Nie było uścisków i tańców do rana, ale nie obeszło się bez uroczystego krojenia tortu i wspólnego toastu. Giulia i Paolo postanowili, że pobiorą się mimo pandemicznych obostrzeń. Goście przybyli na ich ślub autami. - Wszyscy zaparkowali na wielkim placu, pozdrawiali nas klaksonami, później każdy dostał pudełko z poczęstunkiem - relacjonuje panna młoda.
- Wielu z naszych znajomych przez ostatnie miesiące odwoływało swoje śluby, które planowali od dawna. My nie chcieliśmy. Bardzo zależało nam na tym, żeby zrealizować nasz plan i iść dalej przez życie jako małżeństwo - tłumaczy Giulia, świeżo upieczona małżonka w rozmowie z tvn24.pl.
Dotrzymali słowa - ona i jej partner Paolo pobrali się w zeszłą niedzielę w kościele w Treviso (Wenecja Euganejska). Mimo tego, że wiedzieli, że ani nie zasiądą z bliskimi przy wspólnym stole, ani z nimi nie zatańczą: aktualne obostrzenia we Włoszech zakazują wszelkich zgromadzeń (również na świeżym powietrzu), a do domu można zaprosić tylko dwóch gości.
Paella, lasagne, naleśniki - do odgrzania w domu
Na początku była msza święta. - Kościół, który przed pandemią mieścił ponad 400 wiernych, teraz mógł przyjąć tylko 182 osób, ale zmieściliśmy się. Było nas 140. Wszyscy oczywiście odświętnie ubrani, tyle że w maseczkach. I zachowujący dystans - opisuje Giulia.
- Nie podobała nam się wizja pożegnania się z bliskimi pod kościołem. Dlatego tuż przed mszą poleciliśmy im zaparkować na wielkim placu niedaleko świątyni, a po skończonej ceremonii każda rodzina wsiadła do swojego samochodu - wspomina.
Kiedy wszyscy już siedzieli na fotelach, rozlokowani w 56 autach, ona i Paolo przeszli się między samochodami i każdemu wręczyli pamiątkową bombonierkę. - Witali nas i gratulowali z wielkim entuzjazmem, pozdrawiali nas klaksonami, do tego cały czas przygrywała nam muzyka na żywo. Później każdy dostał pudełko z poczęstunkiem, który można było odgrzać w domu - relacjonuje Giulia. - W menu była paella, dla wegetarian przygotowaliśmy naleśniki z tradycyjną czerwoną cykorią z Treviso, a dla dzieci lasagne - wylicza.
"Trochę jak normalnie, tyle że w samochodach"
Imprezę obsługiwało siedmiu kelnerów, którzy podawali gościom bezalkoholowe drinki, wina i słone przekąski. Para młoda pokroiła tort. - Nasi bliscy śmiali się, rozmawiali przez otwarte okna, było bardzo radośnie. Trochę tak, jak normalnie, tyle że w samochodach - podsumowuje Giulia.
Jak mówi, ona i Paolo są szczęśliwi, że ten ważny dzień udało im się przeżyć z przyjaciółmi i rodziną. - Wzruszyło nas to. Byliśmy fizycznie niby rozdzieleni, ale jednak wszyscy razem - mówi. Zapowiada, że nie zamierzają rezygnować z podróży poślubnej, ale poczekają do momentu, kiedy poruszanie się między krajami będzie łatwiejsze.
ww/adso
Źródło: "La Repubblica", "La Tribuna di Treviso", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Annalisa Durighello