Unia Europejska do końca wierzyła, że Wielka Brytania pozostanie we wspólnocie, ale Brytyjczycy zadecydowali inaczej. Proces wychodzenia z UE może jednak trochę potrwać, ponieważ Londyn nie musi się spieszyć ze składaniem oficjalnego wniosku w tej sprawie. Niewykluczone, że przez najbliższe lata będzie dopiero przygotowywać sobie do tego dogodne warunki. Materiał programu "Polska i Świat".
Granice Unii Europejskiej wkrótce będą przebiegać inaczej. Nie wiadomo, kiedy dokładnie, ale na pewno nie od razu. - Na razie nie będzie żadnych gwałtownych zmian. Nie będzie zmian w podróżowaniu, przewożeniu towarów, czy sprzedaży usług - zapewnił David Cameron, premier Wielkiej Brytanii.
Dwa lata negocjacji
Referendum samo w sobie nie jest wiążące. Kraj, który chce odejść ze wspólnoty, musi najpierw poinformować o tym Radę Europejską.
- Traktat Lizboński mówi, że od momentu notyfikowania zamiaru wystąpienia przez państwo członkowskie, rozpoczyna się dwuletni okres na uregulowanie wszystkich spraw związanych z wystąpieniem - wyjaśnia Włodzimierz Cimoszewicz, były premier RP.
Już wiadomo, że procedury wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii nie zacznie obecny premier. David Cameron za trzy miesiące poda się do dymisji. - Negocjacje z Unią muszą się rozpocząć pod przywództwem nowego premiera. Myślę, że ten nowy premier powinien podjąć decyzję, kiedy uruchomić artykuł 50 i zacząć formalny, prawny proces wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej - zapowiedział.
Wystąpienie z gilotyną w tle
A ta procedura może się rozpocząć nawet dopiero w 2020 roku, bo Wielka Brytania ze złożeniem wniosku o wyjście z Unii wcale nie musi się spieszyć. - Jeżeli Wielka Brytania chciałaby sobie zabezpieczyć najlepszą pozycję negocjacyjną, w ramach systemu w którym wciąż ma pełne prawo głosu, to logicznym rozwiązaniem jest przeprowadzenie właściwych politycznych negocjacji, właściwych targów, jeszcze przed złożeniem wniosku - tłumaczy dr Przemysław Biskup, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Po złożeniu wniosku, zacznie bić zegar. Unia będzie odliczać dwa lata do zakończenia operacji. Tyle ma wystarczyć Wielkiej Brytanii na dogadanie się ze wspólnotą między innymi w kwestii kogo i na jakich warunkach będzie zatrudniać, czy na jakich zasadach będzie można eksportować do niej towary.
- W momencie uruchomienia tej procedury zaczyna uruchamiać się mechanizm tak zwanej gilotyny, która po dwóch latach po prostu ucina negocjacje. Automatycznie państwo przestaje być wówczas państwem członkowskim. Wszystkie sprawy niezałatwione pozostają niezałatwione - podkreśla dr Biskup.
Na razie bez zmian
Do zakończenia negocjacji Wielka Brytania zostanie pełnoprawnym członkiem Unii. Będzie musiała dorzucać pieniądze do wspólnej kasy, będzie też mogła głosować. Wyjątkiem będą obrady pozostałych 27 członków Unii w sprawie Brexitu.
Autor: mm\mtom / Źródło: tvn24