie przez Zełenskiego
Maks Levin urodził się 7 lipca 1981 roku w obwodzie kijowskim. Portal LB.ua - dla którego pracował przez ponad dekadę - opisał, że o profesjonalnej fotografii marzył od nastoletnich lat. Ukończył politechnikę w stolicy kraju. Pracował jako fotoreporter i operator między innymi dla Reutera, BBC i Associated Press. Jego zdjęcia były publikowane także między innymi w "The Wall Street Journal" czy magazynie "Time". Tworzył projekty multimedialne dla WHO, ONZ, UNICEF czy OBWE.
Większość jego projektów dotyczyła wojny w Ukrainie.
Levin zostawił żonę i czterech nieletnich synów.
W kwietniu prezydent Wołodymyr Zełenski odznaczył go pośmiertnie orderem Za Odwagę III stopnia. "Za osobistą odwagę i działania w czasie agresji rosyjskiej" - podano w opisie dekretu.
Źródło: CNN