Źródło bliskie syryjskim kręgom wojskowym podaje, że formacje walczące z wojskami wspierającymi reżim Baszara el-Asada korzystają częściej z przeciwpancernych pocisków kierowanych (PPK) amerykańskiej produkcji. Sprzęt „przydaje się” od momentu, gdy do wojny włączyli się Rosjanie - dodaje jeden z dowódców, cytowany przez agencję Reutera.
Przeciwpancerne pociski kierowane amerykańskiej produkcji docierają do rebeliantów przez Turcję, a zza oceanu sprowadza je rzekomo na własne potrzeby Arabia Saudyjska - powiedziało Reutersowi źródło wojskowe mające informacje dot. sytuacji na polu walki w Syrii.
Potężne pociski. Cel: Rosjanie
Wyrzutnie PPK - stworzone już w latach 70. w wersji BGM-71 i przez lata udoskonalane - od pewnego czasu stały się bronią w konflikcie syryjskim, jednak dopiero od dwóch miesięcy, a więc momentu, w którym armię Asada zaczęli wspomagać Rosjanie, ich użycie stało się częstsze.
Do ostatniego takiego udokumentowanego przypadku doszło we wtorek. Przy pomocy wyrzutni BGM-71 rebelianci zniszczyli wtedy opuszczony, uszkodzony rosyjski śmigłowiec Mi-8. Wcześniej został on trafiony przez grupę bojowników w północno-zachodniej Syrii, w trakcie poszukiwań jednego z pilotów zestrzelonego rosyjskiego Su-24. Rebelianci udostępnili tego dnia nagranie wideo pokazujące moment zniszczenia śmigłowca.
Źródło Reutera dodało, że nim Rosjanie nie rozpoczęli nalotów i akcji na lądzie w Syrii (30 września - red.), rebelianci nie mieli tak bezpośrednich kontaktów z jednostkami pancernymi wspierającymi Asada.
Teraz się to zmieniło i wyrzutnie PPK "odgrywają istotną rolę w walce", choć - jak dodał rozmówca agencji - "nie przesądzą o wyniku" wojny.
Autor: adso/ja / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Wikimedia Commons