"On był w wieku mojego nastoletniego syna". Ukraińskie kobiety głośno mówią o gwałtach wojennych

Źródło:
Sky News
"Musicie zrozumieć, że Rosja to nie zasady i moralność. Rosja to gwałcenie, to morderstwo, Rosja to śmierć"
"Musicie zrozumieć, że Rosja to nie zasady i moralność. Rosja to gwałcenie, to morderstwo, Rosja to śmierć"TVN24
wideo 2/3
"Musicie zrozumieć, że Rosja to nie zasady i moralność. Rosja to gwałcenie, to morderstwo, Rosja to śmierć"TVN24

Dwie kobiety z małej miejscowości pod Kijowem odważyły się opowiedzieć o tym, że zostały zgwałcone przez rosyjskich żołnierzy. Natasza była gwałcona przez półtorej godziny. - Myślałam tylko o moim synu, żeby go nie zabił - mówi. Po wszystkim przeczołgała się do swego domu. Tam znalazła zwłoki zastrzelonego męża.

Do relacjonowanych przez 44-letnią Nataszę i 42-letnią Wikę zdarzeń doszło 9 marca. Rosjanie kontrolowali wtedy okolicę po nieudanym natarciu na Kijów. Po zmroku, między godziną dziewiątą a dziesiątą, do drzwi domu Wiki zapukało trzech rosyjskich żołnierzy. Zażądali, by poszła z nimi. Zrobiła to, bojąc się o swoje życie.

Zaprowadzili ją do innego domu. Drzwi otworzył mężczyzna. Żołnierz, którego nazywano imieniem Oleg, lat około 21, wymierzył do niego z broni i powiedział, że chcą jego żony. Gospodarz kazał im odejść, mówiąc, że przecież go nie zabiją, bo tak jak oni jest Rosjaninem. Ale gdy się odwrócił, jeden z żołnierzy strzelił mu w kark. A potem wszedł do środka, znalazł Nataszę i wywlókł ją z budynku.

Zagroził, że w przeciwnym razie ją zabije

Żołnierze zaprowadzili kobiety do innego domu przy tej samej ulicy. Jego mieszkańcy uciekli na początku wojny, a Rosjanie urządzili tam sobie melinę. Żołnierz zwany Olegiem zabrał Nataszę na piętro, a drugi mężczyzna został z Wiką na parterze. Powiedział jej, że ma na imię Daniel i ma 19 lat. Tyle samo, co młodszy syn Wiki.

Próbowała się bronić, ale kazał jej nie przeszkadzać i "robić swoje". Zagroził, że w przeciwnym razie ją zabije. - Był bardzo agresywny… Nie wiem, wziął viagrę? Jakieś narkotyki. Zachowywał się jak w szale. Dzięki Bogu nie zabił mnie i mogłam [w końcu] uciec - stara się mówić spokojnym głosem Wika. Zgwałcona została kilka razy. Wraz z reporterami Sky News (a wcześniej z urzędnikami prokuratury) wróciła na miejsce zdarzeń, by opowiedzieć o tym, czego doświadczyła.

Natasza rozmawiała z dziennikarzami przez telefon. Żołnierz zwany Olegiem groził, że skrzywdzi chłopca, jeśli kobieta będzie stawiała opór. Opowiada, że czuła się "jak żywy trup", nie wiedziała, co robić. - Myślałam wtedy tylko o moim synu, żeby go nie zabił - mówi. Była gwałcona przez półtorej godziny. Po wszystkim przeczołgała się do swego domu. Tam znalazła zwłoki zastrzelonego męża. - Siedziałam do rana. Nie mogłam spać - relacjonuje. Udało jej się wraz z nastoletnim synem uciec do Austrii, gdzie teraz przebywa.

"Musicie mówić. A oni muszą zostać ukarani"

Zarówno Natasza, jak i Wika mimo upływu czasu nie są w stanie otrząsnąć się z traumy, której doświadczyły. Nie mogą spać, wciąż płaczą. Mówią jednak głośno o tym, co je spotkało. Również po to, by dodać odwagi innym. - Chcę, żeby kobiety [które też zostały zgwałcone], przerwały milczenie. Wiem, że jest ich bardzo dużo - mówi Wika. - Musicie o tym opowiadać. A oni muszą zostać ukarani - dodaje.

W sprawie gwałtów dokonanych przez rosyjskich żołnierzy toczy się jak dotąd około dziesięciu dochodzeń. Wiele innych przypadków czeka na rozpatrzenie. Nie wszystkie ofiary są w stanie opowiedzieć swoje historie z powodu silnych urazów psychicznych. Ukraińska wiceminister spraw wewnętrznych Kateryna Pawliczenko zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego jej resort rozesłał po kraju specjalne ekipy policyjne, które instruują lokalne społeczności na temat tego, jak zgłaszać zbrodnie wojenne, w tym nadużycia na tle seksualnym, i jak uzyskać kompleksową, fachową pomoc. - Podejmiemy wszelkie środki, aby te zbrodnie zostały zarejestrowane i (...) rozpatrzone przez międzynarodowy trybunał - mówi Pawliczenko, mówiąc jednocześnie, że gwałt stał się na tej wojnie rodzajem broni. Strona rosyjska się do tego nie przyznaje.

Walerij Żymogliad z Biura Prokuratora Generalnego Ukrainy twierdzi, że część zbrodni to działania pojedynczych żołnierzy, ale inne odbywają się za namową przywódców. - Możliwe, że służy to podniesieniu morale, żeby wojskowi poczuli się jak zwycięzcy, którym wolno popełniać przestępstwa bez strachu przed pociągnięciem do odpowiedzialności - mówi.

CZYTAJ TAKŻE: Media zidentyfikowały Rosjankę, która namawiała męża do gwałcenia Ukrainek

Treść tylko dla pełnoletnich

Artykuł może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. By przejść dalej, wybierz odpowiedni przycisk.

Nie mam 18 lat

Autorka/Autor:bc//az

Źródło: Sky News