Uciekł z kraju, opowiedział o służbie w Grupie Wagnera. "Odmówili walki, zastrzelili ich na oczach wszystkich"

Źródło:
TVN24

Andriej Miedwiediew, przedstawiający się jako były dowódca z Grupy Wagnera, rozmawiał z amerykańską stacją CNN. Mówił o okrutnym traktowaniu najemników - niechętni do boju są zabijani, resztę posyła się do bezmyślnej, niezaplanowanej walki. Miedwiediew zbiegł do Norwegii, gdzie ubiega się o azyl.

Miedwiediew, który służył wcześniej w rosyjskim wojsku, zaciągnął się do Grupy Wagnera w lipcu 2022 roku. Podpisał czteromiesięczny kontrakt i został szybko wysłany pod Bachmut w obwodzie donieckim Ukrainy, gdzie toczyły się najcięższe walki.

Jak mówił, ci, którzy nie chcieli walczyć, byli wyłapywani i dla przestrogi zabijani na oczach nowo przybyłych rekrutów. - Przyprowadzili dwóch więźniów, którzy odmówili walki i zastrzelili ich przed wszystkimi, a później od razu pogrzebali bezpośrednio w okopach - relacjonował Rosjanin.

Opowiadał w wywiadzie, że został dowódcą oddziału i odpowiadał bezpośrednio przed Dmitrijem Utkinem i Jewgienijem Prigożynem - twórcami Grupy Wagnera. Tego drugiego Miedwiediew określa jako "diabła", który pozuje na bohatera, ale sam nie bierze broni i nie idzie do walki z innymi.

- Grupie Wagnera brakowało strategii taktycznej, dowódcy musieli improwizować - opowiadał Rosjanin. - Nie było tam żadnej taktyki. W rozkazach dostawaliśmy jedynie pozycje przeciwnika, bez konkretnych wytycznych. Planowaliśmy to krok po kroku - zaznaczył.

Dodał, że już szóstego dnia swojego pobytu w Ukrainie zdecydował, że nie chce wracać na kolejną turę po tym, gdy zobaczył, że żołnierze są zamieniani w mięso armatnie.

- Początkowo pod moją komendą było 10 mężczyzn, ta liczba wzrosła, gdy zaczęto rekrutować więźniów - relacjonował. Dodał, że rotacja w oddziale była tak duża, coraz więcej osób ginęło, że stracił rachubę, ilu ma podkomendnych. - Ciała, więcej więźniów, więcej ciał, więcej więźniów - opowiadał.

Uciekł do Norwegii

Miedwiediew rozmawiał z CNN z Oslo, do którego przedostał się po brawurowej ucieczce przez wąski odcinek granicy rosyjsko-norweskiej. Według niego na swojej drodze "co najmniej 10 razy" uniknął schwytania przez rosyjskie służby, a samą granicę przeszedł w białym stroju maskującym, po zamarzniętym jeziorze.

W Norwegii oddał się w ręce policji, która umieściła go w ośrodku dla migrantów. Wystąpił o azyl, został przesłuchany przez norweską policję kryminalną, odpowiedzialną za ściganie zbrodni wojennych.

W norweskich mediach trwa debata, czy zbiegły najemnik może być ważnym świadkiem zbrodni wojennych, popełnianych przez Rosjan na Ukrainie, a może przedstawia swoją historię w taki sposób, aby móc otrzymać azyl. Według stowarzyszeń mieszkających w Norwegii Ukraińców nie jest możliwe, aby Miedwiediew wstąpił do Grupy Wagnera, nie wiedząc, na co się decyduje.

Autorka/Autor:ads/kg

Źródło: TVN24